Rozdział 49

206 27 3
                                    

Wraz z powrotem świadomości uderzył ją tępy ból i zawroty głowy. Przez chwilę nie miała pojęcia gdzie jest, ani co się dzieję. Wszystkie docierające do niej bodźce wydawały się odległe i nieostre.

- Chyba się budzi. Mówiłem wam, że się obudzi! – powoli zaczynała rozróżniać poszczególne słowa, ale ich brzmienie sprawiało, że się skrzywiła.

- I dziękować Żywiołom, że tak się stało. Gdybyś ją zabił musiałbyś ponieść tego konsekwencję.

- Ja?! A co z nią?! Zabiła tylu ludzi, że nikt nie jest w stanie podać konkretnej liczby, a to mnie straszycie?!

- Kasamia zapłaciła za popełnione zbrodnie; Kasia Mila widnieję, jako zupełnie nowa osoba i tej wersji się trzymamy – otworzyła oczy w idealnym momencie, żeby zobaczyć jak Herman kończy karcić Przypływa. Przynajmniej wyjaśniło się kto ją uderzył.

Usiadła powoli i nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie była już na stołówce, tylko w gabinecie pielęgniarki. Paskudny ból atakował ją falami w tył głowy, a jej ręka z automatu uniosła się, żeby dotknąć rany.

- Proszę, pewnie jesteś spragniona – Kasamia sapnęła z zaskoczenia, łapiąc się za serce. Nie miała pojęcia, skąd wzięła się tu ta pielęgniarka. Przyglądała jej się przez chwilę, a kobieta czekała cierpliwie, aż wzięła od niej szklankę wody. Ukradkiem powąchała ją przed wypiciem, choć pewnie i tak nie wyczułaby teraz trucizny.

- Masz przeogromne szczęście, że Feniksa postanowiła nie wnosić skargi – powiedział jej Herman. – Zbieraj się i chodź, zawiozę cię pod mur.

- Po pierwsze, jaki znów do cholery mur? Po drugie, skoro tej śmiesznej pani-ptak wolno wnieść skargę, to czy ja też mogę? Ten idiota o mało mnie nie zabił – wskazała na Przypływa, który oburzył się i próbował tłumaczyć:

- Kiedy ja- – Herman gestem nakazał mu ciszę.

- Przypływ bronił jedynie Feniksy. Nie możesz oskarżyć go o to, że ratował ludzkie życie. Odnośnie muru, wytłumaczę ci po drodze – powiedział, w międzyczasie kolejnym gestem, nakazując Wazie, żeby opuścił pomieszczenie. Spojrzał na pielęgniarkę. – Nie ma przeciwwskazań, żeby ją tam zabrać? – zapytał.

- Nie znam się na Zwierzozmiennych, ale wydaję się być w porządku.

- Świetnie, czyli idziemy – szarpnięciem za ramię ściągnął ją z leżanki, a ona niemal zwymiotowała od nagłych zawrotów głowy. Ledwie zdążyła się po nich pozbierać, kiedy w oczy rzucił jej się różowy t-shirt z misiem i ciemne spodnie z haftowanym kwiatowym wzorem, które miała na sobie.

- Co zrobiliście z moimi ciuchami?! – zażądała, doganiając go na korytarzu. Nie oczekiwała, że na nią zaczeka.

- Przebraliśmy cię, kiedy byłaś nieprzytomna – odparł niewzruszony, kiedy ją z kolei pokrył szkarłat. Chyba nie mogli jej już bardziej upokorzyć. – Naszym obowiązkiem jest zapewnianie bezpieczeństwa, dlatego nie możemy pozwolić, żeby ktoś patrząc na ciebie choćby pomyślał, że wyglądasz, jak Kasamia. Twój strój zbyt wiele o tobie mówił.

Wyglądam, jak niepoważny pięciolatek! – pomyślała. – Nie ma opcji, żeby ktokolwiek potraktował mnie teraz poważnie.

Szybko przeszli przez kwiaciarnie i wsiedli do zaparkowanego przed nią samochodu. Kasamia przez jakieś 10 minut wyglądała przez okno i nie mogła się nadziwić, że miasto za dnia jest jeszcze paskudniejsze niż w nocy. W międzyczasie czekała, aż Herman wyjaśni o co chodzi z tym murem, ale wszystko wskazywało na to, że jednak tego nie zrobi.

Odchrząknęła:

- Wyjaśnisz mi?

- Każdy z mieszkańców ma obowiązek poświęcić jeden dzień w tygodniu na rzecz budowy muru wokół miasta. Nie jesteś wyjątkiem.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz