Rozdział 95

74 17 17
                                    

Niby powinna już do tego przywyknąć, a za każdym razem, kiedy jadła w głowie pojawiała jej się myśl: „Tęsknię za normalnym jedzeniem".

Niechętnie wzięła do ust kolejną łyżeczkę i przełknęła. Błotnisty, słonawy posmak rozpłynął się na jej języku, a ona starała się nie skrzywić. Zazwyczaj było lepiej, bo Mieczysława w przeciwieństwie do kobiety, która ją zastępowała, miała jakikolwiek gust.

- Czy ona w ogóle tego próbowała? – Flora odsunęła od siebie niedokończony posiłek.

- Smakuje jak te najtańsze, puszkowane badziewie z marketu – zawsze głodny Przypływ tylko wodził łyżeczką w swojej porcji, spoglądając przy tym na pozostałych, którzy również nie pałali się do jedzenia.

- To będzie ciężki tydzień – dodał Zefir.

Tylko Paradoks zjadł swoją porcję, choć bez większego entuzjazmu.

- Ile ja bym dała za jakiś prawdziwy posiłek... – rozmarzyła się Feniks. – Minęły wieki odkąd miałam okazję skosztować mięsa.

Do ich stolika podszedł Herman:

- Będzie okazja – najwyraźniej podsłuchał ich rozmowę. – Prezydent, w ramach podziękowania, zaprasza wszystkich Adeptów na uroczystą kolację.

To rzeczywiście dobre wieści.

Przy ich stoliku rozbrzmiały podekscytowane szepty, a Przypływ uniósł lewą pięść i wykonał krótki gest zwycięstwa. Tylko Paradoks zdawał się z tego powodu bardziej zmieszany, niż uradowany.

- Przysłał karty, by każdy z was zaznaczył czy chcę wołowinę, rybę, czy danie całkowicie warzywne – ciągnął, wykładając wspomniane karty na stół. – Do wieczora mam je odesłać. Kolacja odbędzie się w sobotę wieczorem.

Nareszcie normalne jedzenie, w dodatku przyrządzone. To może być najlepszy posiłek w życiu.

Kasamia mimowolnie się podekscytowała. To uczucie jednak minęło, gdy przechwyciła wymowne spojrzenie dowódcy. Ciśnienie momentalnie jej podskoczyło. Zerwała się z miejsca i pomknęła za nim.

Zawołała za nim, dopiero kiedy znaleźli się daleko od pozostałych. Nie chciała by ktokolwiek poza nim, dosłyszał jej skargę:

- To nie w porządku! Ja także zostałam zaproszona.

- To nie podlega dyskusji. Powiadomię prezydenta, że nie możesz przyjść, ponieważ masz ważne plany. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie problemy byśmy mieli, gdyby cię rozpoznał.

- Ale przecież mnie widział! Widywał mnie setki razy w wiadomościach! Nie rozpozna mnie, ja sama czasem siebie nie rozpoznaję!

- Może gdyby tyczyło się to tylko i wyłącznie samego prezydenta, moglibyśmy przymknąć oko – wtrącił kolejny głos. Nie zauważyła, kiedy Feniks zdążyła wstać od stołu. – Tyle że na kolacji będzie również niejaki Gerwas Onyks. Jest najwyższym pośrednikiem między nami, a prezydentem i on również, uciekł ci kiedyś spod pazurów.

- Zgadza się. To podwaja możliwość wykrycia.

- O czym rozmawiacie? – Paradoks niespodziewanie dołączył.

- O niczym istotnym – sam wyraz twarzy Hermana kazał mu wracać na miejsce. – Księżyc właśnie żaliła mi się, jak bardzo żałuję, że nie będzie mogła iść z wami na sobotnią kolację.

- Jak to?

- To nieprawda! – sprzeciwiła się. – Oni zabraniają mi pójść.

- Zabraniacie jej? A z jakiej racji? – Paradoks przesuwał spojrzeniem między liderką drużyny, a szefem SOON.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz