Rozdział 2

602 50 37
                                    

Następnego ranka Kasamia musiała przełknąć dumę i przyznać się do porażki. Lukas rzeczywiście miał rację. No może, nie do końca miał rację. Tylko tak w 70 procentach.

Za późno skoczyła i potknęła się o wystający płotek. Upadła uderzając o ziemię, a kolejna z przeszkód wbijała się jej w brzuch.

- WN04 weź się w garść! Wstawaj! - zawołał naukowiec, a jego głos grzmiał z irytacji. - Nigdy nie skończysz tego toru, jeśli bez przerwy będziesz się potykać! - Klik wcisnął przycisk na stoperze, najpierw zatrzymując, potem resetując czas. - Wracaj na start, zaczniesz jeszcze raz.

Powarkując pod nosem wróciła na start. - Jeśli tak wyglądały treningi sprawnościowe, to aż bała się pomyśleć, jak wyglądać mogły treningi z walki, których tak strasznie wyczekiwał jej bliźniak.

Stanęła na początku i starała się nie warczeć na kpiące z niej pętle, słupki i płotki, o które tak bez przerwy się potykała.

- Do 19 razy sztuka - szepnęła tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć.

Gniew trawił ją od środka, kiedy już teraz wyobrażała sobie popołudniowe przechwałki Lukasa, o tym jak pokonał tor za pierwszym razem. Co prawda, nie mogła mieć pewności, że tak było, ale teraz w jej stanie irytacji wydawało się, że nawet kulawa wiewiórka pokonałaby ten tor, szybciej niż ona.

- Czas start! - zawołał Klik, a ona wystartowała. Tym razem zdeterminowana, żeby pokonać te trasę.

Skok. Obrót. Slalom. Skok.

Szło jej zadziwiająco dobrze, a przeskakiwanie kolejnych przeszkód z każdą chwilą było coraz to prostsze.

Skok i kolejny płotek przeskoczony. Biegła dalej utrzymując tępo i podskoczyła, żeby złapać za zawieszoną obręcz. Rozbujała się i wskoczyła na kolejną przeszkodę.

Powoli zaczynała już sapać i dyszeć, ale opłacało się. Widziała metę, jeszcze tylko zaledwie 3 przeszkody.

Kasamia wskoczyła na ruchomy stopień i z niego zgrabnie wskoczyła na wyżej ustawioną półkę. Zeskoczyła i z rozpędem przeskoczyła następną przeszkodę. Serce biło jej jak oszalałe. 2 przeszkody.

Biegła dalej. Teraz przedostatnia przeszkoda, czyli trzy rosnące stopniowo płotki, na których już co najmniej 5 razy się przewróciła. - Tym razem dam radę. Za dziewiętnastym razem. To na pewno będzie moja szczęśliwa liczba - powtarzała sobie.

Przyśpieszyła.

Przeskoczyła zwinnie przez pierwszy i drugi płotek, tylko po to, żeby o ostatni - najwyższy - zahaczyć kostką i przewrócić się, jak ostatnie 5 razy.

- WN04! - wściekał się Klik - Czy nie możesz chociaż raz nie potknąć się o ten płotek?! - zmarszczył czoło z frustracji i po raz kolejny zresetował stoper. - Na początek, jeszcze raz!

- To nie w porządku! Jest za wysoki! - tupiąc i warcząc wróciła na start. - Jestem za niska, żeby go przeskoczyć! - czerwone plamki zamigotały jej na wizji.

- Owszem, jest za wysoki żeby go przeskoczyć - zgodził się sztywno. - A teraz weź głęboki oddech i spróbuj się uspokoić. Nie wolno ci stracić kontroli! - ostrzegł.

Kasamia zamrugała i cofnęła się zaskoczona - jeszcze nigdy nie straciła kontroli ani nie popadła w amok. Za to nasłuchała się o tym wystarczająco dużo od rodziców, a nawet naukowców żeby wiedzieć, że to wcale nie było nic fajnego.

Utrata kontroli - nazywana także furą - w dosłownym znaczeniu, była po prostu utratą kontroli. Aria nazywała to stanem wyzwolenia, ponieważ polegał na tym, że wyładowywali energię na trzy różne sposoby: jednym z nich było bezpośrednie pozbycie się denerwującego czynnika. Drugim zaś zaspokojenie jakiejś pilnej potrzeby, jak na przykład głód lub zdobycie jakiegoś pożądanego przedmiotu - można powiedzieć, że po prostu spełniali wtedy swoje zachcianki. - Był jeszcze trzeci sposób, o którym ani rodzice ani Aria nie chcieli jej nic powiedzieć. Kiedy pytała za każdym razem odpowiadali, że porozmawiają jak będzie starsza - to irytowało. - Przecież nie była już małym dzieckiem!

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz