Minuty zmieniały się w godziny, a godziny w dni. Nie śledziła już upływu czasu, a żeby być dokładnym, niczego już nie śledziła. Ktoś podawał jej leki, ktoś jedzenie, ktoś inny zgaszał wieczorem światło, a ktoś jeszcze inny sprawdzał jej puls, gdy za długo leżała w bezruchu.
Nie śledziła także zapachów, choć była przekonana, że zauważyłaby gdyby Aria zdecydowała się przyjść. Klik był jedynym, którego dostrzegała. Zawsze wyczuwała na nim śladowe ilości zapachu siostry.
Mimo to, nie rozmawiali.
On nie mówił, a ona unikała nawet patrzenia w jego kierunku.
Oczywiście poza tym, że wewnętrznie umarła, nic jej nie dolegało, więc zgodnie z wolą Hermana, wróciła do obowiązków. Nadal nie mogła opuszczać bazy, bo nadal nie zażywała tłumika, ale niezażywanie tłumika nie dyskwalifikowało jej z możliwości pomocy w kuchni.
Dlatego zmywała naczynia, myła szafki, blaty, podłogi; segregowała dokumenty i zajmowała się wszystkimi starymi obowiązkami.
Z tą różnicą, że już z nikim nie rozmawiała.
Ani z panią Miecią, ani z Hermanem, ani z nikim z AŻ.
Wypełniała polecenia, ale nie odzywała się, dopóki nie została do tego zmuszona. Czyli rzadko.
W zasadzie, rozmawiała tylko z Oleandrą, przez telefon. Chociaż, żeby być szczerym, to Oleandra mówiła, a Kasamia pomrukiwała jedynie w odpowiedzi do słuchawki.
Z Wiatrem i Koszmarem również ograniczyła kontakt. Ten pierwszy pojawił się następnego dnia po rozmowie (kazaniu) na dachu wieżowca i przeprosił za swoje zachowanie. Tłumaczył się troską i złym nastrojem, oraz zarzekał się, że to się więcej nie powtórzy.
Prawdę mówiąc, słuchała go jednym uchem, a na końcu mruknęła coś w stylu „W porządku" i poprosiła, aby zostawił ją samą.
Obecnie Kasamia siedziała na łóżku i wpatrywała się w ścianę, choć myślami była zupełnie gdzie indziej. Od wczoraj spała w swoim pokoju. Gryflee i Lucyna zgodzili się, że nie ma co do tego żadnych przeciwwskazań.
Herman poinformował, że od następnego dnia wraca do tłumiku. Podobno Klik nadal się temu sprzeciwiał, ale cóż, nie był częścią SOON, więc to nie miało znaczenia.
Jej to nie robiło różnicy, bo i tak go nie zażywała, a przynajmniej agenci nie będą kręcić się po korytarzach z bronią, jak nabuzowane pszczoły.
- I co? Lekarz powiedział ci już, kiedy znowu będziesz mogła wychodzić? – z urządzenia, które bezwiednie trzymała przy ucho, dobiegał dźwięk głosu Oleandry.
Przez chwilę zapomniała, że z nią rozmawia.
- Yhm – mruknęła do słuchawki, podliczając plamki na betonowej ścianie, by się nie rozkojarzyć.
- Umm, tak, przepraszam, ale zdaje się, że nie usłyszałam. Od kiedy dokładnie możesz wychodzić?
- Od jutra.
Pierwsze słowo od dwóch dni. Ciekawe czy to liczy się bardziej, jako zwycięstwo, czy może jednak, porażka...
- To super, cieszę się – odparła, optymistycznie. – A masz jutro czas? Od wieków cię nie widziałam! Mogłybyśmy spotkać się i pogadać.
Kasamia odliczała mrugnięcia.
- ...To co ty na to? – dopytywała, nie doczekawszy się odpowiedzi. – Pasuje ci? ...A może masz już plany?
- Nie.
- Nie, że ci nie pasuję? Czy nie, że nie masz planów?
- Planów.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...