- Zdajesz sobie sprawę, jak dziwnie będzie to wyglądało? – Księżyc zerknęła na Paradoksa, gdy czekali już przed teatrem. – Dwóch pseudo-superbohaterów i cywil. Oli będzie miała przesrane, jeśli media to wyłapią.
- Przecież to był twój pomysł – chciałaby móc powiedzieć, że jej to wytknął, ale głos miał jak zwykle pogodny i beztroski. – Nic się nie przejmuj, Księżyczko, na sali będzie ciemno, a wszystkie oczy będą zwrócone na scenę. Ludzie nie przyszli tu dla nas.
- Jeden: nie nazywaj mnie tak, dwa: ciężko by było, skoro na dobrą sprawę, nie wiedzą nawet, że tu będziemy. O, idzie – pomachała do przyjaciółki, która odpowiedziała tym samym. Przyjrzała się ich strojom i natychmiast się skrzywiła.
- Cześć – Oleandra upewniała się, że nikt im się nie przysłuchuję, zanim napiętym szeptem, oznajmiła: – Zmieniłam zdanie, wisisz mi dwie przysługi.
- Załatwiła ci bilet, to chyba wymazuję jedną z nich. Pewnie wiesz, ale jestem Paradoks, miło cię poznać.
- Oleandra – uścisnęli sobie dłonie. – Dużo o tobie opowiadała – skinęła na Księżyc, która momentalnie się spięła.
- Bo mnie wypytywałaś!
- Miło wreszcie poznać innego człowieka, którego toleruję – ciągnęła, nie zważając na jej komentarz.
- Stoję tutaj!
- Ha! Z tym to jeszcze zaczekajmy, nadal jest na mnie troszkę cięta – Paradoks zarzucił Kasamii rękę na ramię. Mutantka natychmiast się spodniej wyrwała i postawiła między nimi metrowy odstęp. – A nie mówiłem?
- Nie jest fanką przytulania.
- Ty także długo tego nie łapałaś – przypomniała, próbując stłumić zakradający się uśmiech. – Lepiej już chodźmy, niektórych zanadto interesują nasze prywatne sprawy – ostentacyjnie zamaszystym ruchem wskazała grupkę nastolatków, która zatrzymała się kawałek dalej i udawała, że ogląda bilbord; wytarty i zalegający tam od miesięcy. Zabawne, że kiedy tylko skończyła mówić, „nagle" przypomnieli sobie, że się spieszą.
- Nie bierzcie tego do siebie! – zawołał za nimi Paradoks. – Nie musiałaś-
- Znowu chcesz się kłócić? – uciszyła go.
- Wyrazić własne zdanie – położył dłoń na jej plecach i poprowadził do bramek. Oleandra z tym swoim uśmiechem swatki, trzymała się z tyłu.
Zeskanowali bilety i weszli do środka.
- Ej, Oli, myślisz, że od naszej ostatniej wizyty naprawili sprzęt?
- Oby – roześmiała się lekko, nareszcie z nimi zrównując. – Żebyśmy nie musiały znowu włamywać się „za kulisy" – mrugnęła.
- Chyba nie chcę wiedzieć, co nawyprawiałyście ostatnim razem – zarówno jego ton, jak i spojrzenie sugerowało coś przeciwnego.
- Nie działały słuchawki, więc... – Oleandra zamilkła na moment, gdy przechodzili obok pracownika ochrony. – Weszłyśmy na górę – weszły na salę, a ona wskazała palcem na sufit, który był wtedy w remoncie – i oglądałyśmy stamtąd.
- Bohaterka miasta, wzór cnót – zażartował, spoglądając na Księżyc krańcem oka z prowokującą do przekomarzań miną.
Oleandra parsknęła, próbując powstrzymać niestosowny śmiech. Kasamię zamurowała, ale tylko na sekundę, bo zaledwie chwilę później roześmiała się razem z nią. Promet nawet nie zdawał sobie sprawy, jak dalekie od prawdy było to stwierdzenie. Właściwie, to obok prawdy to ono nawet nie stało – przestała się śmiać, kiedy to sobie uświadomiła.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...