Dympiry stały tam jeszcze przez kilka sekund (a może to były minuty?). Ona z kolei zamarła i wpatrywała się w swoje świecące blaskiem Życia nadgarstki przez... zresztą, a kogo to obchodzi? Czas i tak był teraz pojęciem abstrakcyjnym. Nie wiedziała, jak długo tam była, a w głowie słyszała tylko jedno pytanie, na które pomimo upływu czasu nie znajdowała odpowiedzi: Co to znaczy?
Był tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć.
Kasamia biegła i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, aż nie przekroczyła progu jaskini i nie stanęła twarzą w pseudo-twarz z Życiem. Zatrzymała się z poślizgiem i dyszała, później zastępując dyszenie niemym poruszaniem ustami. Wiedziała co chciała powiedzieć, ale nie znajdowała słów, żeby to zrobić.
Widziała pytające spojrzenie Życia i widziała jak porusza ustami, ale nie słyszała słów. Dźwięki zdawały się docierać do niej przez bardzo grubą, niewidzialną ścianę. Zresztą nie tylko dźwięki – zdała sobie sprawę, kiedy opuściła wzrok i dopiero wtedy zauważyła przytuloną do jej nóg Arię.
Zakręciło jej się w głowie i uniosła drżące dłonie, aby ją uziemić.
Życie podeszła bliżej i oparła dłoń na jej plecach, jakby bała się, że upadnie i chciała ją podtrzymać. Mała Aria z kolei odsunęła się i spoglądała na nią okrągłymi z przerażenia oczami.
Nagle bańka, która otaczała Kasamię pękła i znowu zaczęła słyszeć:
- Spokojnie, oddychaj – jako pierwszy usłyszała głos Życia, a później zaczęło docierać do niej również ciche szlochanie Arii.
- Co TO jest?! – wrzasnęła, a Życie cofnęła się w szoku.
- Spróbuj się uspokoić – spojrzała na nią z dystansem. – Weź głęboki wdech i zapytaj jeszcze raz, tym razem tak, żebym zrozumiała pytanie.
- Zamknij swój durny pysk i powiedz mi CO TO JEST!
- Powiem, tylko co mam ci powiedzieć? O czym ty mówisz?
- CO TO JEST?! – powtórzyła głośniej, niż poprzednie dwa razy, ale tym razem jeszcze uniosła ręce tak, żeby odsłonić rany. – CO TO JEST?!
- Zadrapałaś się? – zgadywała, wciąż wyraźnie zdezorientowana. Oczywiście rany Kasamii już dawno przestały świecić i w ogóle nie wyróżniały się od zwyczajnych zadrapań.
- Nie graj głupiej! Dympir, DYMPIR mnie podrapał!
- Oh... okej?
- Nie! Nie okej! – nie zdawała sobie sprawy, że ją pchnęła, dopóki nie zauważyła, że leży na podłodze. – Moje rany świeciły twoim blaskiem i nie zamieniłam się w kamień!
- To chyba... dobrze, tak? – niepewnie uniosła wzrok.
- NIE! – uderzyła w ścianę za nią. Widocznie znowu zrobiła coś dzięki czemu była bardziej duchem, niż ciałem i przez co nie mogła jej trafić. – Tak nie powinno się stać! Gadaj co jest grane! CO TO ZNACZY?!
Życie patrzała na nią, jak na wariatkę:
- Najpierw się uspokój – prosiła, ale kiedy Kasamia przybliżyła twarz do jej, odwróciła wzrok, a jej światło lekko przygasło. – Dympiry zostały stworzone z połączenia mocy mojej i Wiatru, ja... dlatego nie są w stanie cię skrzywdzić.
- Nic nie rozumiem! – małe czerwone plamki migotały jej przed oczami. – Natychmiast mów dlaczego!
W tym momencie Życie jakby się opamiętała i wstała, zmuszając ją tym samym, żeby się cofnęła. Kasamia nie spuszczała z niej oka, kiedy ta powoli się otrzepywała.
CZYTASZ
Brakujący Element
Fantasy"Kiedy noc nastanie nad światem, pełnia zaświeci na niebie, księżyc odbije światło słońca i zadecyduje, kto teraz władze sprawuję. Gdy krew spłynie na jego jasną posturę, zwycięstwo Dympirów przypieczętuje, lecz gdy księżyc biały nastanie, mroku to...