Rozdział 79

114 23 21
                                    

Dawno tak nie panikowała, a jej panikę podsycał fakt, że znowu była nieprzytomna. Nie powinna być tego świadoma.

- Nie, nie, nie! – powtarzała, rwąc włosy z głowy i chodząc w kółko po ciemnej przestrzeni swojego umysłu. Czuła na sobie zmartwione spojrzenie Życia, ale nie zamierzała na nią patrzeć. – To niemożliwe! Nie, nie, nie! To nie może być ona! Jak?! To niemożliwe! Oni- On- Ona nie żyję! Zabili ją! Błagam, nie! To nie może być ona!

- Dlaczego nie? – Życie okrążyła ją, zmuszając do zatrzymania.

- Bo w przeciwnym razie... – moja furia była nieuzasadniona. – NIE! NIE! TO NIE ONA! TO NIE MOŻE BYĆ ONA!

- Przecież widziałaś.

- To halucynacje! Mam gorączkę, pamiętasz?

- To nie były halucynacje.

- Więc chcesz mi powiedzieć, że...

- Tak, to była ona – przytaknęła.

- Ale... jak?! – to niemożliwe, była przekonana... sprawdziła. Pamiętała tamten ostatni dotyk; zimno jej skóry, ciszę jej serca. Na języku wciąż mogła poczuć tamten zapach.

Życie zwiesiła głowę.

Kasamia połączyła kropki i domyśliła się prawdy szybciej, niż powinna:

- Wtedy... wtedy, kiedy mówiłaś o tym, że nie da się przywrócić kogoś bez konsekwencji, a ja zapytałam cię i mi nie odpowiedziałaś... mówiłaś o niej, zgadza się?

- Tak.

- Więc dlaczego mi nie powiedziałaś?! Tyle czasu próbowałaś mnie powstrzymać! Jak?! To- – zamarła. – Chwila, moment... konsekwencje, jakie są konsekwencje?! – potrząsnęła jej ramionami.

Życie otworzyła usta.

Kasamia sapnęła, boleśnie zrywając się do pozycji siedzącej. Klik odsunął się od niej z wyrazem zmartwienia. Użył na niej soli trzeźwiącej. Ona jednak nie potrafiła zmusić się, żeby na niego spojrzeć, bo jej wzrok utkwiony był w Arii – nie córce, ale siostrze – która stała za jego plecami.

Minęły lata, a ona wyglądała dokładnie jak tamtego dnia, w którym... – ledwo przechodziło jej to przez myśl. – ...W którym została zabita. Miała na sobie inne ubrania, ale poza tym, jej twarz się nie postarzała, a włosy były identycznej długości. Wyglądała, a raczej wyglądałaby na zamrożoną w czasie, gdyby połowa jej twarzy nie była obwiązana bandażem.

Nie powinna była, ale jednak żyła, bo Życie się wtrąciła. Zaburzyła naturalny porządek rzeczy, mimo to... Kasamia doświadczyła czegoś, czego nie czuła od bardzo dawna. Pokoju ducha.

Oczy zalały jej się łzami i łzawiły w czasie, kiedy Klik opatrywał jej czoło (które zraniła, tracąc przytomność i spadając z leżanki).

Mówili coś, ale ona czuła się trochę, jak na innej planecie.

Aria z wyrazem przestrachu podeszła do niej i podała jej fiolkę. Kasamia nie zareagowała, ale nie zaprotestowała też, gdy siostra rozchyliła jej usta i ostrożnie zaaplikowała środek.

Kasamia przełknęła, nie krzywiąc się na jego gorzki posmak.

- Aria? – uciekło jej.

- Czy... ty mnie znasz? – nie takiej odpowiedzi się spodziewała, ale patrząc w jej brązowe oczy nie odnalazła w nich żartu, ani co gorsza, kłamstwa, było jedynie zdezorientowanie.

Czy ona... nie! – ktoś wbił metaforyczny sztylet w jej serce i przekręcił trzy razy. – To nie mogły być konsekwencje, o których wspomniała Życie. To... musiał być czas. Minęło tyle czasu. Zmieniła się.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz