Rozdział 5

530 50 20
                                    

Kasamia wpatrywała się w swoje zmęczone odbicie w lustrze. Od tygodnia ćwiczyła całkowitą dezaktywację mocy; za każdym razem jednak bezskutecznie. Już prawie zdążyła pogodzić się z myślą, że to niemożliwe, kiedy zaczęła dostrzegać efekty swoich działań.

Jednego razu udało jej się zniknąć połowę ucha, a wczoraj nawet cały ogon, wciąż jednak nie opanowała całości. Miała jednak motywacje - jeśli to opanuje naukowcy zabiorą ją na dwór. - Oczywiście tego nie powiedzieli, ale jeśli będzie wyglądać, jak normalny człowiek, jakie będą przeciwwskazania, żeby to zrobili? - A przynajmniej tak powtarzali jej Ester i Kipiti, z którymi zaprzyjaźniła się podczas ostatniego tygodnia treningów.

Nie wspominała o tym nikomu innemu, nawet swoim rodzicom i rodzeństwu. Poprawka, zwłaszcza rodzicom i rodzeństwu, ponieważ ci mieli talent do niszczenia resztek jej motywacji. Za każdym razem, kiedy im o czymś takim mówiła, żałowała tego.

Prawie nigdy nie usłyszała od nich: „świetny pomysł" czy „na pewno sobie poradzisz" ale za to, prawie zawsze dostawała teksty w stylu: „nie ma sensu" czy „to nie zadziała" albo „nie marnuj czasu, dziecko" - co było ulubionym tekstem jej mamy.

Mimo to, kiedy w końcu jej się udało i spoglądając w lustro nie widziała już mutantki, a na pozór całkiem zwyczajne, ludzie dziecko, jej pierwszym odruchem było pobiec i pochwalić się rodzicom.

- Mamo! Mamo! Spójrz! - wołała nie mogąc ukryć ekscytacji, ale jej rodzice obdarzyli ją tylko pytającym spojrzeniem, jakby nie dostrzegali różnicy.

- Czy coś się stało? - zapytała w końcu WN01.

Nim odpowiedziała celowo kręciła się i obracała jeszcze przez parę sekund w nadziei, że jednak coś zauważą. Ale w końcu się poddała:

- Nie zauważyłaś? - zaśmiała się niezręcznie. - Moje uszy i ogon zniknęły. Teraz wyglądam, jak człowiek, prawda?

Przez chwilę panowała nieprzyjemna atmosfera, a ona nie miała pojęcia skąd się wzięła. Jej mama zerkała na tatę, jakby w poszukiwaniu pomocy, a Lukas szeptał coś do Arii, która w końcu nie wytrzymała i szturchnęła go upominająco łokciem.

Z każdą mijającą sekundą czuła się coraz to bardziej niewygodnie.

- Właściwie, to nawet niezły kamuflaż - odparł w końcu Lukas, przerywając już i tak przedłużającą się ciszę. - Tylko... no widzisz, nie do końca rozumiem, po co? - posłała mu pytające spojrzenie; dla niej to było oczywiste. - Do czego to ma się niby przydać? Do walki z Dympirami? Raczej nie sądzę, ale... w sumie, przyda się jakiś kamuflaż, żeby uciec przed natrętnymi paparazzi. Masz łeb, siostra!

- Może tego nie wiesz, ale jeszcze nie ocaliliśmy świata! - fuknęła, zdenerwowana ich brakiem zrozumienia. - Więc nie jesteśmy bohaterami i prawdopodobnie nigdy nie będziemy! Zawsze będziemy tylko śmiechu wartym eksperymentem i niczym więcej, rozumiesz!? - pchnęła go, a on cofnął się zdezorientowany.

Przez chwilę wszyscy milczeli, wyraźnie zaskoczeni jej wybuchem.

- Pesymistka! - odgryzł się Lukas i odszedł wyraźnie obrażony, a ich tata poszedł za nim.

Poczuła, jak w oczach zbierają jej się drobne łezki i spuściła wzrok.

Nagle poczuła dotyk na ramieniu i uniosła wzrok. Jej mama złapała ją za dłonie i uklękła przed nią, a w jej bursztynowych oczach odbijało się zmartwienie:

- Dobrze, a teraz całkowicie szczerze, powiedz mi dlaczego, aż tak bardzo chciałaś opanować te moce?

- J-Ja po prostu chciałam, żeby naukowcy pozwolili mi wyjść, chociaż na chwilkę - szlochała. - Wiem, że boją się nas przez nasze moce, więc pomyślałam, że jeśli... - głos jej się załamał. Dopiero teraz, kiedy powiedziała na głos zdała sobie sprawę, jak niedorzecznie głupio to brzmiało.

Brakujący ElementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz