D W A

2.6K 150 18
                                    

Trzasnęłam drzwiami i podreptałam do kuchni, gdzie urzędowała moja mama (w oryginale było kobieta, ale jeśli to była ich mama, to brzmi to bardziej… przyjaźnie), co chwilę robiąc coś przy kuchence. To, co gotowała miało naprawdę przyjemny zapach, powodują, że ciekła mi ślina, mimo że nawet niczego nie spróbowałam.

- Jak w szkole, Summer? - zapytała łagodnym głosem, odwracając się w moim kierunku na ułamek sekundy.

- Nie było tragicznie. - powiedziałam, potrząsając głową i chcąc już wyrzucić ten dzień z głowy. Nie należał do bardzo udanych. - Gdzie Charlie?

- Zaraz powinien… - Nie zdążyła dokończyć, bo mój brat wszedł do kuchni, zajmując miejsce obok mnie. - Wrócić. - Skończyła.

- Co na obiad? - Zapytał, dźgając mnie w żebra, za co pacnęłam go w rękę. Charlie spojrzał na mnie z udawanym wyrzutem, a ja zaśmiałam się jedynie na jego dziwne zachowanie. - Gdzie Brooke?

- U Alice – odpowiedziała szybko kobieta, prawie nie zwracając uwagi na naszą dwójkę. - Właśnie, Summer, zejdź później na dół, muszę ci coś powiedzieć, dobrze?

- Mam nadzieję, że to nie jest wiadomość o twojej kolejnej ciąży. - Zrobiłam grymas, a blondyn siedzący tuż obok mnie zaśmiał się głośno.

- Charlie, jeszcze chwila, a sam jej to powiesz – burknęła, więc przeniosłam wzrok na, czerwonego na twarzy, osiemnastolatka.

- O dziewiętnastej widzimy się w salonie. - Puścił mi oczko i szybko wyszedł z kuchni.

Wzruszyłam ramionami i weszłam na górę po schodach. Skierowałam się do swojej sypialni, która mieściła się na końcu korytarza, tuż obok pokoju mojej młodszej siostry. Rzuciłam plecak w kąt pokoju i usiadłam przy biurku, odpalając laptopa. Weszłam na Twittera i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to post na oficjalnym koncie zespołu mojego brata i Leondre.

Bars and Melody: It will be an amazing tour, because Summer – Charlie’s sister – will join us!

- Charlie Joe Lenehan- Green! - warknęłam, wychodząc ze swojej sypialni. Nie pukałam, od razu weszłam do pokoju swojego brata, zastając chłopaka bez koszulki. - Co to ma znaczyć, że dołączę do was na trasie?

- Mówiłem temu frajerowi, żeby nie pisał nic, dopóki ci nie powiemy – burknął i rzucił się na łóżko, które ugięło się pod jego ciężarem z lekkim skrzypnięciem.

- Nie mam czasu, więc się streszczaj – sarknęłam, siadając na krześle obrotowym przy jego biurku.

- Bo każdy wie, że masz ładny… Wybacz, niebiański głos, dlatego zapytałem Johny’ego, czy możesz do nas dołączyć. Mama się zgodziła i dzisiaj mieliśmy ci powiedzieć, ale ten frajer wszystko zjebał.

- Wszystko pięknie, ale gdzie tu jest miejsce na moje zdanie?

- Liczymy na to, że się zgodzisz. - Usłyszałam głos za swoimi plecami, więc odwróciłam się i zobaczyłam Leondre, który opierał się o drzwi z łobuzerskim uśmiechem na ustach. - Naprawdę nam zależy na twojej obecności.

- I tak nie zamoczysz – mruknęłam cicho, co chyba nie do końca mi się udało, bo szatyn się zaśmiał. - Kiedy to wszystko się zaczyna?

- Jakoś… Siódmego października do trzydziestego listopada. - powiedział szybko Charlie i spojrzał na mnie. - A więc?

- Dobra, pojadę z wami. Ale jedno głupie wydarzenie i wracam do domu. - Ostrzegłam. - Nie obchodzi mnie, że już ogłosiliście, że mam być z wami w trasie. Jedno zagranie i koniec.

- Spędzimy ze sobą calutkie dwa miesiące, mała. - Oddech Devriesa ponownie dzisiejszego dnia, otulił moje ucho, powodując nieprzyjemne dreszcze. - Zobaczysz, że nie jestem taki zły, jak sobie wyobrażasz.

***

Pozmieniałam trochę, bo wydaje mi się, że tak będzie trochę lepiej. Co sądzicie jak wyjdzie im ta cała trasa ? Luuv ya x Udanego tygodnia

betowala littlebbyalien

Naughty Boy || devries ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz