Czarny samochód od mazdy zatrzymał się dokładnie przed jednym z bliźniaków. Obrzuciłam spojrzeniem dom i odpięłam pasy odwracając głowę w kierunku mojego chłopaka. Pocałował mnie w czoło i wysiadł jako pierwszy, a ja tuż za nim. Złączył nasze place razem i pociągnął w kierunku drzwi do których po chwili zadzwonił. Nie minęła chwila, kiedy za nich wyłoniła niska kobieta, która uśmiechnęła się szeroko na nasz widok.
- W końcu postanowiłaś odwiedzić swoją matkę - głośno się zaśmiałam i weszłam do środka, gdzie tak naprawdę nic się nie zmieniło od mojej przeprowadzki.
- Ogólnie to nie miałam kiedy ci podziękować za część mieszkania - powiedziałam wzruszając ramionami - A z drugiej strony stęskniłam się.
Spojrzałam się na blondynkę, która miała czuły wyraz twarzy, a później przygarnęła mnie do uścisku.
- Jak się czujesz? - poszłyśmy do kuchni, gdzie klapnęłam przy stole, kiedy rodzicielka rozlewała sok do szklanek.
- Dobrze, dzieci nadal toczą bitwy w nocy, ale zdecydowanie nie jestem gotowa na poród - westchnęłam - Boję się tego całego bólu i w ogóle.
- Mogą zrobić ci też cesarkę - dorzuciła, a ja zrobiłam grymas n twarzy, bo nigdy na to pozwolę, aby mnie rozcieli - Widząc twoją minę to nawet nie chcesz o tym słyszeć.
- Rozmawialiśmy na ten temat kilka razy - usłyszałam głos Devriesa - Za każdym razem kończyło się płaczem.
- Wiem, że taki poród może trwać nawet kilkanaście godzin, ale ja chce mieć naturalny - bąknęłam cicho - Wydaje mi się, że to Kylie będzie pierwsza, bo to chyba właśnie ona jest bardziej ta energiczna.
*
Głośno sapnęłam, kiedy udało mi się doczołgać na samą górę, gdzie Leo i Charlie mieli dać mały koncert. Rzuciłam torebką w kąt garderoby, gdzie wszyscy byli i usiadłam na kanapie.
- Chcę, aby bliźniaki były już z nami - powiedziałam nabierając powietrza, bo jednak się zmęczyłam tym wszystkim - Bycie w ciąży jest ciężkie.
Marianne cicho się zaśmiała, ale przyznała mi rację. Korzystając z tego, że Leo był czesany i w ogóle, użyczyłam sobie jego portfela, który jak miał w zwyczaju był w jego dresach. Uśmiechnęłam się lekko widząc moje zdjęcie jak i bliźniaków z ostatniej wizyty, a później zaczęłam grzebać w przegródkach, gdzie w jednej znalazłam trzy paczuszki prezerwatyw.
- Co mi szperasz - usłyszałam jego głos przy uchu na co podskoczyłam - Widzisz jestem przygotowany na następny raz jak zechce nam się uprawiać seks w dziwnych miejscach.
Poczułam znaczące spojrzenia wszystkich osób przez co moje policzki zrobiły się wręcz purpurowe- Nienawidzę cię tak bardzo - wymamrotałam prosto w jego pierś - Nienawidzę cię tak bardzo, że aż kocham co jest naprawdę niesprawiedliwe.
***
ogólnie to 50℅ tego jest pisane na komputerze soo, mogą pojawić się błędy, jak zawsze. jedynie co wam zdradzę jeszcze w tej części pojawią się już bliźniaki. mam nadzieje, że nhe umarliście z nudów i wgl.
widzimy się w następnych =)
miłego dnia/nocy
11 do końca, eh
CZYTASZ
Naughty Boy || devries ✔
Fanfiction#1 Ona go nienawidziła z niewiadomych przyczyn. On był typowym szkolnym dupkiem, a jednocześnie przyjacielem jej brata. Jest zakład.. który może dużo namieszać w życiu tej dwójki. #2 Ich życie było różnorakie, raz się układało, a później, ładnie mó...