Wszystko się zaczęło tydzień po Nowym Roku. Pani Victoria zadzwoniła do mnie, kiedy siedziałam na lekcji historii. Uwierzcie mi, spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że się obudzi. Czekałam naprawdę długo i z czasem przestałam w to wierzyć. Skłamałam nauczycielowi, że moja mama wylądowała w szpitalu i wybiegłam z klasy jak najszybciej się da. Zanim jeszcze wyszłam zauważyłam dziwny błysk w oku Collen, co trochę mnie zaniepokoiło, ale postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy. Nie miałam na to czasu. Popędziłam do szatni, ale chwilę wcześniej zahaczyłam o szafkę, gdzie wrzuciłam niepotrzebne książki. Narzuciłam kurtkę i opatuliłam się szalikiem, a następnie puściłam się biegiem do wyjścia. Pogoda całkowicie się zepsuła, było cholernie zimno, mocno wiało, a zimny deszcz tego wszystkiego nie poprawiał. Miałam jakieś trzydzieści minut do szpitala, więc szłam naprawdę szybko na tyle ile mogłam.
*
Doszłam po czterdziestu minutach cała przemoknięta. Weszłam do recepcji i bez żadnego rozglądania się weszłam do winy, która miała mnie zawieść na odpowiednie piętro. Stresowałam się, to było mało powiedziane. Umierałam ze stresu. Po minucie byłam na odpowiednim piętrze, a wzrokiem odszukałam kobietę.
- Co z nim? - zapytałam od razu, kiedy do niej podeszłam. Brunetka podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się smutno, a chwilę po tym westchnęła głośno.
- Nie pamięta ostatnich dwóch lat - powiedziała cicho - Jak na razie siedzi u niego lekarz i jakaś dziewczyna, która podała się za jego przyjaciółkę.
- Dziewczynę? - zaskoczyła mnie - Nic mi nie mówił, że ma jakieś przyjaciółki, najczęściej siedział ze mną i Chrisem oraz jego chłopakiem.
- Mówiła, że znają się niedługo - dodała, a moje nozdrza się rozszerzyły ze złości, kiedy zrozumiałam kim jest niby jego przyjaciółką. Jak wychodziłam z klasy, to przecież tam była, jakim cudem dotarła do szpitala w takim tempie? - Możesz do niego wejść..
Podziękowałam jej cicho i niepewnie nacisnęłam klamkę, który opadła pod moim naciskiem. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do przodu otwierając drzwi na oścież.
- Uhm hej? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam, ale to nie było ważne.
- Mówiłam, że one są wszędzie kochanie - powiedziała dziewczyna siedząca na łóżku mojego chłopaka - Powinnam powiedzieć Victorii, że nie powinna wpuszczać fanek, a tym bardziej psychofanek.
- Psychofanek, ależ się wysiliła Collen - bąknęłam i stanęłam pod ścianą - Powinnam to powiedzieć o tobie.
- Dlaczego uważasz, że moja dziewczyna jest psychofanką? - odezwał się osiemnastolatek, a ja rozszerzyłam oczy.
- Twoja dziewczyna? - powtórzyłam wolniej, aby dotarł do mnie sens słów - Mhm, bardzo ciekawe.
Johnson jakby czytała mi w myślach, bo uśmiechnęła się zwycięsko i na moich oczach pocałowała mojego chłopaka, który w ogóle się nie opierał i prawie natychmiastowo oddał pocałunek. To zniszczyło mnie doszczętnie.
- Jeżeli nadal będziesz nas nachodziła, wyślę po ciebie ochronę - powiedział szatyn, a ja zamrugałam kilkakrotnie, aby uwolnić się od niepotrzebnych łez, których ostatnio miałam aż zanadrzu.
- Mam nadzieję, że kiedyś wszystko sobie przypomnisz i stwierdzisz jak bardzo spierdoliłeś sprawę Devries - mój głos się załamał i zanim wyszłam rzuciłam - Życzę samego... nieszczęścia w waszym związku, Summer Lenehan.
Wyszłam z jego sali trzaskając drzwiami nie potrafiąc uwierzyć jak ta dziewczyna bardzo namieszała w naszym życiu, rozwalając nasz związek.
***
wyszło trochę inaczej niż chciałam, ale jak pisałam przestaje myśleć xd
zgadliście! lender stracił pamięć, a Collen podszywa się za jego dziewczynę, ale to jeszcze nie koniec problemów. drama wydaje się oklepana, ale wymyśliłam ją jakieś 1,5 miesiąca temu i tak jakoś mi się spodobała, a nie mam głowy do wymyślania czegoś innego.
wsm nie było u mnie czegoś takiego aż do teraz. widzimy się w kolejnym x
14 do końca, miłego dnia/nocy
CZYTASZ
Naughty Boy || devries ✔
Fanfiction#1 Ona go nienawidziła z niewiadomych przyczyn. On był typowym szkolnym dupkiem, a jednocześnie przyjacielem jej brata. Jest zakład.. który może dużo namieszać w życiu tej dwójki. #2 Ich życie było różnorakie, raz się układało, a później, ładnie mó...