Rozdział #58

3K 255 35
                                    

- Ominęło mnie coś? - spytała Hestia z lekkim zdziwieniem, wpatrując się w uśmiechającą Wandę i Natashę.

- Nie mówcie jej, bo zabije nas gołymi rękami - parsknął śmiechem Clint, ustawiając na stole talerze.

- Jestem za - Bruce uniósł lekko kąciki ust.

Hestia odłożyła nóż na bok i założyła ręce na siebie, odwracając się w kierunku wielkiego stołu, przy którym siedziało kilka osób.

- Nad tym morderstwem się zastanowię. Co zrobiliście? - spytała, opuszczając dłonie wzdłuż ciała.

- Kim była ta kobieta, która przyszła do ciebie i Lokiego? - spytała Pepper, odwracając się w stronę dziewczyny.

Hestia otworzyła usta, aby coś odpowiedzieć, gdy nagle zmarszczyła brwi i obdarzyła wszystkie osoby zdziwionym spojrzeniem.

- Dołączam się do pytania - uśmiechnął się wrednie Tony, kiwiąc na krześle do tyłu - Całkiem nieźle wyglądała, więc może gdybym...

Pepper zacisnęła usta w wąską linię i złapała w dłoń ścierkę, którą rzuciła prosto w twarz mężczyzny. Wszyscy, włącznie z Visionem parsknęli śmiechem.

- Dobra, dobra, już - Tony odłożył kawałek materiału na stół - Nie musisz mnie odrazu bić. Przecież jeszcze nic nie zrobiłem.

- I nie zrobisz - odgryzła się wrednym tonem Hestia, zanim Pepper zdążyła odpowiedzieć - Sif prędzej cię oskóruje i udusi gołymi rękami, niż postanowi się z tobą przespać, więc nie rób sobie złudnych nadziei.

- Szkoda - mruknął pod nosem mężczyzna, kołysząc się niebezpiecznie daleko na krześle.

- A teraz zasadnicze pytanie - zaczęła mówić szatynka, opierając się o blat kuchenny - Obserwowaliście nas, tak?

W kuchni nastała niezręczna cisza, przerywana jedynie stukaniem noża, który trzymała Natasha w dłoni, o drewnianą deskę do krojenia.

- Mówiłem, że nas zabije - mruknął pod nosem Clint, wracając do układania zastawy na stole.

- Nie, jeszcze nie - pokręciła głową ze zrezygnowaniem - Po pierwsze: mogliście przynajmniej uprzedzić, to nie robiłabym z siebie debila. Po drugie: po co to zrobiliście?

- Dla bezpieczeństwa - wzruszył ramionami Steve - Nie ufamy Lokiemu i ty też nie powinnaś. Lepiej mieć go na oku.

- Okej... - przytaknęła powoli Hestia, zastanawiając się, jak uratować tyłek z takiej sytuacji - Ale to ja go miałam pilnować, a nie wy, mnie.

- Też racja - Wanda machnęła dłonią, a z szafek wyleciało ponad dziesięć szklanek otoczonych czerwonymi strugami światła - Próbowałam im tłumaczyć, że nic ci się nie stanie i bądź co bądź, lepiej nie wtrącać się w czyjąś prywatność, ale nie posłuchali.

- W efekcie czego, podejrzewam, że nie zrozumieliście ponad połowy rozmowy - odparła szatynka z grymasem na twarzy.

- Ta... To było lekko dziwne - Natasha obdarzyła dziewczynę szybkim spojrzeniem.

- Powiedzcie mi jeszcze, że w pokoju mam kamery, które regularnie przeglądacie, to już w ogóle się załamię - mruknęła Hestia pod nosem, biorąc w dłoń talerze z dwoma pizzami.

- Nie - zaśmiał się Tony - Pokoje są czyste. Żadnych podsłuchów, kamer, ani pluskw.

Hestia westchnęła z irytacją i położyła pośrodku stołu dwa talerze z jedzeniem, aby po chwili obrócić się i wziąć w dłonie dwie pizze, które czekały na nią na blacie kuchennym.
Kilka osób uważnie obserwowało jej ruchy, a szatynka widziała, że wręcz biją się z myślami, chcąc zadać jej jakieś pytania.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz