Rozdział #31

3.9K 284 318
                                    

Stark Tower wydawało się być zupełnie wymarłe, gdy w drodze do kuchni, Hestia nie minęła się z żadną osobą. Nie zamierzała rozwodzić się nad słowami Thora, które usłyszała poprzedniego wieczoru... Mogłoby to doprowadzić ją do dziwnych wniosków, a w tej chwili ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje są kłopoty.

Zatapiała się w swoich myślach, leniwie przewracając łyżką, nasiąknięte mlekiem kukurydziane płatki, biorące kąpiel w fioletowej misce. Podparła głowę na lewej ręce, co jakiś czas zerkając za okno znajdujące się przed nią - jak gdyby miało ono pomóc rozwiązać jej problemy. Pogoda w Nowym Jorku była wręcz... Paskudna. Wielkie, szare chmury snuły się po pozbawionym słońca niebie, co jakiś czas sprawiając, że miasto kąpało się pod kroplami deszczu.

Dziewczyna ubrana była w luźną, błękitną bluzę, którą narzuciła na siebie w ostatniej chwili, gdy poczuła, że wraz z paskudną pogodą temperatura powietrza gwałtownie spadła. Mogła wyglądać jak bezdomny, ważne żeby było jej ciepło i wygodnie.

Nie wiedziała kiedy Avengersi wylecieli Quinjetem do Peru, zdawała sobie sprawę natomiast z tego, że przez kilka dni jej najbliższym towarzystwem będzie Pan Wielki Książe. Ugh...

- Od ponad dziesięciu minut wpatrujesz się w miskę. Zaczęłaś bawić się w przepowiadanie przyszłości z kukurydzianych płatków i ja nic o tym nie wiem? - usłyszała za sobą głos Lokiego.

Jęknęła i odsunęła niemal nietknięte jedzenie na bok białego blatu. Położyła głowę na rękach i umarła... A przynajmniej to chciała zrobić. Nie miała dzisiaj humoru na robienie czegokolwiek, o rozmowie z Lokim nie wspominając.
Spojrzała na okno, po którym leniwie spływały krople deszczu, mrużąc lekko oczy. Dlaczego nikt nie może dać jej spokoju przez chociaż jeden dzień?

- Idź sobie - mruknęła, przez zaciśniętą szczękę - Nie mam humoru na rozmowę... A tym bardziej na rozmowę z Tobą.

- Uwaga, bo się obrażę - stanął po prawej stronie dziewczyny, która czuła jego palące spojrzenie na sobie - Wyglądasz okropnie.

- Co ty nie powiesz? Uwierz mi, bez twojego bystrego spostrzeżenia też zdawałam sobie z tego sprawę - przeczesała dłonią lekko splątane włosy.

W czasie krótkiej chwili ciszy, która nastała pomiędzy Hestią, a Lokim, szatynka rzuciła szybkie spojrzenie mężczyźnie. Ubrany był w czarną koszulę z długimi rękawami, zapiętymi na nadgarstkach. Dziewczyna westchnęła, spoglądając na jego zamyśloną twarz i błyszczące oczy, które wpatrzone były w panoramę miasta.

- O co wczoraj chodziło Thorowi? - wypaliła odrazu, nie będąc w stanie się powstrzymać od zadania tego pytania.

Przez twarz Lokiego przebiegł niemal niewidoczny grymas, który nie uszedł uwadze Hestii.

- Nie wiem - odpowiedział obojętnym tonem głosu.

- Wiesz - dziewczyna wyprostowała się i poprawiła włosy - Tylko nie chcesz mi powiedzieć - spojrzała przymrużonymi oczami na jego twarz - O co mu chodziło?

- Co mam Ci odpowiedzieć? - spytał po chwili ciszy, odwracając głowę w jej kierunku - Jestem jak chodzące przekleństwo. Każdą osobę, która się do mnie zbliży spotyka coś strasznego i to zazwyczaj z mojej winy. Nie przywiązuję się do ludzi, wręcz ich od siebie odpycham, więc... - schował ręce nerwowo do tyłu - ...nic dziwnego, że nawet Thor to zauważył.

Hestia spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem i smutkiem, a po chwili uciekła wzrokiem na bok, kładąc głowę z powrotem na rękach.

- Czyli nie tylko ja nie mam dziś humoru... - mruknęła pod nosem, zastanawiając się nad słowami bruneta.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz