Rozdział #83

3.2K 270 163
                                    

"Poza tym, uważaj, bo nie wszędzie jest tak pusto jak tutaj."

Gdyby tylko mogła, to zrzuciłaby za te słowa Lokiego z konia. Nie chodziło nawet o to, że poraz kolejny skłamał, ale mógł chociaż powiedzieć Hestii, że im bliżej pałacu będą się znajdować, tym tłok na ulicach będzie rósł. Będzie BARDZO rósł.
Chociaż, jeśli tylko istniałaby taka możliwość, to szatynka zapadłaby się pod ziemię i teleportowała z powrotem na Midgard. Nienawidziła większych zgromadzeń ludzi, nienawidziła, gdy ktoś zwracał na nią uwagę i umierała wewnętrznie, gdy widziała, jak Asgardczycy kłaniają się Lokiemu.
Niby mogła się tego spodziewać, w końcu jest Księciem, ale... Sposób w jaki na niego patrzyli, sprawiał, że zaczynała coraz bardziej wątpić w to, że kiedykolwiek przystosuje się do życia tutaj. Szanowali go, to było jasne, ale ten cień strachu na ich twarzach był... lekko przerażający. Dla Hestii oczywiście, bowiem brunet nie zwracał na swoich poddanych najmniejszej uwagi.

- Ej, Panie Kamienna Twarz - pstryknęła palcami i dorównała tempa mężczyźnie - Mógłbyś mi powiedzieć za ile będziemy? - przekrzywiła lekko głowę na bok - Czuję się tu jak jakaś drogocenna rzecz w gablotce, którą ludzie przyszli oglądnąć i ocenić.

- Nie przejmuj się. W pałacu będzie gorzej - uśmiechnął się i obdarzył ją kpiącym spojrzeniem.

- Jeśli jeszcze powiesz, że od teraz mam Ci się kłaniać na każdym kroku, Książę, to nie ręczę za siebie - syknęła z ironią.

Zacisnęła dłonie na wodzach, gdy kobieta w czerwonej sukni, którą minęli - dygnęła na ich widok.

- To nie jest głupi pomysł, wiesz? - parsknął cicho, a Hestia prychnęła pod nosem - Nie, Lined. Ja umierałbym ze śmiechu, a ty zabiłabyś mnie po trzecim razie, więc podziękuję.

- Oh, jakże to szlachetnie ze strony Waszej Wysokości - powiedziała z kamiennym wyrazem twarzy.

Loki popatrzył na nią ze zdziwieniem, a po chwili obydwoje parsknęli idiotycznym śmiechem.

- Jesteś głupia - przewrócił oczami z rozbawieniem.

- Uświadomiłeś mnie w tym przekonaniu już kilka miesięcy temu. Nie musisz się powtarzać - odgryzła się wrednym tonem głosu.

Po chwili ciszy, przeniosła wzrok na złoty pałac przykryty niewielką warstwą śniegu, który znajdował się przed nimi. Był... duży. Bardzo duży. I piękny, jak gdyby wyjęto go prosto z mitycznych baśni.
Zmrużyła lekko oczy, gdy promień zimowego słońca uderzył ją w twarz i westchnęła cicho.

- Ej, wiesz co? - spytała, nie odrywając od niego spojrzenia - Gdy spotkałam się poraz pierwszy z Thorem, to powiedział mi on, że uważasz, że Odyn przesadził z tym... złotem - machnęła dłonią w bliżej nieokreślonym geście i przeniosła wzrok na Lokiego - Moja duma na tym ucierpi, ale muszę się z tobą zgodzić.

- Jak miło. W końcu ktoś względnie normalny - uśmiechnął się wrednie, a Hestia przewróciła w odpowiedzi oczami.

- Za ile będziemy? - spytała szybko, widząc, że mężczyzna zamierza coś jeszcze powiedzieć.

- Odbij w lewo.

- Co?

Zanim Hestia zdążyła się zorientować co miał na myśli Loki, ten skręcił gwałtownie w jedną z bocznych uliczek.
Zatrzymała swojego konia i westchnęła z irytacją. Skierowała się spokojnie za brunetem, zaciskając usta w wąską linię.

- Myślałam, że do pałacu będzie prowadzić główna droga - mruknęła sama do siebie, a mężczyzna obdarzył ją szybkim spojrzeniem.

- Do bocznych wejść prowadzą boczne uliczki - uśmiechnął się tajemniczo - Poza tym, skoro nie lubisz dużych zgromadzeń to proszę bardzo. Pusto i cicho.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz