Rozdział #33

3.5K 246 74
                                    

- Eh, dobra, zaczyna mi się lekko nudzić - przetarła delikatnie oczy i spojrzała na Lokiego, który założył ręce na siebie.

- A mówisz mi to, ponieważ...? - spytał, unosząc jedną brew do góry.

- Zagrajmy w coś - odparła bez chwili namysłu, odkładając kubek na blat z głośnym hukiem.

- Zwariowałaś? - prychnął pod nosem.

- Mhm - przytaknęła niemal nieświadomie - To zdecydowanie lepszy pomysł od siedzenia i wpatrywania się w okno.

- Zawsze można spróbować wzajemnie się pozabijać - parsknął śmiechem.

- Nie mam w zwyczaju bić się z Bogami - przewróciła oczami - Poza tym, nie możesz mnie zamordować - prychnęła, mając na myśli oczywiście ową "karę", którą nałożył na Lokiego, Odyn.

- Jesteś tego pewna? - zmrużył lekko oczy i wbił w nią zimne spojrzenie.

Dziewczyna odwróciła szybko twarz w kierunku bruneta, niemal tonąc w jego szmaragdowych tęczówkach. Przez jej plecy przeszedł dreszcz, a ona sama schowała ręce za siebie. Poczuła nieprzyjemne ukłucie wewnątrz klatki piersiowej i westchnęła z bezsilności, zaciskając usta w wąską linię.

- Nie jestem - zmrużyła oczy - Zresztą... Czy przebywając w twojej obecności mogę być czegokolwiek pewna? - spytała wrednym tonem głosu, spoglądając prosto w oczy Lokiego.

- Nie - uśmiechnął się fałszywie.

Brunet pochylił się lekko do przodu i, ku zdziwieniu Hestii, ujął jej podbródek w palce. Uniósł jej głowę do góry, niemal rozkazując, żeby spojrzała mu prosto w szmaragdowe i przesiąknięte okrucieństwem oczy. Dziewczyna poczuła niewyobrażalny ciężar wewnątrz klatki piersiowej, gdy Loki zbliżył do niej swoją twarz, a jego zimny oddech musnął jej skórę.

- Ale dzięki temu robi się ciekawiej, prawda? - uśmiechnął się szeroko, a Hestia zmrużyła oczy.

- Owszem - chciała przeciwstawić się uściskowi bruneta, przekrzywiając głowę na bok, lecz mężczyzna zacisnął mocniej palce na jej skórze - Ale raczej mogę być pewna tego, że nie postanowisz nagle rozwalić całego Midgardu ze mną włącznie? - spytała z lekkim uśmiechem.

- Nie, nie możesz - parsknął fałszywie i puścił podbródek Hestii - Chociaż... Na chwilę obecną mam lepsze rzeczy do roboty.

- Jak chodźby...? - uniosła jedną brew do góry, zakładając ręce na siebie.

- Jak chodźby ignorowanie i doprowadzanie cię do szału - uśmiechnął się wrednie, a dziewczyna posłała mu znudzone spojrzenie.

- Miło mi, że dostarczam Księciowi rozrywki - ukłoniła się sarkastycznie, niemal zabijając Lokiego wzrokiem.

Już chciała wyjściu z pomieszczenia i udać się w spokoju do swojego pokoju, gdy poczuła w swojej kieszeni wibracje. Jęknęła bezsilnie i nie sprawdzając wyświetlacza telefonu, odebrała połączenie.

- Słucham - mruknęła smętnie.

Doprawdy, dzisiaj był narodowy dzień zamęczania Hestii telefonami i niezapowiedzianymi wizytami. Najpierw Królowa Frigga, potem Peter, Ellie, a teraz...

- Mamy problem, Lined - usłyszała przy uchu głos Fury'ego.

Wciągnęła szybko powietrze, podchodząc do blatu kuchennego i opierając się o niego. Słysząc słowa "mamy problem" od samego dyrektora Tarczy nie było zachęcającym i optymistycznym początkiem dnia. W głowie odrazu przetasowała wszystkie możliwe sytuacje, które mogły się wydarzyć: od tego, że Avengersi natknęli się w Peru na cholernie uzbrojoną bazę Hydry, po to, że Loki jednak coś zrobił, a ona nie miała o tym pojęcia. Druga opcja zdawała się jej niemal awykonalna, biorąc pod uwagę, że mężczyzna stał tuż przed dziewczyną, wpatrując się w nią lekko zdezorientowanym wzrokiem. Z trzeciej strony, wiadomo, Bóg Kłamstw, bla, bla, bla...

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz