Rozdział #11

4.3K 292 133
                                    


Natasha już chciała otwierać celę, gdy nagle Hestia machnęła do niej porozumiewawczo ręką.

- Nie wchodź, Nat - mruknęła spoglądając na Lokiego - Mógłbyś to łaskawie zdjąć z mojej szyi? Wolę mieć głowę na miejscu.

- No proszę, proszę, jaka pyskata - odezwał się Bóg przyciskając mocniej ostrze do skóry i powodując na niej lekkie nacięcie.

- Ał... - mruknęła ironicznie Hestia, przewracając oczami - Zabieraj sztylet póki jeszcze mam cierpliwość.

- Myślisz, że się ciebie boję, nędzna Midgardko? - spytał, wykrzywiając usta w złoźliwym uśmiechu. Thor i Natasha przyglądali się scenie z lekkim przerażeniem.

- Myślę, że nie - odezwała się szatynka - Ale to już twój błąd.

Ręka Hestii powędrowała nagle w kierunku kieszeni z bronią. Bez zastanowienia wyciągnęła z niej nóż i zaatakowała Lokiego w ramię. Ten widząc zamiary dziewczyny, zrobił zgrabny unik, zamachnął się i przeciął agentce lewą dłoń od wewnątrz, z której po chwili popłynęła szkarłatna krew. Szatynka syknęła i rzuciła w Boga bronią, celując w jego brzuch. Spudłowała, a brat Thora w odwecie podciął jej nogi. Hestia skutecznie odskoczyła na bok jednak Loki był szybszy i wbił sztylet w kawałek ubrania dziewczyny, tym samym przyszpilając ją do ściany.

- Ale żeby tak Boga atakować? - uśmiechnął się wrednie i podszedł do brązowookiej, która bezskutecznie próbowała się wyrwać.

- Dzięki - mruknęła spoglądając na rozciętą dłoń, z której płynęła ciurkiem krew - Mógłbyś mnie łaskawie odczepić?

- Do usług - odpowiedział z jadem w głosie jednocześnie wyciągając sztylet ze ściany - Nie trzeba było zaczynać, Midgardko.

- Ja się do ciebie nie zwracam per Asgardczyku. Przecież wiem, że wiesz jak mam na imię - sarknęła i schyliła się po swoją broń.

- Skąd wiesz, że jestem Asgardczykiem? - spytał z wrednym uśmiechem.

- Ja wiem dużo rzeczy... Książe - parsknęła dziewczyna i spojrzała na ranę - Oddaj sztylet.

- Wybij to sobie z głowy - warknął opierając się o ścianę.

- Bracie, pójdź na ugodę - odezwał się Thor, który spojrzał na Lokiego błagającym wzrokiem.

- Po pierwsze, od kiedy ja chodzę z kimś na ugodę, co? Po drugie, nie nazywaj mnie tak - syknął, a Hestia zmarszczyła lekko brwi, wycierając krew w ubranie - Dobrze wiesz kim jestem... Synu Odyna - warknął i schował sztylet w miejsce, z którego poprzednio go wyciągnął. Szatynka obrzuciła braci pytającym spojrzeniem i przełknęła ślinę.

- Wyłaź stąd zanim się jeszcze rozmyślę i cię zabiję - rozkazał agentce i usiadł na krześle. Ta popatrzyła na niego zdziwionym wzrokiem i po chwili spytała.

- Ale co? Żadnej próby mordu, albo chęci uwolnienia się? Nic z tych rzeczy? - mruknęła obserwując bruneta.

- A powiesz mi, co według ciebie mógłbym robić po wyjściu stąd? Chętnie posłucham - założył nogę na nogę i oparł się o krzesło.

- E... - mruknęła, mrugając oczami. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała, a najgorsze było to, że Loki miał częściowo rację - Dobra, nieważne - machnęła ręką i przy pomocy Natashy wyszła z pomieszczenia.

- Nic ci nie jest Hes? - spytała Czarna Wdowa podbiegając do dziewczyny.

- Natasha, spokojnie. Miewałam gorsze rany - uspokoiła ją i przewróciła brązowymi oczami.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz