Rozdział #3

5.5K 298 988
                                    


Kot?!

- Co do cholery? - zadała pytanie retoryczne i kucnęła, aby przyjrzeć się leżącej kupce futra.

Szczerze mówiąc? Nie wyglądało to najlepiej. Zwierzę było widocznie zaniedbane, pobrudzone, a w czarnej sierści miało resztki trawy i gałązek. Kot leżał na wycieraczce i wpatrywał się w Hestię zielonymi oczami.

- Słyszałam o podrzucaniu dzieci ale żeby koty? Ja pieprze, do czego ten świat zmierza...? - mruknęła spoglądając na futrzaka - No i co ja mam z tobą zrobić? Chodź biedaku, ktoś musi się tobą zająć - powiedziała i ujęła kota w dwie ręce, starając się być jak najdelikatniejsza.

Jego zapach daleki był od cudownego, a wygląd zostawiał wiele do życzenia. Albo ktoś specjalnie podłożył jej zwierzę albo... Nie. Nie było innej opcji. Jeszcze nie jest głucha, a ewidentnie ktoś zapukał w jej drzwi.

- Meow! - miauknął kot próbując wyrwać się z rąk dziewczyny

- Oj, zatkaj się. Próbuję ci pomóc idioto - warknęła przytrzymując mocniej istotę - Najpierw cię trzeba wykąpać bo niemiłosiernie śmierdzisz - parsknęła, kierując się w stronę łazienki.

Kot chyba nie podzielał jej zdania bo w odwecie przeciął pazurami jej skórę na ramieniu, zostawiając na pamiątkę trzy piękne szramy.

- Dzięki - warknęła i weszła do biało - niebieskiego pomieszczenia.

Łazienka nie była przestronna, jednak wystarczająca. Włożyła zielonookiego kota do wanny i popatrzyła na niego czujnym wzrokiem.

- Słuchaj, jeśli zaczniesz uciekać to trafisz z powrotem za drzwi. Nie mam siły się z tobą męczyć - mruknęła patrząc na jego reakcję. Zwierzę spojrzało na nią i mruknęło gardłowym dźwiękiem.

- Uznam to za zgodę na kąpanie - parsknęła i zaczęła ustawiać temperaturę wody.

Odkręciła kran i zmoczyła lekko brudne futro. O dziwo, kot chyba zrozumiał czym będzie groziło nieposłuszeństwo bo zamiast wyrywać się, siedział spokojnie z lekko zmarszczonym nosem. Nie zastanawiając się długo, Hestia zaczęła zmywać wszelkie świństwo, które nie wiadomo dlaczego postanowiło wczepić się w jego sierść.

***

Po kilkuminutowym prysznicu kot w końcu zaczął wyglądać jak prawdziwy kot. Dziewczyna wyjęła go z wanny i położyła na czerwonym ręczniku.

- No i co ja mam z tobą zrobić? - spytała wycierając zwierzę - Nie nadaję się na tymczasową opiekunkę o przygarnięciu ciebie już nie wspominając - spojrzała na kota dokładnie mu się przyglądając.

Wyglądał jak typowy dachowiec - cały czarny, zielone oczy, krótka sierść. Nic nadzwyczajnego. Zwierzę miauknęło i otrzepało się porządnie.

Po chwili kot obrócił się i poszedł powolnym krokiem w kierunku drzwi od łazienki.

- Ugh... - mruknęła, patrząc na dachowca, który bezskuteczne próbował otworzyć drzwi łapami i pazurami.

Hestia wstała i otrzepała ubranie z resztek sierści. Otworzyła wyjście kotu, a ten w zamian odmiauknął, spoglądając na nią.

- Nie zabieram cię do weterynarza, bo nie wyglądasz na chorego. Pcheł i kleszczy nie masz, a mi się nie chce marnować czasu. Rozgość się... Czy coś. Zaraz ci dam wodę do picia - odbiło jej. Zdecydowanie.

Zaczęła rozmawiać ze zwierzęciem, które najprawdopodobniej nawet nie wie co się dzieje. Chyba. Czarnofutry skierował się szybkim krokiem do salonu aby po chwili wskoczyć na sofę i zacząć się lizać. Dziwne... Wydawało się dziewczynie, że zwierzęta potrzebują czasu by się zaklimatyzować... W każdym razie nie spotkała się jeszcze z kotem, który porusza się po jej mieszkaniu swobodniej niż ona sama.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz