- Co ty tak właściwie z tego masz, co?
Hestia założyła ręce na siebie i zatrzymała się kilka metrów przed wejściem do zatopionego w mroku lasu, zanim zdążyli opuścić polanę należącą do Nidhogga. Loki westchnął cicho i obdarzył ją pytającym spojrzeniem.
- O co ci znowu chodzi?
- Ta cała akcja przed chwilą była zbyt urocza jak na ciebie - machnęła dłonią w bliżej nieokreślonym geście - Błagam cię, przecież wiem jaki jesteś. Nie uwierzę, że z dobroci swojego kochanego serca uparłeś się, że będziesz chodził do tego lasu z misją wolontariusza i pomagał smokom, nie oczekując za to nic w zamian.
- Jak ty mnie dobrze znasz - uśmiechnął się prześmiewczo - Olśnię cię, Lined. Dogadałem się z nimi jakieś sześćset lat temu. Przysługa za przysługę, co oznacza, że gdybym ich potrzebował, to zawsze mogę tu przyjść.
- Aa... Jasne - przytaknęła mu z irytacją - Robisz sobie dupochron na wypadek, gdyby coś się spierdoliło, bo chcąc nie chcąc, w takiej na przykład wojnie smoki mogłyby dać Ci pewną przewagę.
Zmierzyła go znużonym spojrzeniem, a Loki obdarzył ją morderczym wzrokiem, zakładając ręce na siebie.
- Tak, Lined. Właśnie to robię - syknął zimnym tonem głosu - Im to nie przeszkadza. Mnie również. Skoro wszyscy są zadowoleni, to o co ci chodzi?
- Nie wiem, nie pomyślałeś czasami, że naprawdę można się z kimś przyjaźnić i nie oczekiwać od niego nic w zamian? - westchnęła, przygryzając nerwowo zranioną wargę - Tak się nie da żyć, Loki. Ty jesteś jak cholerny kalkulator, który oblicza co mu się opłaca robić, a co nie. Gdybym nie mogła robić za kartę przetargową, która pomogła Ci tu wrócić, to też byś mnie zupełnie zignorował, prawda?
- Jak miło, że w końcu do ciebie dotarło - prychnął, a Hestia spojrzała na niego z wyrzutem - Czego ty się tak właściwie po mnie spodziewałaś?
- Że nie będziesz się zachowywał jak pieprzona ruletka - warknęła, poprawiając swoją bluzkę - Ja właśnie nie wiem kompletnie czego mogę się po tobie spodziewać. Raz jesteś miły, raz obrażasz wszystkich wokół, potem kłamiesz mi w żywe oczy, żeby na następny dzień olśnić mnie, że to była część większego planu. Co Ty tak właściwie chcesz osiągnąć takim zachowaniem? Odsunąć od siebie wszystkie osoby, z którymi miałeś jakąkolwiek relację i zranić ich tak, żeby już nigdy nie zaczęły darzyć cię jakimś bliższym uczuciem? Bo ja już naprawdę nie wiem - rozłożyła bezwiednie ręce na bok.
- Tak, dokładnie o to mi chodzi - syknął, zanim zdążył się zastanowić, a dziewczyna popatrzyła na niego z lekkim zdziwieniem - Dobrze wiesz jaki jestem, i że w osobach, które ucieszyłyby się z mojej śmierci, zaczynam się już powoli gubić. Posiadanie jakichkolwiek bliskich to słabość, Lined. Przejrzyj na oczy. Sama mówiłaś, że ta cała wasza Hydra, gdy chciała kogoś złamać, to kogo najpierw zabijała? Żonę? Córkę danej osoby? Rodziców? - zacisnął usta w wąską linię, opuszczając wzrok - Jestem na celowniku zbyt wielu istot, żeby narażać niepotrzebnie ludzi mnie otaczających, ale też samego siebie. Wiem, że nie zrozumiesz, ale to jest prosta logika: skoro będę trzymał się sam, to nie będzie też osób, których śmierć mogłaby mi cokolwiek zrobić, więc... Tak, ja po prostu odgradzam się od innych. Dobrze poza tym wiesz, że raczej nie jestem osobą potrafiącą wchodzić w normalne relacje i nie sprawia mi to żadnej radości.
Hestia odetchnęła ciężko i poprawiła nerwowo włosy. Sytuacje, w których Loki po prostu mówił to, co kłębiło się w jego głowie były na tyle rzadkie i uderzały ją niczym seria pocisków, że zazwyczaj zapominała po takim monologu co powinna odpowiedzieć. A raczej nie należała do małomównej grupy osób, którym wysiłek sprawiłoby wypowiedzenie kilku zdań.
CZYTASZ
Prawdomówny Kłamca || Loki Laufeyson
Fanfiction"Każda kobieta marzy o spotkaniu Księcia na białym koniu. Cóż... Ty dostałaś Księcia, który będzie próbował cię zabić. Optymistycznie, prawda?" Nie będę opowiadać wam o latających smokach, jednorożcach, romansach wyjętych niczym z filmu i Księżniczk...