Rozdział #85

3.2K 266 112
                                    

"Dwa piętra do góry, korytarzem prosto i na końcu w prawo. Trzecie, dwuskrzydłowe drzwi na lewo."

Zadanie na teraz: znaleźć jakiekolwiek schody i nie zgubić się wewnątrz tego gigantycznego labiryntu korytarzy.
A uwierzcie Hestii na słowo, było to trudne do zrealizowania. Każda odnoga holi, wszystkie drzwi do komnat wyglądały niemal tak samo, różniąc się jedynie runami wygrawerowanymi ozdobnie na drewnie. Prawdę mówiąc, wolała nawet sobie nie wyobrażać, ile musiała trwać budowa pałacu, w którym się aktualnie znajdowała, o ilości pięter i pokoi wewnątrz niego nie wspominając. Chociaż była niemal pewna, że liczby przekraczają setki, jak nie tysiące.

Westchnęła i obróciła spokojnie głowę, kiedy nagle jedna z dworek otworzyła gwałtownie drzwi, wychodząc ze swojej komnaty. Obdarzyła Hestię szybkim spojrzeniem i poprawiła białą suknię dłonią, wymijając ją. Skierowała się w kierunku, z którego ta przyszła, a potem zniknęła za rogiem korytarza, nie poświęcając szatynce zbędnej uwagi i zostawiając ją samą.

***

Gdyby tylko mógł, to Loki podszedłby w tej chwili do Odyna i udusił go własnymi rękami. Sądząc jednak po wyrazie twarzy Friggi, ta również miała na to ochotę, bowiem pomysł zaproszenia Farbautiego do Asgardu był na tyle idiotyczny, że nawet przebijał Lined i jej głupie pytania.

Mężczyzna zmrużył lekko oczy i spojrzał na Wszechojca siedzącego na tronie, kiedy poczuł na sobie palący wzrok czerwonych tęczówek, który wbrew sobie zignorował. Nie ufał temu Jotunowi, a wpuszczanie go do sali tronowej, aby przebywał bez żadnej ochrony z rodziną królewską było... Idiotyczne? Cóż, nie lubił się powtarzać, ale nie znalazł w tej chwili innego określenia pasującego do opisania obecnej sytuacji.

- Gdzie jest Hestia? - nagle usłyszał w swojej głowie głos Friggi, na którą przeniósł wzrok.

- Poszła do Thora - niemal niewidocznie wzruszył ramionami.

- Zgubi się - odpowiedziała z lekkim rozbawieniem - O ile już tego nie zrobiła.

- Bardzo możliwe - odparł, unosząc wrednie kąciki ust.

Królowa schowała ręce za siebie i obdarzyła szybkim spojrzeniem Farbautiego, aby po chwili przenieść wzrok na Odyna. Poprawiła nerwowo kosmyk włosów i przewróciła oczami.

- Wiecie co? Nie umiem przebywać w pomieszczeniu z atmosferą tak gęstą, że jeszcze chwila i będzie można kroić ją nożem - westchnęła z lekkim rozdrażnieniem w kierunku swojego męża, zupełnie nie zwracając uwagi na obecność Jotuna - Pójdę po Hestię, a wy załatwcie wszystko zanim przyleci Helmvald.

Uniosła delikatnie srebną suknię i zeszła z podestu, na którym znajdował się tron, odprowadzona obojętnym spojrzeniem trzech osób.

- Sapentia chciała się z tobą widzieć - powiedział Loki znudzonym głosem.

Kobieta odwróciła głowę w jego kierunku i skinęła w potwierdzeniu, na znak, że zrozumiała. Popchnęła wielkie, ozdobne drzwi i wyszła z sali tronowej, a odgłos stukotu jej obcasów powoli ucichł na korytarzu.

- Więc... - odchrząknął po chwili Odyn, zwracając na siebie uwagę dwóch mężczyzn - Dostałem od Thora podpisany dokument, Loki, więc tak właściwie możesz iść razem z Friggą i...

- Nie - wciął mu się w zdanie brunet, przechylając głowę na bok - Mam kilka pytań do naszego gościa, na które wolałbym poznać odpowiedź - syknął zimnym głosem, przenosząc wzrok na Farbautiego, który w odpowiedzi zmrużył lekko krwistoczerwone oczy.

- Zapewniam, Wasza Wysokość, że nie mam w stosunku do Asgardu złych zamiarów - odpowiedział sucho, przyglądając się mężczyźnie.

- W to nie wątpię - odparł Loki z największym sarkazmem w głosie, na jaki go było stać - Bardziej chodziło mi o to, skąd wiedziałeś o tym, że to ja powinienem zasiadać na stanowisku, które ty bezprawnie przejąłeś - spytał bez owijania w bawełnę, obserwując reakcję Jotuna.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz