Rozdział #65

3.4K 266 235
                                    

- To samo mówiłaś kilka dni temu i coś Ci chyba nie wyszło - uśmiechnął się wrednie, a dziewczyna obdarzyła go znudzonym spojrzeniem.

- Panno Lined?

Głos Jarvisa przerwał ich rozmowę, zanim Hestia zdążyła rzucić wredną uwagę w stronę Lokiego. Westchnęła z irytacją, zakładając ręce na siebie i unosząc delikatnie wzrok.

- No co? - rzuciła pytanie w powietrze, nerwowo stukając palcem o wewnętrzną stronę dłoni.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale Panie Romanoff i Maximoff czekają na Panią na osiemnastym piętrze. Mówią, że to coś ważnego - przekazał informację obojętnym tonem głosu.

- Będę za trzy minuty - poprawiła kosmyk włosów, który opadł na jej twarz i spojrzała na Lokiego - Dokończymy później.

***

Hestia wysiadła z windy, gdy ta zatrzymała się na osiemnastym piętrze, tym samym otwierając drzwi z charakterystycznym piknięciem. Nie miała pojęcia czego mogą chcieć od niej kobiety, ale oby było to coś ważnego i ruszenie się z pokoju miało jakikolwiek sens.
Szybkim krokiem skierowała się w stronę kuchni, z której dochodziły do niej stłumione głosy. Skręciła w prawo, a gdy stanęła w przejściu, Natasha z Wandą rzuciły jej szybkie spojrzenia, przerywając rozmowę. Oparły głowy na rękach i uśmiechnęły się delikatnie.

- Coś się stało? - spytała niemal odrazu, opierając się o ścianę pomieszczenia.

- Nie, nie - pokręciła głową rudowłosa - A Jelonka gdzie zgubiłaś? - spytała z wrednym uśmiechem na twarzy.

- E... W pokoju? Teoretycznie? - uniosła jedną brew do góry - W sumie to nie mam zielonego pojęcia. O co chodzi?

- O nic - uśmiechnęła się Wanda - A o czym rozmawialiście?

Hestia spojrzała pytająco na Natashę, która wzruszyła ramionami w przepraszającym geście.

- A ty od kiedy plotkujesz z innymi osobami? - szatynka uniosła lekko kąciki ust, spoglądając na rudowłosą, która najprawdopodobniej musiała wygadać się o tym, że w jej pokoju był Loki, z którym rozmawiała.

- Od teraz - odpowiedziała wymijająco - Ale mnie też to interesuje, więc...

- O wszystkim - rozłożyła delikatnie ręce na bok, wchodząc do pomieszczenia.

- Wiesz, że zawsze to mogę sprawdzić, prawda? - spytała z szerokim uśmiechem Wanda.

Hestia zatrzymała się szybko i otworzyła lekko usta, przegryzając nerwowo wargę.

- Nie - pokręciła niemal natychmiast głową - Nie rób tego.

- Dlaczego? - spytała Natasha z lekkim zastanowieniem.

- Bo nie i tyle w temacie.

Nie miała najmniejszego zamiaru poraz drugi uzewnętrzniać się przed kimś obcym. I w tym momencie nie chodziło nawet o jej przeszłość, lecz o to, czego dowiedziała się w przeciągu minionego tygodnia. To, że jej ojciec jest Elfem, że w jakimś stopniu jest w stanie opanowywać magię, i że Loki pochodzi z Jötunnheimu nie są informacjami, które powinny ujrzeć światło dzienne. Nawet, jeśli chodziło o Natashę i Wandę, którym przecież ufała.

- Wiesz, że to brzmi tak, jakbyś coś przed nami ukrywała, prawda? - spytała Maximoff, opierając głowę na dłoniach.

- Wiem - westchnęła z rezygnacją.

- Więc tym bardziej powinnam sprawdzić o co chodzi - Wanda spojrzała na nią zaniepokojonym wzrokiem.

Zanim Hestia zdążyła zareagować, oczy kobiety zabarwiły się przez chwilę na bordowo, a wokół jej prawej dłoni zaczęły pojawiać się strugi światła. Szatynka niemal bezwiednie cofnęła się do tyłu, a Wanda uniosła rękę, chcąc posłać w jej kierunku jedną ze wstążek światła, które lewitowały nad jej ciałem.
Zanim zdążyła to zrobić, przez jej twarz przebiegł grymas bólu. Hestia spojrzała na jej dłoń, wokół której zaczęły oplatać się zielone więzy światła, zaciskające się niczym małe węże na jej skórze.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz