Rozdział #112

2.9K 295 246
                                    

Hestia miała wrażenie, że przez ten wieczór, poziom adrenaliny i strachu przekracza u niej normę co najmniej trzykrotnie. Jeśli podczas zobaczenia przerośniętego wilka miała wrażenie, że zemdleje, to gdy w jej stronę zaczął iść kilkumetrowy smok, dusza wyszła z jej ciała i stanęła obok.

W świetle księżyca nie widziała wyraźnie kolorów, jednak była niemal pewna, że łuski zwierzęcia mają barwę ciemnego granatu. Jego wzrok spoczął na dziewczynie, obserwując ją czujnie żółtymi oczami, wewnątrz których znajdowały się źrenice o kształcie pionowych kresek. Miał cztery łapy zakończone wielkimi pazurami i bardziej podłużną, w porównaniu do spodziewanej, budowę tułowia, zakończoną ogonem przypominający ten należący do jaszczurek. Nie posiadał jednak skrzydeł, za to jego głowę zdobiły kolce, tworząc wokół niej pewnego rodzaju koronę. Z pyska wystawał mu rząd wielkich i zaostrzonych, białych zębów, po których przejechał językiem z rozdwojonym końcem, posiadanym zwykle przez węże.

Podszedł do nich, a przy każdym jego kroku, Hestia czuła jak ziemia pod jej stopami drży. Jednolita tafla jeziora została zniszczona przez niewielkie fale, jednak sarny znajdujące się obok nic sobie z tego nie robiły i kontynuowały wykonywaną czynności.

Stanął kilka metrów przed nimi, a szatynce zrobiło się słabo, gdy opuścił głowę i zatrzymał ją na kilkadziesiąt centymetrów od niej, zaczynając dziewczynę wąchać. Ta opuściła wzrok i przygryzła mocno wargę, gdy poczuła roznoszący się wokół niego zapach siarki, od którego zrobiło jej się niedobrze.

- Człowiek w Asssgardzie... - warknął niskim głosem, jednocześnie sycząc i przedłużając literę "s", przez co naprawdę zabrzmiał jak wąż - Rzadko spotykane zjawisko... Żywa Midgardka w moim domu jeszcze bardziej nietypowe. A w towarzystwie Waszej Wysokości można byłoby pomyśleć, że wręcz niewykonalne...

Chciał zbliżyć pysk w stronę bladej jak ściana Hestii, jednak, gdy Loki zasłonił ją ręką, przeniósł na niego zimne spojrzenie żółtych tęczówek.

- Zakładałem, że mimo wszystko Książę nie zaszczyci mnie ponowną wizytą w najbliższym czasie - przechylił lekko łeb na bok i wystawił z pomiędzy zębów rozdwojony język, który po ułamku sekundy znikł w jego paszczy - Wdzięczność leży po mojej stronie, lecz musiałbym skłamać, aby powiedzieć, że wizyty obcych przebiegają u mnie w pokojowy sposób.

Przeniósł wymowny wzrok na swoją jaskinię, obok której dziewczyna dopiero teraz dostrzegła leżące pomiędzy kłosami traw białe kości, niektóre wciąż jeszcze pobrudzone krwią.

- Ta przebiegnie, bo w tej chwili rzecz, na której Ci zależy jest w moim posiadaniu - odpowiedział brunet obojętnym tonem głosu, mrużąc lekko oczy.

- Wasza Wysokość, to ja tu mieszkam i stawiam innym warunki. Z tego co jednak pamiętam, Żelazny Las nie podlega władzy Asgardu, więc rozkazy członków rodziny królewskiej również nie mają tu mocy - syknął lodowato, machając leżącym na trawie ogonem na boki.

- Jeśli oczekujesz ode mnie pomocy, to ona ma pozostać w nienaruszonym stanie.

Hestia przenosiła wzrok z wściekłego smoka, który prychnął, a z jego nozdrzy wydostał się biały dym, na Lokiego, który nic nie robił sobie z jego zachowania. Obydwoje mierzyli się zimnymi spojrzeniami przez kilkanaście sekund. Po tym czasie zwierzę zerwało kontakt wzrokowy i opuściło łeb, a mężczyzna schował ręce za siebie i popatrzył na niego z wyższością.

Nie miała zielonego pojęcia czego świadkiem właśnie była. I chyba nie chciała wiedzieć, bo cały ten świat już wystarczająco ją zadziwił i tworzył w jej głowie jeden wielki mętlik.

- Tato, chodź tu! Nudzi mi się!

Gdy usłyszała dziecięcy głos, zmarszczyła lekko brwi i razem z Lokim popatrzyła na ciemne wyjście z jaskini znajdujące się za zwierzęciem, z którego wybiegł mały smok wyglądający niczym młodsza wersja tego stojącego przed nią.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz