Rozdział #80

3.3K 283 239
                                    

Hestia westchnęła cicho i opuściła wzrok, zanim nacisnęła klamkę. Gwałtownie otworzyła drzwi od łazienki i uniosła jedną brew do góry, gdy dostrzegła opierającego się o przeciwległą ścianę jej pokoju, Lokiego. Doprawdy, mężczyzna musiał posiadać wręcz anielską cierpliwość, żeby czekać na nią przez ponad godzinę.

Mimo wszystko, nie mogła powiedzieć, że nie było warto. Lekko kręcone włosy zdążyła spiąć w luźnego warkocza, którego opuściła na prawe ramię. Na twarz nałożyła delikatny makijaż i po przeszukaniu wszystkich szafek, zdążyła także znaleść złote kolczyki z fioletowymi kamieniami. Pasowały one wręcz idealnie do jej sukienki, która w porównaniu do swojej poprzedniczki, była zdecydowanie bardziej komfortowa i chcąc nie chcąc... ładniejsza.

- I? - Hestia obróciła się wokół siebie, chowając ręce z tyłu.

Loki westchnął z obojętnością i obdarzył ją szybkim spojrzeniem. Dziewczyna nie zdołała powstrzymać wrednego uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy, gdy dostrzegła błysk w jego oczach.

- Dłużej się nie dało? - spytał z irytacją, odpychając się od ściany - Jest znośnie, więc...

- Chwila, przystopuj - wcięła mu się w słowo, unosząc dłoń do góry - Nie po to siedziałam tam tyle czasu, żeby wyglądać "znośnie". Chyba będziesz musiał jeszcze trochę poczekać, skoro ci się nie podoba...

Uśmiechnęła się wrednie, a Loki zamordował ją wzrokiem, gdy cofnęła się w kierunku łazienki. Jeden zero, Kotku.

- To jest szantaż, Lined - syknął z jadem w głosie, na co Hestia przystanęła - Wyglądasz okej. Pasuje Ci?

- No wiesz... - odwróciła się do niego przodem i parsknęła śmiechem, widząc jego zimne spojrzenie - Może jakbym jeszcze pół godziny posiedziała w łazience, to kto wie?

- Już nie żyjesz - syknął na tyle cicho, że dziewczyna domyśliła się co powiedział z ruchu jego ust - Wyglądasz ładnie. Zadowolona?

- Bardzo - uśmiechnęła się szeroko, widząc ile bólu kosztowało go wypowiedzenie tych słów.

- A to mnie nazywasz sadystą - mruknął w jej myślach, przewracając oczami.

- Siedzisz mi w głowie dwadzieścia cztery godziny na dobę? - parsknęła śmiechem.

- Po tym czego ostatnio się dowiedziałem, wolę znać twoje zdanie o mojej osobie - odparł z jadem w głosie, a Hestia zacisnęła usta w wąską linię.

- Żeby przy okazji podbudować sobie ego, sprawiając, że mam ochotę zapaść się pod ziemię - mruknęła pod nosem, opuszczając wzrok.

Ignorując wredny uśmiech Lokiego, przewróciła oczami i złapała do ręki czarny płaszcz leżący na biurku. Widząc, że mężczyzna już zamierza coś powiedzieć, westchnęła cicho i odwróciła się w jego stronę.

- Jeśli powiem, że nie kłamałam, to przymkniesz się? - spytała, starając się zachować kamienny wyraz twarzy.

- Jestem Bogiem Kłamstw. Chyba nie myślałaś, że możesz mnie w czymkolwiek oszukać - odparł z uśmiechem na twarzy - Jeden jeden, Kotku - dodał wrednym tonem głosu w jej głowie.

- Jesteś chory? - parsknęła szczerym śmiechem - Jeśli nazwiesz mnie tak przy innych, to nie żyjesz.

- Odwdzięczam się pięknym za nadobne - uniósł kąciki ust, gdy Hestia zamordowała go wzrokiem.

Nałożyła płaszcz na ramiona i zacisnęła usta z irytacją, gdy otaczającą ich ciszę postanowił przerwać Jarvis.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale... - zaczął mówić spokojnym tonem głosu - Przyleciał Pan Odynson i aktualnie rozmawia ze wszystkimi Avengersami w salonie. Po krótce przedstawił im wasz pomysł, co niekoniecznie spotkało się z aprobatą z ich strony. W efekcie czego uznałem, że lepiej by było, gdyby poszła tam Pani i... wyjaśniła nieco sytuację - dokończył szybko z lekkim zastanowieniem.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz