Rozdział #128

3.6K 284 328
                                    

Hestię obudził stłumiony strumień wody, który usłyszała, gdy tylko lekko zdołała otworzyć oczy. W połowie przytomna uniosła głowę i zaraz potem wtuliła ją w poduszkę, gdy zorientowała się, że to Loki najprawdopodobniej robi coś w swojej łazience.

Zanim zmusiła się do wyjścia spod ciepłej pościeli, minęło prawie pół godziny. Chciała obrócić się na bok, jednak zupełnie zapomniała, że leżała praktycznie na skraju łóżka, przez co niemal dostała zawału, gdy przestała czuć pod swoim ciałem jakąkolwiek powierzchnię. Uderzyła plecami o podłogę, a ból zamortyzowała jedynie kołdra, w którą była zaplątana. Rozbudziła się, jednak nim zdążyła wstać, mężczyzna otworzył drzwi od łazienki i spojrzał na nią pytającym wzrokiem.

- Powiesz mi jakim cudem seryjna zabójczyni nie potrafi normalnie wstać z łóżka?

- Przecież wstałam - parsknęła, siadając i podpierając się z tyłu dłońmi - Wykorzystałam do tego niecodzienne metody, ale efekt jest taki, że mimo wszystko nie znajduję się na łóżku.

- Idiotka - przewrócił oczami i zatrzasnął za sobą drzwi.

Hestia niechętnie wstała z podłogi i rozmasowała stłuczony bok, zapinając koszulę Lokiego na jeden guzik, aby nie zsuwała się z jej ramion. Dobrze, że był weekend, co oznaczało dzień wolny od jakichkolwiek obowiązków. Zdecydowanie nie miała najmniejszej ochoty gdziekolwiek wychodzić, w czym śnieżyca panująca na zewnątrz ją utwierdzała.

***

Minęła ponad godzina, zanim się odświeżyła i spięła włosy w niezgrabnego koka, aby nie przypominały one gniazda ptaków. Podczas, gdy Loki ubierał się w sypialni, ona w między czasie przeteleportowała się do swojej komnaty i zabrała stamtąd pierwszą lepszą szarą bluzkę z dekoltem, a także czerwoną spódnicę sięgającą do połowy jej uda. Wyszła z łazienki w pełni przebrana, w trakcie, kiedy mężczyzna kończył zapinać czarną koszulę.

- Ej, Lined.

- Hm?

Uniósł lekko materiał, ukazując niemal już w pełni zabliźnioną ranę na boku, której świeżość odznaczała się jedynie niewielkim zaczerwienieniem oraz szwami.

Hestia uniosła jedną brew ze zdziwieniem i założyła ręce na siebie.

- Frigga jest genialna - wydukała natychmiast i machnęła ręką w stronę łóżka - Powiesz mi w takim razie po co bawiłam się w krawcową, skoro nici i tak ci są niepotrzebne?

- Ot tak, dla kaprysu, żebym nie zdążył kopnąć w kalendarz, zanim zaklęcie zaczęłoby działać - przewrócił oczami ze znużeniem.

- Jasne - mruknęła i po chwili zastanowienia, zamiast nożyczek z łazienki, sięgnęła po sztylet Lokiego leżący na komodzie.

- Jeśli chcesz mnie pozbawić jakiegoś ważnego organu wewnętrznego, to odradzam - usiadł na łóżku, a Hestia obróciła ostrzem w dłoni.

- Gdybym chciała, to zrobiłabym to dziś w nocy - uniosła złośliwie kącik ust i podeszła do mężczyzny, ostrożnie pozbywając się szwów z jego ciała - Co z drugiej strony nie oznacza, że nie prosisz się o to każdego dnia.

- Bardzo śmieszne.

- Ja nie żartuję - odłożyła rzeczy na miejsce, a Loki w pełni się ubrał - Aessa jest żywym tego dowodem.

- Nawet mi nie mów. Z chęcią pozbyłbym się całej jej rodziny - przewrócił oczami i wyszedł do salonu - Może z wyjątkiem Kérlissy. No i Lothieny, gdyby żyła.

- Znałeś ją? - spytała, podążając za nim i siadając na kanapie tuż obok.

- Naprawdę myślisz, że jestem aż tak stary? - uniósł prześmiewczo brew do góry - Lothiena nie żyje od ponad dwóch tysięcy lat.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz