Rozdział #26

3.6K 258 114
                                    

- Cześć, Loki - uśmiechnęła się lekko, wychodząc z windy.

Vision uczynił to samo, a drzwi po chwili zamknęły się z cichym piknięciem. Bóg siedział na krześle w charakterystycznych, Asgardzkich ubraniach, czytając książkę. Lekkie drgnięcie ust, było jedyną oznaką, że usłyszał powitanie Hestii. Nie unosząc wzroku z nad tekstu, odpowiedział zirytowanym tonem głosu:

- Lined, czy mogłabyś mi chociaż dać spokój w nocy? I tak nie mam Ci nic do powiedzenia, więc nie wiem dlaczego robisz sobie złudną nadzieję.

Szatynka westchnęła głośno, prawą dłonią otwierając wejście do celi. Vision zatrzymał się z boku i przyglądnął Lokiemu, który zdawał się nie przejmować jego obecnością.

Dopiero gdy Hestia znalazła się w tym samym pomieszczeniu co brunet, Bóg postanowił zamknąć książkę i obdarzyć ją znudzonym spojrzeniem, zupełnie ignorując Visiona.

- Twój brat przyleciał - powiadomiła go, odkładając talerz na stolik z głuchym stukotem.

Loki lekko się spiął i obdarzył ją morderczym spojrzeniem.

- To nie jest mój brat - syknął zimnym tonem.

- Przecież wiem - uznała, że kłócenie się z nim nie ma najmniejszego sensu - Ale powinniście ustalić jedną wersję: Thor mówi, że jesteś jego bratem, ty mówisz, że on nie jest... Zdecydujcie się - westchnęła, opierając się o ścianę.

Vision, który stał po drugiej stronie, rzucił jej lekko zdziwione spojrzenie. Hestia spojrzała na niego, a po chwili z powrotem na Lokiego.

- Nie jest, Lined - warknął, wstając gwałtownie z krzesła - I ty dobrze o tym wiesz.

- Rodziną są osoby, z którymi się wychowywałeś, a nie które cię urodziły - mruknęła znużony tonem głosu.

- Nawet jeśli te osoby potrafiły cię przez całe życie okłamywać i patrzeć na ciebie przez pryzmat tego, kim naprawdę jesteś? - syknął zimnym tonem głosu.

- Najwidoczniej nie okłamywały cię bez powodu - Vision spojrzał na nią z zaciekawieniem, a ona wzruszyła ramionami

- Zawsze mogli powiedzieć prawdę - spojrzał na szatynkę z góry.

Dziewczyna poczuła się w tej chwili okropnie... Mała. I bynajmniej nie chodziło tu o to, że sięga Lokiemu co najwyżej do brody. Gdyby Bóg tylko chciał, mógłby ją jednym machnięciem ręki zabić, a mimo to... Nie zrobił tego.

- Nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć, bo... Bo poprostu nie znam twojej historii. Nie wiem dlaczego jesteś tak wściekły na Thora i swoją przyszywaną rodzinę, ale uwierz mi... Nie miałeś najgorszego dzieciństwa.

- A co ty możesz o tym wiedzieć? - jego twarz przybrała ostry wyraz.

- Wiem i tyle - odpowiedziała szybko - Masz kochającą rodzinę przed własnym nosem, a mimo to, nie zauważasz tego.

Westchnęła głośno i wyszła pospiesznie z celi, zamykając wejście. Złapała kontakt wzrokowy z Visionem i ponagliła go, aby odszedł wraz z nią do windy.
Loki już więcej się nie odezwał, a ona, cóż... Wróciła wraz z robotem na kolację, milcząc przez całą drogę.

***

- Hestia? - odezwał się Clint, spoglądając na szatynkę błagającym wzrokiem - Mogłabyś mi nałożyć jeszcze tej niebiańskiej zapiekanki? - spojrzał na nią oczami smutnego szczeniaczka.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i odepchnęła od ściany, którą od kilku minut podpierała. Vision nie odezwał się już do niej, a zamiast tego - przysiadł do stołu i prowadził zaciekłą rozmowę z Bruce'm i Tony'm.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz