Rozdział #16

4K 251 47
                                    


Hestia wyjechała na dziesiąte piętro i wyszła powolnym krokiem z windy. Oprócz piekącego bólu mięśni nic jej nie dolegało, więc przybrała obojętną maskę na twarzy i skierowała się do swojego pokoju. Otworzyła drzwi i zamknęła je pospiesznie za sobą, nie chcąc przypadkiem wpaść na Natashę lub Clinta. Miała jeszcze około trzydziestu minut wolnego, więc powoli zaczęła się przebierać i przygotowywać broń.
Nie wiedziała co myśleć o całej sytuacji, która miała miejsce przed chwilą. Powinna się posłuchać zdrowego rozsądku i nie drażnić Lokiego... No cóż, ma nauczkę na przyszłość.

Szatynka ubrała się w czarny, jednoczęściowy kostium z wieloma ukrytymi kieszeniami i naszywką loga Tarczy na ramieniu. Nie miała pojęcia jak będzie wyglądał owy trening jednak na wszelki wypadek zabrała ze sobą różnego rodzaju bronie. Spojrzała na zegar, stwierdzając, że zostało jej jeszcze kilka minut wolnego i po chwili wolnym krokiem wyszła z pokoju kierując się do windy. Efekty magii Lokiego przestały na nią działać, w efekcie czuła tylko lekki ból mięśni, który zaraz powinien przejść. Po głowie natomiast chodziło jej wiele pytań... Między innymi, czy powinna powiedzieć drużynie o tym, co Bóg jej zrobił? Po chwili namysłu doszła do wniosku, że nic jej się nie stało więc najlepszą opcją będzie zapomnienie o wszystkim.
Kliknęła guzik z liczbą trzydzieści i oparła się o szklaną szybę, lekko mrużąc oczy. Winda szybko dotarła na właściwe piętro i otworzyła powoli wejście z charakterystycznym dźwiękiem.

- No proszę, pupilka Fury'ego się znalazła! - krzyknął radośnie Tony, który właśnie rozmawiał z Natashą i Clintem.

- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz to ostrzegam, że nie ręczę za siebię - warknęła Hestia i szybkim krokiem wyszła z windy, a odgłos stukotu jej butów odbił się echem od ścian.

Całe piętro było zachowane w kolorach bieli i jasnego błękitu. Podłoga została wyłożona szarymi, odbijającymi światło płytkami, na których umieszczony został podłużny dywan. Przy każdej parze automatycznych drzwi stały dwie doniczki z niewielkimi drzewkami o wysokich pniach i cienkich listkach. Korytarz nie był długi, ani zawiły jednak znajdowało się tu dużo wejść do najrozmaitszych sal treningowych.

- Zamknij się, Tony - prychnęła Romanoff i machnęła mężczyźnie dłonią przed twarzą, widząc, że zamierza coś jeszcze powiedzieć - Dziś ćwiczenia w parach. Ja i Hes oraz ty i Clint. Są pytania? Nie? Fajnie, idziemy - odparła szybko, a szatynka uśmiechnęła się lekko. Jej humoru nie podzielali natomiast Barton i Stark, którzy posłali Natashy niechętne spojrzenia.

- Od kiedy ty tu rządzisz? - spytał Tony i założył ręce na siebie.

- Od teraz. My zabieramy salę numer dziewięć - parsknęła, złapała Hestię za rękę i pociągnęła za sobą, zostawiając dwójkę Avengersów z tyłu.

- Postarasz się mnie nie zabić? - mruknęła ze śmiechem dziewczyna i dorównała tempa rudowłosej. Przyjrzała jej się chwilę i spostrzegła, że ma na sobie ten sam strój, który zwykle zakładała do misji.

- Spokojnie, jeszcze nie mieliśmy śmiertelnych wypadków - odparła i uśmiechnęła się szeroko.

Po chwili dwie kobiety zatrzymały się przed automatycznymi drzwiami z cyfrą dziewięć napisaną po prawej stronie. Wejście otworzyło się, a oczom Hestii ukazało się gigantyczne pomieszczenie zachowane w jasnych, białych kolorach.

- Za biało, prawda? - spytała Natasha i weszła do środka - Mówiłam Tony'emu żeby przemalował to na inny kolor ale on się uparł i powiedział, że tak lepiej wszystko widać - wzruszyła ramionami i ruszyła do przodu.

Szatynka podążyła za Czarną Wdową, a po chwili oby dwie zatrzymały się pośrodku pomieszczenia.

- Nic nadzwyczajnego. Sala jak sala. Tam są trybuny dla ciekawskich - wskazała palcem na małe, oszklone pomieszczenie znajdujące się wewnątrz jednej ze ścian - Szkło hartowane. Zwykła broń tego nie przebije - parsknęła widząc niepewne spojrzenie agentki - Dobra, mniej gadania, więcej działania, zobaczymy co potrafisz.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz