Rozdział #14

4.1K 289 245
                                    

- Ta... Miło mi. Ty to człowieka umiesz pocieszyć - sarknęła i spojrzała na chłopaka, który posłał jej lekko zdziwione spojrzenie. Oparła głowę o ścianę, która przyjemnie ochłodziła tylnią część jej głowy.

- Chyba do ciebie nie dociera, Lined. Ja nie pocieszam Midgardczyków, nie mam poczucia humoru, i nie okazuję współczucia - warknął i zmierzył Hestię lodowym wzrokiem. Zacisnął usta w wąską linię i zmrużył lekko oczy.

- A mówił ci ktoś już, że się powtarzasz? Daj spokój i nie rób z siebie większego potwora niż jesteś - westchnęła, a Loki rzucił jej spojrzenie godne samego bazyliszka. Peter szybciej wciągnął powietrze i popatrzył ze zdziwieniem na dziewczynę, która lekko wzruszyła ramionami.

- Wyjdź - powiedział zimnym tonem w stronę nastolatka - Muszę z kimś porozmawiać w cztery oczy - warknął w kierunku brązowookiej, którą przeszedł po plecach nieprzyjemny dreszcz. Nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić... Już w ogóle mało wiedziała. Loki jej coś zrobi? Czego chce? Dlaczego ten Bóg to chodząca zagadka?

Nastolatek spojrzał ze zdziwieniem na kobietę, a ona na niego. Skinęła lekko głową i owinęła materiałem od bluzki swoją krwawiącą rękę.

- Nic Pani nie jest? - spytał cicho, patrząc sugestywnie na ranę kobiety.

- Jeszcze nie umieram. Idź Peter - westchnęła i przetarła zdrową dłonią oczy.

Chłopak spojrzał czule na Hestię, jednak nie odezwał się i żwawym krokiem wsiadł do windy. Szatynka rzuciła pytające spojrzenie Lokiemu, ale dalej siedziała na podłodze i wycierała lejącą się z ręki krew.

- O co ci chodzi, co? - spytała lekko zdziwiona, a po chwili podkurczyła nogi.

- Wyłącz kamery - odparł suchym tonem i uniósł lekko prawy kącik ust. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i wciągnęła szybciej powietrze - Tak, zauważyłem je.

- Oszalałeś? Czego ty chcesz? - mrugnęła kilka razy, patrząc na niego jak na kosmitę, którym nota bene był.

- Pomóc Ci, idiotko. Wyłączaj - warknął i przewrócił zielonymi oczami.

Hestia zamilkła i zastanowiła się chwilę. Loki i pomoc? Ten Loki i pomoc?! To samo w sobie było podejrzane. W dodatku dlaczego chciał, aby kamery były wyłączone? Jaki on ma plan? W czym chciał jej pomóc?

- Em... Tony, wiem, że nas teraz obserwujesz. Jeśli nie wyjdę stąd za dziesięć minut to przyjdź po moje ciało - parsknęła nerwicznym śmiechem i wstała z podłogi. Machnęła czule ręką w kierunku jednego urządzenia, pozdrawiając przy tym Starka - Jarvis, wyłącz kamery i podsłuch na tym piętrze.

- Dobrze, Panno Lined - odpowiedział program.

- A teraz gadaj, o co chodzi? - warknęła w kierunku Lokiego. Nie podobał jej się pomysł wyłączania kamer i podsłuchu, jednak ciekawość wzięła górę. Szatynka spojrzała na swoją dłoń, z której nadal lała się krew; rana wyglądała tak samo paskudnie jak kilka dni temu i nic nie zapowiadało na zmianę tego stanu.

- Właśnie o to - odpowiedział i machnął ręką, wskazując na lewą dłoń Hestii - Bardzo możliwe, że niechcący przeciąłem Ci skórę zaklętym sztyletem - wzruszył ramionami i spojrzał w oczy dziewczyny czekając na jakąś reakcję.

- CO ZROBIŁEŚ?! - krzyknęła, unosząc ręcę - ZWARIOWAŁEŚ? CZYM ON NIBY BYŁ ZAKLĘTY? - warknęła, przypatrując się ze zdziwieniem to ranie, to Lokiemu. Otworzyła lekko usta i strzepnęła krew na podłogę.

- Zatkaj się i pozwól mi mówić - syknął zimnym tonem ściskając usta w wąską linię - Rany zadane tym sztyletem nigdy się nie goją w efekcie człowiek po kilkunastu dniach może się wykrwawić - wytłumaczył spokojnym tonem, a Hestia otworzyła szerzej oczy.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz