Rozdział #106

3.7K 327 386
                                    

- Doprawdy? Jesteś uzdolniony we wszystkich dziedzinach?

Hestia przysunęła się nieznacznie w kierunku Lokiego, starając się zachować spokojny wyraz twarzy, mimo, że w środku niemal zwijało ją ze śmiechu. Wciąż była na niego zła, ale zmarnowanie tak idealnej do obrócenia w żart sytuacji byłoby grzechem. Tym bardziej, że mogła mówić co chciała, ale bliskość mężczyzny jej w zupełności nie przeszkadzała. Nie licząc oczywiście wczorajszego dnia, podczas którego zachował się jak ostatni dupek i pobawił się nią, jakby była zabawką. Podejrzewała, że w jego przypadku mogło to nie być nic nadzwyczajnego, ale mimo wszystko nie musiała się zgadzać na takie traktowanie i udawać, że w żaden sposób jej to nie poruszyło.

- Aż tak cię to dziwi?

Loki, wpatrując się w oczy szatynki zbliżył się do niej, przez co ich twarzy nie dzieliło teraz więcej niż pięć centymetrów. Hestia starała się nie przejąć wręcz duszącą bliskością mężczyzny, mimo, że czuła na swoich ustach jego chłodny oddech, który muskał delikatnie jej skórę.
Bardziej skupiła się jednak na sposobie w jaki zadał to pytanie, bowiem nie wiedziała czy zrobił to specjalnie, czy może zupełnie przypadkiem. Jego niski głos w połączeniu z tonem na pograniczu szeptu, a normalnej głośności, sprawiał wrażenie mruknięcia, przez który dziewczyna poczuła dreszcz przebiegający przez jej ciało.

- We wszystkich mówisz? - spytała cicho, a potem wrednie się uśmiechnęła - Mam dosyć dobrą wyobraźnię, ale wizja ciebie dziergającego sweterek na drutach, lub piekącego własnoręcznie czekoladowe babeczki jest na tyle irracjonalna, że będę się z tobą kłócić.

Parsknęła śmiechem i opuściła wzrok, gdy Loki zabił ją spojrzeniem, jednak nie odsunęła się od niego.

- Mógłbyś robić za bazyliszka - kontynuowała z rozbawieniem, na co mężczyzna uniósł kąciki ust - I ten morderczy uśmiech...

- Prędzej uśmiech mordercy, ale jak kto woli - poprawił ją, przewracając oczami.

- Nie jesteś nim, ale jasne. Image złego brata musi być zachowany - dodała cierpko.

- Jestem. Zresztą tak samo jak ty - poprawił ją wrednym tonem głosu.

- Dzięki za olśnienie mnie, Wasza Książęca Wysokość. Zupełnie jakbym nie wiedziała o tym od kilku lat - mruknęła z przekąsem - Posiadasz jeszcze jakieś błyskotliwe uwagi w zanadrzu?

- Zawsze, Lined. Niezależnie na jaki lub czyj temat - uniósł kąciki ust i spojrzał na nią z wyższością - Wychodzi ta wszechstronność.

- W takim razie, czy Pan wszechstronny i wybitnie uzdolniony we wszystkich dziedzinach, posiadający zajebistą boskość i ego wielkości Mount Everestu, którym postanowił uprzykrzać życie innym ludziom, będący jednocześnie wampirem, a jeśli nie nim, to na pewno jego bliskim krewnym...

Obydwoje parsknęli w połowie wypowiedzi dziewczyny, a ta odsunęła się od mężczyzny na niewielką odległość.

- Pomijając oczywiście zajebistą boskość, o której pod żadnym pozorem nie dam ci teraz zapomnieć, to co ty się tak uparłaś na tego wampira? - spytał brunet z rozbawieniem - Jakoś nie przypominam sobie, żebym żywił się czyjąś krwią w ciągu ostatniego roku.

- Ale daję sobie głowę uciąć, że przemienianie się w nietoperza, to dla ciebie nic nowego. Poza tym, jesteś okropnie blady. Może dla pewności powinnam iść poszukać gdzieś osikowego kołka, bo jeszcze przypałęta się jakiś twój krewny i postanowi ugryźć mnie w szyję, idąc za przykładem znanego wszystkim Kotka - ostatnie słowa dodała z zaciśniętą szczęką, akcentując każde z nich.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz