Rozdział #95

3.2K 282 115
                                    

Hestia westchnęła z irytacją i obróciła się na plecy, wpatrując uparcie w ścianę. Od ponad godziny próbowała zasnąć, ale wszystkie myśli, które tłoczyły się w jej głowie, skutecznie jej to uniemożliwiały. Po krótkim zwiedzaniu komnaty, wykąpała się i przebrała w piżamę, przez którą musiała przeszukać pół szafy, która znajdowała się w jej sypialni. Naprawdę bowiem wolała mieć na sobie coś, co w żadnym stopniu nie przypominało sukienki, a uwierzcie, że normalna bluzka nie była tu tak łatwa do znalezienia.

Zacisnęła usta w wąską linię z rozdrażnieniem i odrzuciła kołdrę na bok, podnosząc się do pozycji siedzącej. Podparła się z tyłu rękami i przesunęła wzrokiem po skąpanym w mroku pomieszczeniu. Wcześniej nie przyjrzała się dokładnie swojej sypialni, ale podejrzewała, że oprócz kolorów jakie tu panowały, jej układ nie różnił się dużo od tej należącej do Lokiego.
Westchnęła z irytacją i wstała z łóżka, podchodząc powoli do zasłoniętych okien, jednocześnie starając się nie wpaść na jakiś mebel. Złapała granatową zasłonę w dłoń i odsunęła ją na bok, przez co mocne światło księżyca zalało pomieszczenie i rozjaśniło je. Zmrużyła lekko oczy i uniosła spojrzenie, chcąc przyjrzeć się rozgwieżdżonemu niebu, gdy nagle zmarszczyła brwi ze zdezorientowaniem. Albo miała już ze zmęczenia halucynacje, co teoretycznie było możliwe do wykonania, albo w Asgardzie na nieboskłonie znajdują się dwa księżyce zamiast jednego, o zdecydowanie większym rozmiarze niż w Midgardzie.
Po krótkiej chwili zastanowienia, doszła do wniosku, że tutaj nawet dodatkowy satelita nie powinien ją jakoś bardzo dziwić. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem i usiadła na marmurowym parapecie okna, oplatając nogi dłońmi i opierając głowę na kolanach.

Nie miała pojęcia, która jest godzina. Sądząc jednak po zatopionych w mroku budynkach, które rozciągały się przed nią i wygaszonych wszędzie światłach, było późno. Śnieg nieco rozjaśniał otaczający ją krajobraz, jednak Hestia wciąż nie mogła dostrzec wyraźnych szczegółów pogrążonego we śnie miasta. Niemniej jednak, nie przeszkadzało jej to w obserwowaniu wyjścia z zamku i pałacowych ogrodów, które znajdowały się kilka pięter niżej od jej okna.

Westchnęła cicho i oparła plecy o ścianę. Miała serdecznie dosyć wrażeń jakie ją dziś spotkały. Wyprowadzka do Asgardu, cudowna rozmowa z Helmvaldem i Aessą, nawet głupie spotkanie Farbautiego i sytuacja z Eir... To wszystko było okropnie męczące, a pomimo tego, nie potrafiła zmusić się do zaśnięcia.
Swoją drogą, ostatecznie chyba nie dowiedziała się na czym stanęła sprawa z przekazaniem tronu Jötunnheimu. Ale nawet jeśli chciałaby się obeznać w temacie, to problem w tym, że jedynymi źródłami informacji byli Odyn z Friggą, Thorem i Lokim. Do pierwszej dwójki nie miała odwagi sama z siebie się odezwać, nawet jeśli Królowa wydawała się być naprawdę kochaną osobą, Thora nie wiedziała gdzie szukać, a Lokiego? A Lokiego chciała omijać szerokim łukiem. Z drugiej strony, mogło to być trochę utrudnione i uciążliwe, skoro cały ten świat i królestwo należało w jakiejś części do niego.

Zacisnęła usta z irytacją i zmarszczyła lekko brwi, gdy jej przemyślenia i wokół panujący spokój, przerwał gwałtowny ruch od strony ogrodów. Tajemnicza postać, wyglądająca dzięki białej sukni i jasnej karnacji niemal jak duch, wyszła z pałacu i zeszła po schodach, udając się szybkim krokiem w kierunku wejścia do miasta. Hestia usiadła po turecku i obserwowała z lekką dezorientacją zostawiane przez nią na śniegu ślady obcasów, a także czarne, proste włosy, które powiewały swobodnie na lodowatym wietrze. Uniosła jedną brew do góry, gdy dostrzegła w jej prawej dłoni błyszczący przedmiot odbijający światło księżyca, który po bliższym przyjrzeniu się, wyglądał do złudzenia podobnie niczym diadem... Aessy?

- Co ty kombinujesz...? - szepnęła sama do siebie, poprawiając kosmyk włosów, który opadł na jej policzek.

Po krótkiej chwili namysłu, doszła do wniosku, że to faktycznie mogła być ona. Nie widziała jej twarzy, bowiem szła odwrócona tyłem do Hestii, a po kilku sekundach zniknęła za główną bramą ogrodu, wtapiając się w mrok panujący w mieście, przez co dziewczyna w ogóle straciła ją z oczu. Nurtowało ją jednak tylko jedno pytanie: było dobrze po północy, więc co musiała załatwić elficka Księżniczka o takiej porze?

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz