Rozdział #2

5K 285 191
                                    

Hestia jechała samochodem kierując się w stronę swojego domu. Nadal przyswajała wiadomość o tym, co Fury kazał jej wykonać. Jeden, ma znaleść mordercę. Dwa, ten szaleniec jest Bogiem. Trzy, nie pochodzi z tej planety. Na pewno jej się to uda! Nick, przecież to bułka z masłem. Daj dwa dni i dostarczy tego bożka na tacy, najlepiej odrazu zakutego w kajdanki, tak aby nie mógł uciec. Jeśli rzeczywiście to zadanie jest wykonalne, Hestia skończy je co najmniej za rok. O ile w ogóle to zrobi.

Zatapiając się w myślach, dziewczyna nie zwracała uwagi na drogę i mijające samochody, gdy nagle przed jej maską pojawił się czarny kot. Wybiegł z pobliskich zarośli i przeciął jezdnię wzdłuż, praktycznie wpadając pod koła pojazdu. Agentka natychmiast wcisnęła hamulec, co skutkowało ostrym szarpnięciem i nieprzyjemnym piskiem opon.

- Cholera, walony sierściuch - syknęłą, ściskając mocniej kierownicę.

Zwierzę przebiegło ulicę i zniknęło w krzakach znajdujących się po drugiej stronie. Całe szczęście, że za Hestią nikt nie jechał, bo niewątpliwie skończyłoby się to stłuczką, a w tej chwili ma lepsze rzeczy do roboty, niż bawienie się papierkową robotą.

- Cudownie, jeszcze tego brakowało, żeby czarny kot przebiegł mi drogę - mruknęła i ruszyła dalej.

Nie była przesądna jednak sam fakt, że przez zwierzę mogła sobie coś zrobić, był niezbyt pocieszający.

***

Po dziesięciu minutach Hestia dojechała do mieszkania. Nie było ono arcydziełem dzisiejszej architektury jednak dawało schronienie i dach nad głową, co w zupełności jej wystarczało. Wyszła szybko z samochodu, wcześniej pamiętając o zabraniu torebki i "ultra tajemniczej, żółtej teczki".

Weszła po schodach, otworzyła brązowe drzwi i zatrzasnęła je za sobą, gdy już znalazła się w środku. Położyła szarą torebkę przy komodzie, a sama usiadła na sofie trzymając w dłoniach swoje zadanie domowe.

- A więc dobrze, pokaż jakie skrywasz sekrety - mruknęła do siebie i otworzyła teczkę. Pierwsze, co ukazało się oczom dziewczyny były wytyczne dotyczące sprawcy całego zamieszania.

Imię: Loki
Nazwisko: Nieznane
Pochodzenie: Nieznane
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Nieznany
Rodzina: Nieznana
Moc: Nieokreślona
Zarzuty: Morderstwo tysięcy ludzi i próba przejęcia Ziemi z udziałem nieznanych istot.

- Pf... Ktoś tu obijał się z uzupełnianiem danych - mruknęła. Nawet ona wiedziała, że bratem Lokiego jest Thor, którego ewidentnie można wpisać do linijki z "Rodziną". No nic, ta strona nie zawierała nic, czego ona sama by nie wiedziała. Dalsze kartki ujawniały dokładne szczegóły dotyczące Tesseractu i ataku na Nowy Jork. Nic ciekawego. Chociaż... Chwila. Jej uwagę przykuł jeden akapit, dopisany na dole strony.

"Po ataku na Nowy Jork, Loki został złapany i zabrany przez Thora do krainy zwanej Asgardem."

Asgard... Asgard... Czyli co, to z tamtąd Loki uciekł? Czy ktoś mu pomógł? Cholera, posiada za mało informacji, żeby w ogóle ruszyć z miejsca. Jedynym punktem zaczepnym jaki posiadała był owy Thor. Z lekką irytacją przewertowała teczkę do końca. Dopiero na ostatniej stronie, dopisany został tekst, który chyba dotychczas najbardziej ją zaintrygował.

"Według świadka, Loki został wygnany ze swojej krainy. Nie posiada możliwości wrócenia na nią, a w chwili obecnej przebywa na Ziemii. "

Hah, czyli co? Poprostu wywalili go do nas? Na to wygląda. Hestia zamknęła teczkę i wydała z siebie lekkie sapnięcie. Asgard... Brązowooka wzięła na kolana laptopa i włączyła go. Musi dowiedzieć się czegoś więcej, a zawsze kierowała się zasadą: "Jeśli czegoś nie wiesz, pytaj wujka Google". Bez zastanowienia wpisała w przeglądarkę słowo "Asgard" i poczekała chwilkę na wyniki.

***

Po dwugodzinnym siedzeniu przed komputerem, głowa rozbolała ją od patrzenia się na ekran i napływu zbyt wielu informacji. Nie tylko dowiedziała się czym jest Asgard, ale również przeczytała streszczenie mitologii nordyckiej i dowiedziała się kilku ciekawych informacji o Lokim.
Bóg Kłamstw - doprawdy, ciekawy przydomek.

Hestia zamknęła laptopa i udała się do kuchni aby przygotować coś do jedzenia. Od rana nie miała nic w ustach, ale była zbyt przejęta tym wszystkim żeby o tym myśleć. Szybko przygotowała średnią porcję spaghetti i zjadła ją w ekspresowym tempie.

Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Dziewczyna zmarszczyła brwi, odstawiła pusty talerz i skierowała się w stronę wejścia. Ciekawe kogo przywiało. Zaintrygowana, otworzyła drzwi jednak nikogo nie zauważyła.

- Ugh... Bachory - mruknęła wściekła. Nienawidziła tych wszystkich idiotycznych żartów, które nikogo nie śmieszyły.

Nagle spojrzała na wycieraczkę, a jej oczom ukazał się...

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz