Loki rzadko zachowywał się dziwnie bez jakiegokolwiek powodu, a jeśli już to robił, powód musiał być naprawdę dobry. Dlatego, gdy ją zasłonił, a zaraz potem w sali rozniósł się echem odgłos tłuczonego szkła, niemal bezwiednie się w niego wtuliła. Usłyszała krzyki niektórych osób, a także Odyna, który wzywał straż i prosił o wyprowadzenie gości. Odsunęła się od Lokiego, kiedy docisnął swoją dłoń do prawego boku, na który Hestia przeniosła wzrok. Serce podeszło jej do gardła, gdy tylko spomiędzy jego palców popłynęło kilka strużek krwi, brudząc garnitur.
Odwróciła się gwałtownie i przeklęła w myślach, dostrzegając jak blisko zabicia Lokiego była strzała, która aktualnie spoczywała wbita w ścianę. I jak blisko trafienia jej prosto w serce była, gdyby mężczyzna nie zdążył jej zasłonić.
Brunet cicho syknął i również spojrzał na pocisk, dociskając swoją dłoń do boku.
- Cholera jasna, ale żeby od razu żelazem strzelać? - przewrócił oczami wręcz ze znudzeniem.
Hestia go zignorowała i ocknęła się z lekkiego szoku. Obróciła się w jego stronę i delikatnie odsunęła jego rękę od rany, aby na nią spojrzeć. Grot nie przeszył jego ciała na wylot, jednak tylko je drasnął, przez co rozcięcie samo w sobie nie wyglądało tragicznie. Było natomiast głębokie, więc natychmiast położyła swoją dłoń na jego, dociskając ranę i starając się zmniejszyć krwawienie.
- Lined, takie teoretyczne pytanie - zaczął z niewielkim grymasem, ignorując Friggę, która, gdy tylko dostrzegła, że jej synowi nic nie jest, odetchnęła na drugim końcu sali z ulgą - Na której lekcji z Eir już jesteś?
- Naprawdę teraz to jest aż tak ważne? - spytała z cichą histerią w głosie - Trzeciej, a co?
- Jakoś nieszczególnie mi się aktualnie spieszy do medyków, a z racji tego, że model tych strzał jest wręcz przesycony żelazem, średnio mogę sobie pomóc. Wiesz, że w naszych komnatach są apteczki, prawda?
Hestia popatrzyła na niego jak na skończonego kretyna i idiotę, jednocześnie tłumiąc w sobie chęć wykrzyczenia mu bezmyślności prosto w twarz.
- Jesteś. Pojebany. Do. Kwadratu - syknęła, mrużąc oczy - Zabiję nie tylko siebie, ale i ciebie, więc przemyśl to dwa razy.
- Już to zrobiłem, więc błagam cię, nie upieraj się jak głupia - uśmiechnął się z wymuszeniem, jednak dziewczyna widziała, że coraz trudniej jest mu się powstrzymać od ignorowania bólu - Ten jeden raz cię o to proszę, Lined.
Zacisnęła usta w wąską linię i rozejrzała się dookoła, przeklinając w myślach każdego Boga po kolei. Skupiła się, cicho szepcząc bliżej nieokreślone słowa pod nosem, dzięki którym po chwili wokół nich zapanowała ciemność.
***
Kiedy z powrotem odzyskała czucie, szybko rozejrzała się dookoła i popatrzyła na Lokiego, wypuszczając powietrze z ulgą.
- Ja pierdolę takie atrakcje - odsunęła zakrwawioną dłoń od rany mężczyzny, natychmiast kierując się do jego łazienki, której drzwi znajdowały się po przeciwnej stronie łóżka - Ty się ciesz, durniu, że Eir uznała, że teleportacja to podstawa i nie dawała mi żyć przez ostatni tydzień, bo inaczej miałabym cię na sumieniu.
- Nie szarpnął bym się na życie, gdybym nie był pewny - parsknął cicho, starając się ignorować niewielkie zawroty głowy.
Gdyby trafiła go zwykła strzała, to w pięć sekund by się jej pozbył i zaleczył wszelkie rany, jednak strzały z żelazem, które po zetknięciu ze skórą wpuszają go do krwioobiegu, są wyjątkowo upierdliwe. Blokują całkowicie magię, przez co, ignorując powolne wykrwawianie, czuł się w tej chwili wyjątkowo bezradnie. Nie miał najmniejszego zamiaru udać się do medyków, którzy uśpiliby go na co najmniej kilka dni, dlatego poszedł na kompromis i wybrał kogoś mniej drastycznego w metodach leczenia. Poza tym, wolał umierać na swoim łóżku, a nie cudzym. Ot, taka mała fanaberia.
CZYTASZ
Prawdomówny Kłamca || Loki Laufeyson
Fiksi Penggemar"Każda kobieta marzy o spotkaniu Księcia na białym koniu. Cóż... Ty dostałaś Księcia, który będzie próbował cię zabić. Optymistycznie, prawda?" Nie będę opowiadać wam o latających smokach, jednorożcach, romansach wyjętych niczym z filmu i Księżniczk...