Rozdział #68

3.2K 266 82
                                    

- Nat, błagam - jęknęła cicho dziewczyna, posyłając rudowłosej proszące spojrzenie.

Natasha przewróciła oczami, lecz po chwili wstała z kanapy i pociągnęła za sobą Tony'ego oraz Wandę.

- Vis, Wanda, czy wy nie mieliście jechać dziś po prezenty na święta? - posłała mordercze spojrzenie robotowi, który stał obok - A ty Tony, miałeś w planach dokończyć wykład, którego nikt nie słuchał, o jakiejś swojej nowej zbroi, prawda?

- Ale... - mężczyzna już chciał zaprzeczyć, gdy został skutecznie uciszony przez rudowłosą, która szturchnęła go w ramię, nakazując milczenie - Jasne. Zbroja. Muszę iść do pracowni.

Natasha niemal siłą wyciągnęła Tony'ego z pomieszczenia, a Wanda wraz z Visionem starali się nie umrzeć ze śmiechu, obserwując tą idiotyczną scenę z perspektywy trzeciej osoby. Mimo wszystko, cała czwórka wyszła po chwili salonu, a ich kroki na korytarzu ucichły po kilku sekundach.

- Przepraszam za nich - westchnęła z irytacją Hestia, zwracając na siebie uwagę dwóch mężczyzn - Czasami zachowują się jak dzieci.

- Sama nie jesteś lepsza, więc nie wiem czym się od nich różnisz - prychnął Loki, zakładając ręce na siebie.

- Odezwał się Pan Poważny - syknęła wrednym tonem głosu - Przypomnę ci tylko, że przed chwilą podłożyłeś mi nogę z czystej złośliwości. Doprawdy, zachowanie godne Księcia Asgardu.

- Jestem od ciebie starszy jakieś czterdzieści razy, więc nawet nie wiem po co dyskutujesz - prychnął poważnym tonem, ale w jego głosie dało się usłyszeć nutę rozbawienia.

- Ale ja sam jestem od ciebie starszy o jakieś pięć tysięcy lat, więc miło by było, gdybyś chociaż odwrócił się w moją stronę i posłuchał co mam ci do powiedzenia - odezwał się Odyn, a Hestia zamilkła i razem z Lokim spojrzała w jego stronę - Bez zbędnych świadków - zmrużył oko i obdarzył dziewczynę zimnym spojrzeniem.

- Jedyną zbędną osobą przebywającą w tym pomieszczeniu jesteś co najwyżej ty - syknął niemal natychmiast Loki.

Hestia uniosła głowę i popatrzyła na niego zdziwionym spojrzeniem. Poczuła na sobie również morderczy wzrok Odyna, którym ten obdarzył bruneta.

- Ej, ale ja naprawdę mogę wyjść. W sensie... - zaczęła się lekko jąkać.

- Zostaniesz. Zasada numer cztery: nie ufaj żadnemu władcy - uśmiechnął się wrednie, gdy dostrzegł zrozumienie w jej oczach - Poza tym, przy każdej rozmowie z Królem lepiej mieć świadka, który w przyszłości mógłby poświadczyć o prawdomówności twoich słów. Tak na wszelki wypadek, gdyby władca miał zamiar wcisnąć ci jakieś kłamstwo.

- Skończyłeś? - spytał Odyn - Jeśli tak, to może wypowiesz się jakkolwiek na temat Farbautiego, skoro jej obecność ci nie przeszkadza - odparł znudzonym tonem głosu - A później chętnie posłucham, dlaczego zwykła Midgardka wie o rzeczach, które kompletnie jej nie dotyczą.

- A co mam Ci powiedzieć? - spytał Loki, ignorując drugie pytanie - Jakoś nie palę się, żeby rządzić światem, którego każdy mieszkaniec z wielką chęcią podciąłby mi gardło. Rób co chcesz, ale taka mała uwaga: Farbauti i tak ma zamiar najechać Asgard niezależnie od mojej decyzji.

- Domyśliłem się - zmrużył lekko oko, a brunet założył ręce na siebie - Ale jeśli odpowiednio sformułuje się pakt pokojowy, który chciał podpisać, to nie będzie miał takiej możliwości. Gorszym problemem są elfy.

- Ooo... Jeszcze Helmvald się dołączy? Cudownie. Może poślijmy też po Lerada i przypomnijmy mu o drugiej wojnie asgardzkiej, tak żeby nie odstawał od reszty i również pragnął nas zabić - syknął z sarkazmem w głosie.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz