Hestia poczuła się jakby dostała właśnie z liścia w twarz od samego zrządzenia losu, gdy w wejściu dostrzegła jedną ze swoich współpracownic. Suzan Anderson - bo tak miała na imię owa znajoma - była jednym z szefów główniejszych działów Tarczy i najbardziej irytującą osobą, jaką było dane poznać szatynce.
Długie, falowane, lśniące rude włosy, jasna cera, pięć kilogramów tapety na twarzy i cholernie drogie ubrania sprawiały, że niemal wszyscy faceci uganiali się za nią jak psy. Pomijając fakt, że Hestia nie miała pojęcia dlaczego Fury powierzył jej tak ważną dla firmy rolę, to.. Co ona tu robiła?- Suzan? - otworzyła szerzej oczy w zdziwieniu, opuszczając broń wzdłuż ciała.
- Dla ciebie, Lined: Pani Anderson - syknęła niczym żmija, podchodząc do zdziwionej szatynki - Jak ty w ogóle wyglądasz, dziewczyno? Przynosisz hańbę Tarczy.
Hestia uniosła jedną brew do góry, spoglądając na swoje ubrania. Nie widziała nic złego w bluzach, jednak patrząc na wygląd Suzan, poczuła się w tej chwili jak bezdomna.
Mimo wszystko obcisła, czarna sukienka uwypuklająca jej cholernie zgrabny tyłek, która zapewne kosztowała kilka tysięcy i para z czerwonych szpilek, kompletnie nie pasowała szatynce do kogoś, czyim zadaniem było zabijanie ludzi i ochrona świata.- Mogłabym powiedzieć o tobie to samo - mruknęła z grymasem na twarzy, chowając pistolet.
- Jak śmiesz... - zaczęła mówić, podnosząc prawą dłoń do góry.
- Co tu robisz? - wcięła jej się w zdanie Hestia, zakładając ręce na siebie.
- Dyrektor mnie przysłał - westchnęła z irytacją, poprawiając kosmyk włosów bordowymi tipsami - Mam Ci pomóc przypilnować tego... mordercę, podczas nieobecności Avengersów.
Hestia skrzywiła się, nie ze względu na prośbę Fury'ego, z którą się kompletnie nie zgadzała, lecz na słowa Suzan, którymi opisała Lokiego.
Rzuciła szybkie spojrzenie kruczoczarnemu ptakowi, który siedział na półce, przyglądając się wymianie zdań kobiet z zainteresowaniem.- Nie będzie to konieczne. Świetnie sobie radzę - prychnęła, w myślach modląc się o to, żeby hologram mężczyzny wciąż siedział w celi.
- Oh, szczerze w to wątpię - zacisnęła usta w wąską linię, spoglądając z wyższością na Hestię.
Szatynka westchnęła, opuszczając wzrok. Chcąc, nie chcąc wolała się nie kłócić z tą wypindrzoną wiewiórą. Suzan Anderson wciąż stała wyżej w "hierarchii" Tarczy, więc miała pełną władzę nad Hestią i jej karierą.
- Jasne - przewróciła oczami, odwracając się w kierunku kubka ze swoją herbatą - Więc... Co zamierzasz robić?
- W końcu ruszyć ze sprawą, czego najwyraźniej ty nie potrafisz robić - poprawiła sukienkę dłonią - Siedzisz tu ponad miesiąc, a jedyne raporty jakie od ciebie dostajemy są w większości... zupełnie neutralne. Jak gdyby ten świr nie sprawiał problemów - prychnęła wyśmiewającym tonem - Średnio chce mi się w to wierzyć.
- Mhm - szatynka przytaknęła niemal nieświadomie, nie chcąc słuchać tych wszystkich bredni.
- Nic dziwnego, że Fury rok temu przestał wysyłać cię na akcje w terenie - prychnęła, a Hestia zacisnęła usta w wąską linię - Może i nie najgorzej szukasz zbiegów, jednak... Powiedzmy sobie szczerze, jesteś do bani w całej reszcie zadań.
- Mhm - dziewczyna przytaknęła, odwracając się tyłem do Suzan i nalewając wody do czajnika.
- Wiesz co mnie dziwi? Dyrektor wciąż ci ufa - zaśmiała się słodko - Gdybym to ja przewodziła Tarczy, nie powierzyłabym Ci żadnego zadania, o pilnowaniu jednego z najgroźniejszych ludzi na świecie nie wspominając.
CZYTASZ
Prawdomówny Kłamca || Loki Laufeyson
Fanfic"Każda kobieta marzy o spotkaniu Księcia na białym koniu. Cóż... Ty dostałaś Księcia, który będzie próbował cię zabić. Optymistycznie, prawda?" Nie będę opowiadać wam o latających smokach, jednorożcach, romansach wyjętych niczym z filmu i Księżniczk...