Rozdział #37

3.5K 260 79
                                    

Loki wraz z Hestią opuścili windę na parterze Stark Tower. Szatynka rozglądnęła się niemrawo, przerzucając wzrok po pustych stanowiskach, gdzie w ciągu tygodnia zazwyczaj pracują sekretarki, przyjmujące ważnych gości.
Swoją drogą... Ciekawe co tam u Chloe? Będzie chyba musiała ją kiedyś przeprosić za tą głupią akcję jaką odstawiła ponad miesiąc temu z Thorem i Lokim.

Westchnęła cicho i skierowała się spokojnym krokiem w stronę wielkich, szklanych drzwi, które stanowiły wyjście ze Stark Tower. Odgłos stukotu butów dwójki osób zmieszał się z dźwiękiem uderzających o szyby, wielkich kropel deszczu.

- Gdzie ty tak właściwie idziesz? - spytał ciszej niż zwykle Loki, zapewne nie chcąc przerywać dookoła panującej, dziwnej atmosfery.

Owszem, w każdej chwili mógł spytać dziewczynę o co chodzi z jej imieniem "Cadence", bowiem było to dość nurtujące go pytanie... Problem w tym, że Lined zapewne na nie nie odpowie, a w dodatku obrazi się na mężczyznę i w najgorszym przypadku zwyzywa, co w aktualnej sytuacji nie było pożądanym przez niego działaniem.

- Przewietrzyć się - mruknęła pod nosem, uciekając lekko wzrokiem.

- Jakbyś nie zauważyła to pada deszcz - odparł z lekką złośliwością w głosie.

- Nie chcesz iść, to zostań - prychnęła lekko zmęczona.

Dziewczyna dostrzegła, że zielonie płomienie otoczyły Lokiego, który po krótkiej chwili przemienił się w czarnego kruka. Ptak wzbił się do góry i zapewne teleportował w nieznane szatynce miejsce.
Eh, czego mogła się po nim spodziewać? Przecież Wielki Książe nie może się przypadkiem zmoczyć, bo to uwłaczałoby jego czci.

Szatynka wyszła przez szklane drzwi, które automatycznie otworzyły się tuż przed nią. Jej twarz zaatakował zimny wiatr, a włosy zafalowały w różnych kierunkach. Zaraz potem poczuła na swojej skórze krople deszczu, które kompletnie zignorowała.
Odeszła kawałek na bok i oparła się plecami o ścianę Stark Tower, spostrzegając, że na jej bluzie powoli zaczynają się pojawiać ciemniejsze kropki, spowodowane kroplami wody. Westchnęła cicho i spojrzała na ciemnoszare, zachmurzone niebo, które nie zapowiadało przez kilka najbliższych dni najpiękniejszej pogody.

Hestia zacisnęła usta w wąską linię, poprawiając nerwowo kosmyk wilgotnych włosów. Miała szczerą nadzieję, że Fury posłucha jej prośby i odeśle stąd Anderson z kwitkiem... Z drugiej jednak strony wiedziała, że dyrektor nie robi niczego bez przyczyny i najpewniej przysyłając tu Suzan, miał jakiś plan.
Kolejnym problemem była właśnie... Ugh, ta ruda wiewióra, która dorwała się do jej akt. Pomijając fakt, że zapewne dowiedziała się o rzeczach, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, to Loki poznał jej dawne imię i teraz zapewne będzie męczył ją pytaniami.

Zatapiając się w swoich myślach, szatynka drgnęła lekko, kiedy tuż obok niej teleportował się brunet, obdarzając ją obojętnym spojrzeniem.

- Nudzi ci się? - spytał, zakładając ręce na siebie.

Dziewczyna obrzuciła go zirytowany spojrzeniem, dostrzegając, że mężczyzna najprawdopodobniej rzucił na siebie jakieś zaklęcie. Wokół ludzi zazwyczaj nie roztacza się zielonkawa poświata, chroniąca przed deszczem, prawda?

- Czekaj, myślę - oparła się jedną nogą o Stark Tower, poprawiając nerwowo kosmyk włosów.

- Nie martw się, robienie czegokolwiek poraz pierwszy zawsze jest trudne - prychnął z lekkim rozbawieniem.

Dziewczyna obrzuciła go morderczym spojrzeniem, lecz po chwili się uśmiechnęła, lekko wzdychając.

- Dupek - mruknęła pod nosem, zakładając ręce na siebie.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz