Rozdział #62

3.3K 241 140
                                    

- Chciałem się tylko zapytać... - kontynuował, ignorując jej mordercze spojrzenie - Co chcesz teraz zrobić? - założył ręce na siebie - Pomijając oczywiście chęć otrucia mnie lub poderżnięcia gardła.

- Zamierzam cię ignorować, ale niestety skutecznie mi to utrudniasz - mruknęła pod nosem i stuknęła palcami o trzymaną w dłoni szklankę, przez chwilę się zastanawiając - A odpowiadając normalnie: nie zrobię nic. W porównaniu do ciebie, napewno nie chcę rozwalić całego Álfheimu i zabić własnego ojca - syknęła z jadem w głosie i odwróciła głowę w stronę Lokiego, kiedy dostrzegła na jego twarzy lekkie zmieszanie - Tak, ja też potrafię być wredna i wykorzystywać czułe punkty przeciwko tobie.

- Jestem pod wrażeniem - odparł z sarkazmem, unosząc jedną brew do góry - A co do twojej wcześniejszej odpowiedzi: mądra decyzja. Jeśli tak szybko pozbyłabyś się też myśli o niechybnym zamordowaniu mnie, to byłoby wręcz idealnie.

Hestia przewróciła oczami i prychnęła pod nosem, jednocześnie zakładając ręce na siebie i opierając się o blat kuchenny.

- Nie ma mowy - mruknęła pod nosem, upijając łyk soku - Ale jeśli przeprosisz, to się zastanowię.

- Ja nie przepraszam, Lined - parsknął prześmiewczo - W szczególności Midgardczyków.

- Wiem - zacisnęła usta w wąską linię i spojrzała za okno na zachmurzone niebo.

- Z drugiej strony Midgardką jesteś tylko w połowie, więc... - kontynuował, a Hestia spojrzała na niego znudzonym wzrokiem, przykładając szklankę do ust - Przepraszam. Wystarczy ci?

Zakrztusiła się sokiem, a Loki zamordował ją wzrokiem. Odstawiła szybko szklankę na kuchenny blat i poprawiła włosy, które opadły na jej twarz.

- Wystarczy - westchnęła cicho, lekko unosząc kąciki ust - Mimo wszystko, to wciąż nie zmienia faktu, że jestem na ciebie absolutnie wściekła. W dodatku lekko zdezorientowana, bo nie mam pojęcia, czy powinnam się iść teraz załamać psychicznie, zostać tu z tobą i rozmawiać, jednocześnie udając, że wczoraj się nic nie stało, czy może...

- A może najpierw się przymkniesz i trochę uspokoisz? - wciął się w jej zdanie, a Hestia przygryzła nerwowo wargę.

- Okej... - westchnęła głośno i poprawiła nerwowo kosmyk włosów - W sumie racja. Z drugiej strony... Nie masz pojęcia, jakie to dziwne uczucie, kiedy nagle dowiadujesz się, że częściowo nie pochodzisz z tej planety - powiedziała najbardziej spokojnym tonem głosu na jaki było ją stać.

Oparła się o kuchenny blat, a Loki zacisnął usta w wąską linię, jak gdyby bijąc się z własnymi myślami.

- Kto jak kto, ale akurat ja świetnie zdaję sobie z tego sprawę - odezwał się po chwili ciszy, a Hestia spojrzała na niego pytającym wzrokiem - Zaczynasz nienawidzić osoby, która ci o tym powiedziała, zastanawiasz się dlaczego przez całe życie ktoś cię okłamywał i dochodzisz do wniosku, że nie wiesz, kim tak naprawdę jesteś - zaczął po kolei wyliczać, a szatynka uniosła jedną brew do góry - Brzmi znajomo?

Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię i westchnęła z rezygnacją. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać sama przed sobą, że obydwoje nie mieli szczęścia do posiadania "normalnych" rodziców. O ile istnieją jakiekolwiek wyznaczniki normalności w tym zakresie.

- Problem w tym, że Ty od urodzenia zdawałeś sobie sprawę o istnieniu innych planet i tym, że nasze światy są ze sobą połączone - westchnęła cicho - Ale fakt. Też miałeś przesrane.

- Idealne podsumowanie - przewrócił oczami.

Hestia już otwierała usta, aby mu odpowiedzieć, gdy nagle do kuchni weszła szybkim krokiem Natasha, jak gdyby kogoś szukając.
Zatrzymała swój wzrok na szatynce, a później przeniosła go na mężczyznę.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz