Rozdział #9

4K 269 119
                                    


- Dzień dobry - odezwał się nagle znajomy głos w drzwiach. Cała czwórka jak na zawołanie spojrzała w tamtym kierunku i uśmiechnęła się lekko.

- Cześć Thorze - odpowiedzieli wszyscy po kolei. Hestia jednak przypatrywała mu się z wielkim zdziwieniem w oczach. Wielki, potężny Bóg piorunów ubrany był w najzwyczajniejsze ludzkie ubrania, a przy sobie nie miał charakterystycznego dla jego osoby młota. Niesforne blond kosmyki opadały mu na twarz, ale on wydawał się tym w ogóle nie przejmować.

- Teraz to ty wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha, Hes - zaśmiała się Natasha i puściła dziewczynie oczko. Thor popatrzył na nią z pytającym wyrazem twarzy.

- Gorzej, zobaczyłam Boga w ludzkich ubraniach - parsknęła, a reszta osób zaczęła się śmiać. Syn Odyna usiadł przy stole z uśmiechem, spoglądając co jakiś czas na śniadanie.

- Kto dziś gotował? - spytał po chwili, jednocześnie nakładając sobie porcję jajecznicy.

- Hestia - odpowiedział Bruce i popatrzył na szatynkę.

- Skąd wiedziałeś, że nie ja? - zapytała Natasha spoglądając na Thora.

- Nigdy nie podajesz nam tego Midgardzkiego, słodkiego... Czegoś - mruknął, pokazując widelcem najbliższego tosta posmarowanego nutellą. Hestia parsknęła i znowu upiła łyk herbaty.

- To nutella - odpowiedziała brązowooka uśmiechając się do Natashy.

- Ona jest niezdrowa... - jęknęła rudowłosa.

- Ale dobra - dokończył za nią Clint i wystawił wszystkie zęby w szerokim uśmiechu.

Nagle na tarasie rozległ się huk. Wszyscy popatrzyli się w stronę oszklonych drzwi, przez które wszedł po krótkiej chwili młody chłopak. Miał brązowe włosy, czarną koszulkę z krótkim rękawem, dżinsy i granatowe trampki.

- Dzień dobry wszystkim! - krzyknął wchodząc do środka.

- Cześć Peter! - przywitał się Clint, a po chwili za jego przykładem poszli Natasha, Thor i Bruce. Hestia przyglądała mu się z lekkim zastanowieniem; to jest wielki i nieustraszony Spider - Man? Zmarszczyła lekko brwi ale nie odezwała się. Nagle wzrok chłopaka spoczął na niej. Dziewczyna zmieszała się, jednak po chwili odchrząknęła i przywitała się.

- Cześć - mruknęła.

- Dzień dobry Pani... - zastanowił się lekko, a z jego twarzy znikł uśmiech.

- Lined. Ale wystarczy Hestia - odpowiedziała i uniosła kąciki ust - Co ty tak właściwie robiłeś na tarasie? - spytała, a chłopak lekko się zawachał.

- Ona wie młody - poinformowała go Czarna Wdowa, a chłopak odetchnął z ulgą. No tak... Wciąż pozostawał jednym z anonimowych bohaterów, więc cały czas musiał uważać na to co mówi i do kogo - Przyzwyczajaj się Hes, on kiedyś wparował mi przez okno do pokoju o trzeciej w nocy - parsknęła śmiechem Natasha.

- Ale to było niechcący Pani Romanoff! Okna mi się pomyliły! - zarumienił się Peter jednocześnie próbując się tłumaczyć.

- Idę zakładać kraty w oknie. Nie potrzebuję w pokoju dodatkowego robactwa - mruknęła Hestia, a cała szóstka osób ryknęła śmiechem.

- Pająki są fajne! - krzyknął po chwili nastolatek.

- Niby z której strony? - spytała się szatynka wycierając łzy spod oczu, wciąż chichocząc.

- No... Z każdej! - parsknął chłopak i oparł się o jedną ze ścian.

- Mamy inne pojęcie fajności, Peter - uśmiechnęła się Hestia i po chwili przyglądnęła nastolatkowi.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz