Rozdział #124

3K 300 453
                                    

Pierwszą rzeczą, jaką Hestia poczuła zaraz po przebudzeniu, był niewyobrażalny ból, a także jakaś rzecz przyczepiona do jej czoła. Uniosła powieki i zmarszczyła lekko brwi, gdy dostrzegła leżącą tuż przed jej oczami małą kartkę. Odkleiła ją i mrugnęła kilkukrotnie oczami, aby widziany przez nią obraz się wyostrzył. Musiała chwilę się zastanowić i skupić, aby z powrotem przypomnieć sobie tłumaczenie run ułożonych w krótką wiadomość.

Na moje nieszczęście jeszcze nie umierasz, więc nie panikuj. Zanim postanowisz przeszukać moją komnatę, to zajmij się czymś ciekawym i poczekaj na mnie.

Kotek

Nie zdołała powstrzymać szczerego uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy, kiedy przeczytała podpis Lokiego. Najlepsze było jednak to, że wcale nie musiał tego napisać, aby domyśliła się, że to on zostawił kartkę. Jego pismo było na tyle charakterystyczne i ładne, że zdecydowanie odróżniłaby je od każdego innego.

Schowała wiadomość do kieszeni, aby w przyszłości go nią szantażować i podparła się na dłoniach, starając przypomnieć sobie, co tu tak właściwie zaszło. Rozmawiała z Lokim i następnie najprawdopodobniej zemdlała, skoro zupełnie nic nie pamiętała. Albo wręcz przeciwnie - przypomniała sobie rzeczy, o których nie powinna wiedzieć. Nie miała pojęcia co się stało z zaklęciem tymczasowej amnezji jej ojca, ale najwidoczniej ktoś je zdjął, lub ewentualnie się przeterminowało. Nie była pewna, która opcja wydawała się być bardziej idiotyczna.

Wstała z kanapy i niemal natychmiast złapała się za oparcie, kiedy zakręciło jej się w głowie, a pulsujący ból niemal rozsadził jej czaszkę od środka. Wyprostowała się i rozmasowała skronie, co niestety w żaden sposób nie pomogło. Wiedziała, że Loki kazał jej na siebie poczekać, jednak z czystej ciekawości podeszła do drzwi, ay zobaczyć, czy ufa jej na tyle, żeby zostawić je otwarte. Nacisnęła na klamkę i wystarczająco mocno nią szarpnęła, aby domyślić się, że raczej wciąż traktuje ją jak dziecko, które trzeba zamykać na klucz.

Westchnęła i oparła się o drzwi. Miała ochotę się położyć, ale z drugiej strony rozsadzała ją energia i chęć dowiedzenia się, co przed chwilą miało właściwie miejsce. Koniec końców, kiedy ból się nasilił, niemal bezwiednie skierowała się w stronę sypialni. Uchyliła jej drzwi, i gdy doszła do wniosku, że być może za wejście tutaj nie zostanie przez Lokiego oblana kwasem, najzwyczajniej w świecie położyła się na jego łóżku i zwinęła w kulkę. Chciało jej się płakać i spać, a na dodatek została uwięziona w nieswojej komnacie, pozbawiona jakichkolwiek wyjaśnień. Cudownie. A mogła siedzieć u siebie w spokoju i nie mieszać się w dziwne rzeczy, których nawet nie rozumiała. Dlaczego na tej planecie nic nie mogło być proste? Tutaj nawet dwa razy dwa najprawdopodobniej dawało pięć, tylko ze względu na pięćdziesiąt innych przepisów związanych z magią. To było na tyle dezorientujące i denerwujące, że zaczynało ją już powoli irytować.

***

Uchyliła lekko powieki i przetarła oczy, kiedy do jej uszu dotarły odgłosy stłumionej kłótni. Spojrzała na zegar, którego wskazówki posunęły się o niecałą godzinę i westchnęła cicho, poprawiając poduszkę. Wstała z łóżka, i gdy doszła do wniosku, że źródło krzyków pochodzi od strony korytarza, opuściła sypialnię i skierowała się w stronę wyjścia. Była niemal pewna, że kiedy znowu naciśnie na klamkę, ta znowu stawi jej opór, jednak tak się nie stało. Otworzyła drzwi i niezwracając uwagi na swój ból głowy, uchyliła lekko usta w zdziwieniu, kiedy przyjrzała się rozgrywającej przed nią scenie.

Pierwszą osobą jaką zauważyła, była Aessa stojąca z irytacją na przeciwko wściekłej, zapłakanej, z zaczerwienionymi oczami Egiry, którą musiał przytrzymać Loki, aby ta nie rzuciła się z gołymi rękami na brunetkę.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz