Rozdział #77

3K 285 419
                                    

Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi i obdarzyła zaniepokojonym spojrzeniem Romanoff, która zacisnęła usta w wąską linię.

- Czego chcesz? - spytał Odyn obojętnym głosem.

- Dostępu do bifrostu. I Asgardu. Generalnie nie mam zamiaru dłużej przebywać na tej obrzydliwej planecie - westchnął z zirytowaniem.

W porównaniu do Hestii, która wykrzywiła twarz w grymasie - Natasha uniosła kąciki ust z widoczną ulgą.

- Najpierw posłucham co masz na myśli mówiąc "plan". Później zobaczę - odparł chłodnym tonem głosu.

- Pamiętasz tę Midgardkę, która była obecna przy naszej rozmowie, prawda? - spytał z obojętnością, a kobiety obdarzyły się zdziwionymi spojrzeniami - Jej ojciec to Elf. Torque Evingeel. Tak, ten Evingeel, brat Egiry, która aktualnie siedzi w Asgardzie.

Hestia poczuła jak nogi się pod nią uginają. Wciągnęła szybciej powietrze, a Natasha obdarzyła ją pytającym wzrokiem. Oparła się o ścianę, a jej twarz zbladła, kiedy uświadomiła sobie, że w takim wypadku Egira musi być jej... Ciotką?

- Generalnie jest mieszanką. Helmvald o niej nie wie, ale może dałby się przekonać o wycofaniu wojsk... Wiesz, z tego co mi wiadomo, ród Evingeelów jest mocno szanowany.

- Ona w zamian za pokój w Asgardzie? - spytał Odyn, wcinając mu się w słowo.

- Taka luźna, szybka propozycja. Helmvald nie jest głupi, ale skoro powodem wojny ma być kłótnia jego córeczki z Sif, to podejrzewam, że może pójść na ten układ. Będzie to dla niego bardziej opłacalne - odparł obojętnym tonem głosu, wzruszając ramionami.

Gardło Hestii boleśnie się zacisnęło, a w jej oczach pojawiły się łzy. Natasha spojrzała na nią z przejęciem i już chciała wejść do pomieszczenia, gdy szatynka przytrzymała ją dłonią, kręcąc delikatnie głową.

- A ona wie...

- O ojcu tak. O planie nie - wciął się w zdanie Odyna, Loki - Pasuje Ci taki pomysł?

- Nie, bo mam wrażenie, że znowu coś kombinujesz - odparł obojętnym tonem głosu - Ale przynajmniej mam zarys sytuacji. Odezwę się po audiencji Helmvalda.

- Jasne - prychnął ze znudzeniem - Poza tym, przypilnuj Sapentii, żeby nie rozwaliła całej Rady.

Chwilę później, do uszu kobiet dotarł stłumiony dźwięk otwieranego Bifrostu i kroki zbliżające się w ich stronę. Natasha chciała pociągnąć Hestię w kierunku jednego z pomieszczeń. Szatynka jednak wyrwała rękę z uścisku i wyszła naprzeciw Lokiemu, który obdarzył je lekko zdziwionym spojrzeniem.

- Ty pieprzony dupku! - syknęła zimnym tonem głosu - Jesteś kłamliwym, dwulicowym, egoistycznym, oziębłym, idiotycznym, głupim, rozkapryszonym, paskudnym, nieznośnym, sadystycznym, złośliwym, nieczułym i wrednym chujem!

Po jej policzkach pociekły łzy i z całej siły starała się powstrzymać przed uderzeniem Lokiego w twarz, gdy ten uniósł lekko kąciki ust. Natasha stojąca obok już chciała coś powiedzieć, gdy po chwili zastanowienia mruknęła tylko ciche "ja pierdolę" pod nosem.

- Skończyłaś? - spytał mężczyzna obojętnym tonem głosu.

Hestia zacisnęła szczękę i już uniosła dłoń z zamiarem uderzenia Lokiego, gdy ten niemal natychmiast złapał ją za nadgarstek, zaciskając na nim palce.

- Nawet nie zaczęłam - syknęła lodowatym głosem, a po jej policzkach pociekły kolejne łzy - Nie mam zamiaru robić za waszą kartę przetargową.

- I nie będziesz robić. Uspokój się, Lined - westchnął cicho.

- Pierdol się - wyrwała rękę z uścisku - Dlaczego nie możesz mi chociaż raz dać spokoju? Co ja ci zrobiłam? - spytała roztrzęsionym głosem - Albo nie, nie mów. Znowu mi wciśniesz jakieś cudne kłamstwo, a potem wbijesz nóż w plecy, gdy tylko się odwrócę! Czy cokolwiek z tych wszystkich rzeczy, które mi mówiłeś było prawdą? Chyba, że planowałeś to od samego początku, a ja dałam się nabrać jak ostatnia idiotka - syknęła lodowatym głosem.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz