Rozdział #126

3.1K 283 392
                                    

Hestia potarła obolały kark i oparła głowę na dłoni, zamykając jedną z ksiąg leżących na biurku. Próbowała się nauczyć teorii wszystkich nowych zaklęć, które przez ostatnie dni przedstawiała jej Eir, jednak naprawdę średnio jej to szło. Była rozkojarzona i dobrze wiedziała, że powodem tego zachowania był Loki, który starał się jej unikać. Nie wychodziło mu to, ponieważ zazwyczaj wpadali na siebie trzy razy dziennie, udając, że każde z nich jest pogrążone we własnych obowiązkach. Nie była pewna, czy mężczyzna wolał się od niej odsunąć ze względu na ostatnie wyznanie, czy być może z jakiegoś innego, nieznanego jej powodu. Było to irytujące i głupie, jednak nie naciskała - sama musiała przetrawić rzeczy, których się dowiedziała, i przez które nie była w stanie spojrzeć na niego, jak na wrednego i dwulicowego Boga, którym był w jej oczach przez ostatnie miesiące. Dowiedziała się prawdy, dzięki której za każdym krótkim spotkaniem dostrzegała w nim osierocone dziecko, rozdarte pomiędzy światami i tym, komu ma zachowywać lojalność. Z jednej strony Jötunheim - kraina bólu, do której będzie czuł żal do końca życia; Asgard i władający nim Odyn, który kłamie częściej niż mówi prawdę i nie posiada sumienia, a także Midgard, zawsze przypominający mu o matce.

Podniosła z zamyśleniem jedną z książek leżącą na stosiku, która wypadła jej z rąk, gdy tylko usłyszała otwieranie się drzwi do swojej komnaty. Odwróciła głowę, spodziewając się dostrzec Lokiego, do którego dramatycznych wejść już się przyzwyczaiła, jednak z pewnością nie zakładała zobaczyć Friggi, która jak gdyby nigdy nic weszła do jej salonu.

- Och, wybacz skarbie, powinnam zapukać czy coś - poprawiła szybko kosmyk złotych włosów, który wypadł z jej koka - Dlaczego siedzisz nad książkami, zamiast szykować się na bal?

Hestia podniosła książkę, której kartki zgięły się przez szybkie zetknięcie z podłogą i popatrzyła na kobietę z lekkim niezdecydowaniem.

- Nie nadaję się na takie przyjęcia, Wasza Wysokość, więc...

- Nonsens - uciszyła ją machnięciem dłoni, z której wyleciało kilka srebnych strug światła - Poza tym, jeśli to ma zmienić twoje zdanie, zmusiłam też Lokiego, aby przyszedł.

- Jak? - parsknęła, opierając się o biurko.

- Odpowiednimi argumentami, oczywiście - przewróciła oczami i uśmiechnęła się z zamiarem wyjścia - Ciebie również spodziewam się tam zobaczyć. Swoją drogą, kiedy przyjdzie tu moja służąca, to powiedz, czy prezent się spodobał.

Zanim Hestia zdążyła zapytać o co chodzi, kobieta otworzyła drzwi i zamknęła je za sobą, zostawiając dziewczynę w niemałym zdziwieniu. Ta po chwili zastanowienia odłożyła książkę, i gdy już chciała wracać do czytania, znów usłyszała naciskanie na klamkę. Westchnęła z irytacją, jednak wstrzymała się od jakiegokolwiek komentarza, kiedy do salonu weszła nieznana jej dziewczyna.

- Ups, przepraszam, Królowa powiedziała, że mogę tu śmiało wchodzić, ale... Um... Chyba powinnam zapukać - złączyła nerwowo ręce przed sobą - Nieważne. Z jej rozkazu mam pomóc Pani... Nie chce mi się szukać jakiegoś wykwintnego słownictwa, więc "ogarnąć" chyba będzie w tej chwili najlepiej tu pasować. Od czego zaczniemy?

Szatynka spojrzała na blondynkę ze zmęczeniem i popchnęła nogą wszystkie książki leżące na podłodze, które blokowały jej wyjście z obrębu biurka.

- Od tego, że nazywam się Hestia - przeskoczyła nad papierami i zbliżyła się do błekitnookiej, która popatrzyła na nią ze zdziwieniem - Cudownie. Plotki w pałacu aż tak szybko się roznoszą, że nawet ty wiesz kim jestem?

- Itia - przedstawiła się szybko - Wiesz, podobno służące są lepszymi plotkarami i przekaźnikami informacji od kruków Odyna, więc... No jakoś samo tak wyszło. Plus lubię rozmawiać.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz