Rozdział #5

4.4K 287 106
                                    


Hestia lekko się zmieszała, jednak wstała z kanapy i uśmiechnęła się połowicznie.

- Dzień dobry Panie... - tu zawahała się na chwilę. Bogowie mają nazwiska czy mówią do siebie po imieniu?

- Thor wystarczy - odpowiedział i zaśmiał się - Pani jest tą osobą, która szuka mojego brata? - spytał, nerwicznie obracając w dłoni rękojeść młota.

- Wystarczy Hestia - zaśmiała się - I tak. Przyszłam po kilka informacji, które ułatwią mi pracę - odpowiedziała spoglądając mu w błękitne oczy.

- Ej, Thor, weź ją zaprowadź na górę. Tam sobie poplotkujecie, a przynajmniej dziewczyna będzie miała święty spokój od Tony'ego i jego nieśmiesznych żartów - powiedziała Czarna Wdowa, która zeszła z piętra zaraz po Thorze. Hestia posłała jej pełne wdzięczności spojrzenie na co ta zaśmiała się lekko.

- Moje żarty są śmieszne, Nat! - oburzył się Iron Man, robiąc minę zbitego psiaka i patrząc na kobietę z wyrzutem.

- Ta, ta... Na pewno - mruknęła pod nosem Romanoff jednocześnie siadając na białej kanapie obok Bartona.

- Zupełnie jak dzieci... - szepnął do niej Thor i zaśmiał się półgębkiem - Dobrze, w takim razie chodźmy na górę - powiedział już normalnym tonem głosu, by po chwili obrócić się i zacząć iść w kierunku schodów.

Bez zastanowienia brązowooka ruszyła za umięśnionym blondynem. Stopnie były zrobione z ciemnego, szarego materiału, który donośnie odbijał stukot butów. Schody tworzyły spiralę z piękną, drewnianą poręczą, która doprowadziła agentkę i Boga do przestronnego, potulnego salonu z dwoma parami drzwi prowadzącymi w niewiadome tereny.

- Ładnie tu macie - powiedziała Hestia kierując się w stronę szarej kanapy i siadając na niej.

- Nie najgorzej, jednak i tak uważam, że Asgard jest najpiękniejszy - odpowiedział mężczyzna i przysiadł się obok agentki.

- A jak tam jest? Wiesz, Kraina Bogów i te sprawy... - spytała, patrząc w nieokreślonym kierunku. Blondyn parsknął, jednak odpowiedział.

- Wielki, cudowny pałac i jeszcze lepszy lud, którym w przyszłości będę musiał się opiekować - rozmarzył się i oparł głowę na rękach - Chociaż Loki uważa, że ojciec przesadził z ilością złota w komnatach - mruknął z uśmiechem. Hestia na te słowa zaśmiała się, mrużąc oczy.

- O, jeju... Dobrze, bierzmy się do roboty - westchnęła i wyciągnęła z torebki notatnik - Jeśli się nie obrazisz, to będę zapisywać niektóre rzeczy. Wiesz, pamięć bywa zawodna - mówiąc to, delikatnie stuknęła się w głowę niebieskim ołówkiem.

- Nie, nie ma problemu - parsknął i oparł się o kanapę - Więc słucham.

- Jeśli będę za bardzo drążyć to daj znać. Nie chcę wchodzić w wasze prywatne konflikty i problemy... - poinformowała Gromowładnego i również rozsiadła się na siedzeniu - Dobra, zacznijmy od początku. Możesz mi powiedzieć dlaczego Loki został wygnany na Midgard? - spytała, używając "ich" słownictwa. Znalazła je w mitologii i uznała, że chyba tak będzie się prościej porozumiewać.

- To dość skomplikowane, lecz postaram się to skrócić do minimum. Odyn... Wiesz kim jest Odyn? - spytał, patrząc na Hestię z nadzieją w oczach. Chyba nie chciało mu się wszystkiego tłumaczyć i wyjaśniać, przekładając to na ludzki dialekt.

- Wasz ojciec i król. Tak, wiem - parsknęła, widząc zdziwioną twarz Thora, który wyraźnie nie takiej odpowiedzi się spodziewał.

- Em... To tak. Odyn uznał, że Loki zasługuje na karę za to, co chciał zrobić z waszą planetą. On... On chciał skazać Lokiego na śmierć, ale ja z moją matką go powstrzymaliśmy i uznaliśmy, że wygnanie to będzie wystarczająca nauczka - spoglądnął na dziewczynę, próbując wyczytać z jej oczu czy nadąża za jego tokiem myślenia.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz