Rozdział #36

3.4K 257 51
                                    

- Czyli zgadłem - uśmiechnął się wrednie, obserwując lekko zszokowaną twarz Hestii.

- Ugh, nienawidzę cię - zmrużyła oczy ze złością - Jeśli spróbujesz komuś o tym powiedzieć, lub ponaśmiewać się ze mnie, to chcę tylko przypomnieć, że Ty też jesteś...

- Przecież wiem, Lined - przewrócił oczami z irytacją, wcinając się w zdanie szatynki.

Dziewczyna westchnęła pocierając oczy dłonią. Nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział o tym, że jest adoptowana. Nie ze względu na jakieś niesnaski, tylko po prostu... Wolała zachować to dla siebie.

- Dobrze przynajmniej wiedzieć, że nie jestem sam - prychnął z lekką ironią w głosie, oddając zdjęcie Hestii - Kiedy się dowiedziałaś?

- Em... Ja... Wiedziałam od zawsze - westchnęła, zakładając ręce na siebie - W sensie... Dobra, i tak pewnie nie zrozumiesz.

- Masz mnie za aż takiego idiotę? - mruknął, obdarzając Hestię znudzonym spojrzeniem.

- Nie, ale nie pochodzisz stąd, a mi się nie chce tłumaczyć znaczenia wszystkich słów, które najprawdopodobniej w Asgardzkim nie istnieją - przewróciła oczami ze zmęczeniem.

Loki zmrużył szmaragdowe oczy przyglądając się chwilę dziewczynie. Westchnął, poprawiając kosmyk włosów i zakładając ręce na siebie.

- I tak się kiedyś dowiem - uśmiechnął się wrednie.

- Szczerze w to wątpię, biorąc pod uwagę fakt, że... - zaczęła mówić, gdy nagle w jej zdanie wciął się Jarvis.

- Panno Lined.

- Czego? - prychnęła z irytacją, odwracając głowę w bliżej nieokreślonym kierunku.

- Wróciła Pani Anderson i pyta o Panią - poinformowała grzecznie sztuczna inteligencja.

- Kuźwa... - mruknęła sama do siebie - Powiedz jej, że zaraz przyjdę - westchnęła, opuszczając ramiona i spoglądając na Lokiego - A ty postaraj się niczego nie zepsuć. Na chwilę obecną wystarczą mi problemy z Anderson.

- Ta, jasne - przewrócił oczami i rozpłynął się w powietrzu.

***

Zaraz po tym, gdy mężczyzna zniknął, Hestia niemal wybiegła z pokoju, związując włosy w niezgrabnego koka.

- Na którym piętrze jest Suzan? - rzuciła szybko pytanie do Jarvisa, wchodząc do windy.

- Cóż... Aktualnie czeka na Panią tuż przed celą z więźniem - odpowiedział program.

Dziewczyna uniosła jedną brew w zdziwieniu, jednak mimo wszystko kliknęła guzik prowadzący do podziemi. Jeśli będzie musiała rozmawiać jednocześnie z Anderson i Lokim, zachowując przy tym wszystkie pozory i modlić się w myślach, aby brunet niczego nie wymyślił to oficjalnie będzie mogła zostać przebranżowiona na aktorstwo.

Gdy winda się zatrzymała i otworzyła drzwi, szatynka westchnęła głośno i wyszła spokojnym krokiem z kabiny. Uniosła wzrok na Lokiego (lub jego hologram), który znajdował się w celi i Suzan, która zamiast pobrudzonej sukienki, miała na sobie czerwoną spódnicę, połączoną z cholernie wysokimi szpilkami i białą, stylową bluzką.

- Och, ile można na ciebie czekać, dziewczyno?! - jęknęła, przenosząc wzrok na Hestię, która przewróciła oczami.

- Ja mam imię, wiesz? - prychnęła, ignorując palące spojrzenie Lokiego.

- Owszem, wiem. Prawda, Cadence? - spytała z zadowolonym i wrednym tonem głosu.

Szatynka stanęła jak wryta, a lekki uśmiech, który miała wymalowany na twarz, znikł tak szybko jak się pojawił. Kątem oka dostrzegła, że brunet przygląda jej się, opierając o ścianę celi, jednak to nie było jej największe zmartwienie.
Uchyliła lekko usta, nie będąc w stanie wypowiedzieć sensownego zdania, a ręce opuściła wzdłuż ciała z zaskoczenia.

Prawdomówny Kłamca || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz