2.13

444 39 34
                                    

-Ciociu, proszę daj mi urlop

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Ciociu, proszę daj mi urlop.- Mówiłem do słuchawki.- Nie dam rady przyjść....

Coś się dzieje, Jungkook?
Możesz mi powiedzieć.

-Po prostu daj mi ten urlop. Proszę cię..

Dobrze. Dam ci go.
Trzymaj się, kochanie

Rozłączyłem się rzucając telefon na bok. Nie kontaktowałem się z nikim prócz teraz z ciotką, którą musiałem poinformować. Zresztą... Nikt do mnie nie przychodził od kolejnych dwóch dni co mi odpowiadało. Oczywiście przez ten czas nie mogłem zapomnieć o Mochi, którą się opiekowałem, a ona mną, czyli sprawiała, że nie byłem aż tak samotny.

Siedziałem na strychu oglądając różne rzeczy, których jeszcze nie oglądałem. Były to przeważnie starocie, lecz niekiedy trafiałem na ciekawe rzeczy.

-Aish!- Syknąłem, gdy potknąłem się o coś. Był to oczywiście karton, ale jeszcze nie otwarty. Ukucnąłem i małym nożykiem otworzyłem. Były to jakieś listy, suche róże, które straciły już ten swój piękny zapach oraz... Niebieska grzechotka dla dziecka. Zdziwiony już miałem otworzyć jeden z kilka listów, ale rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Miałem zamiar nie otwierać, lecz zauważając wiadomość od trenera, wstałem i zszedłem na parter otwierając niepewnie drzwi.

-Matko, Jungkook... Jesteś strasznie blady. Co się dzieje, hm?

-Nic, trenerze. Może Pan już iść. Przyjdę na trening za kilka dni.

-Jungkook przecież widzę. Martwię się.

-Nie musi Pan.- Posłałem mu sztuczny uśmiech.- Proszę iść.

-Czy mógłbym zostać na herbacie?

-Przepraszam, skończyła się. Tak jak kawa.- Dodałem szybko.

-Nie musisz mnie odrzucać. Mógłbym przyjść jutro? Proszę.

-No... No dobrze.- Westchnąłem.- Do widzenia.

-Do zobaczenia, Jungkook.- Pożegnał się. Zamknąłem z powrotem drzwi na klucz wracając na strych. Od razu otworzyłem pierwszy lepszy list czytając. Jak zauważyłem były adresowane do mojej mamy, a z treści wynikało, że był to list miłosny.

Czy moja mama miała romans? Ale z kim?

Przeczytałem resztę listów, i każdy był podobny do drugiego. Byłem przekonany, że to nie pismo ojca. Nigdy nie był romantyczny czy miły, kochany. Był okrutny. Nie znał uczucia jakim jest miłość.

Złapałem w dłoń kilka kopert biegnąc na dół. Ubrałem buty i kurtkę wychodząc pierwszy raz od kilku dni na dwór. Pobiegłem w stronę postoju taksówek i wsiadłem do jednej podając kierowcy adres.

Po kilku minutach byłem na miejscu. Wybiegłem z auta podając, ówcześnie pieniądze mężczyźnie.
Zapukałem do drzwi i otworzyła szwagierka.

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz