Kilka dni zmieniło się w dwa tygodnie. Niestety Tae musiał wracać, ponieważ była umowa, że zostanie tylko na kilka dni. Wtedy zdecydowałem zabrać się za siebie. Brałem regularnie tabletki, ćwiczyłem w salonie, chodziłem na spacery i czytałem książki. Wszystko czego nie robiłem, a pomagało. Pierwszy raz czułem się lepiej niż kiedykolwiek. Spokojny, bez zmartwień, lecz jedynym zmartwieniem był niewiadomy powrót starszego. W jego firmie wystąpiły problemy, dlatego nie ma pojęcia, kiedy do mnie wróci.
Czytałem kolejny rozdział książki romansu, gdy to usłyszałem dzwonek do drzwi. Odłożyłem powieść na bok idąc otworzyć.
-Hyung?- Zdziwiłem się widząc brata wraz z jego synami bez Bong.- Coś się stało?
-Czy mógłbyś.... Zająć się nimi? Tylko na jeden dzień.
-Oczywiście, ale co się stało?
-Idźcie do środka chłopcy.- Rzekł popychając młodszych. Gdy zniknęli z pola widzenia starszy spojrzał na mnie ukazując bardzo wielki smutek.- Bong trafiła do szpitala.
-Co? Dlaczego? Dlaczego nie pisałeś?
-To było tak nagle. Przepraszam. Wiem to, że dziecko jest zagrożone. Dostała nagle mocnych skurczów. Nie mam pojęcia Jungkook. Boję się, że stracimy go.- Rozpłakał się, dlatego przytuliłem starszego.
-Wszystko będzie dobrze, hyung. Nie martw. Bong jest silną kobietą. Czyli dziecko też.
-Dziękuję Guk. Masz ich rzeczy.- Podał jedną, średnią torbę.- Muszę już iść.
-Hyung. Mogą zostać tak długo jak to możliwe.
-Nie nie. Mają jutro szkołę i przedszkole.
-Zaprowadzę ich. Oj nie przejmuj się. Zajmę się nimi. Wyślij mi adresy placówek. I tak nie mam co robić.
-Jimina nie ma?
-Musiał pilnie wrócić do Ameryki.
-Rozumiem. Naprawdę Gukie to nie problem?
-Nie.- Zaśmiałem się lekko.- Przywieź później ich rzeczy do szkoły. Leć. Bong cię potrzebuje.
-Dobrze. Dziękuję jeszcze raz. Do zobaczenia.- Powiedział wsiadając do samochodu i odjeżdżając. Westchnąłem wchodząc do środka widząc jak dzieci siedzą na kanapie.
-Hej... co to za smutne miny?
-Wujku, gdzie Mochi?
-Nie wiem Kyo. Pewnie... Pewnie chodzi gdzieś po ulicach.- Powiedziałem ze sztucznym uśmiechem.- Jesteście głodni? Chang? Kyo?
-Masz płatki wujku?- Spytał najstarszy z chłopców. Zaśmiałem się potwierdzając. Razem w trójkę poszliśmy do kuchni. Dzieci usiadły przy blacie czekając na swoje posiłki. Postawiłem przed nimi miseczki, do których wsypałem czekoladowe kuleczki, a następnie zalałem je mlekiem.
-Smacznego kochani.- Zaśmiałem się.
***
Przez następne dni opiekowałem się swoimi bratankami, gdzie w tym czasie brat był z Bong w szpitalu, który wracał do mojego domu wieczorem. Po jakimś czasie zrozumiałem, że opiekowanie się dziećmi nie jest takie trudne. Wystarczy dobrze podejść.
Jednakże minusem było to, że Jimin nagle przestał się odzywać. Nie pisał, nie dzwonił. Martwiłem się, że coś mu się stało. Przecież wcześniej było normalnie. Pisał nawet jak miał dużo pracy.
-Bądź grzeczny, Chang. Dobrze?- Powiedziałem zostawiając chłopca przy wejściu do szkoły. Ten skinął głową i z uśmiechem na twarzy wszedł do środka. Odetchnąłem z ulgą wracając do domu. Zdziwiłem się, że drzwi były otwarte. Wszedłem do środka słysząc nucenie. Swe kroki skierowałem w stronę kuchni.- Jimin?- Zawołałem przez co chłopak podskoczył upuszczając sztućce robiąc głośny hałas.
CZYTASZ
"Zawsze Przy Tobie..." /Jikook
FanfictionJeon Jungkook to biedny chłopak, który opiekuje się chorą matką, a jego ojciec ma gdzieś jego uczucia, dla niego liczy się to by wyrósł na mężczyznę. Natomiast Park Jimin jest bogatym chłopakiem, któremu nic nie brakuje w życiu, ale jednego nigdy ni...