2.21

397 37 21
                                    

Razem z chłopcem zszedłem na parter. Spojrzałem na swojego brata i Bong, swoją szwagierkę.

-Nie mówiliście, że jesteś w ciąży.- Mruknąłem.- Gratuluję.- Dodałem bez emocji i z powrotem chciałem pójść na górę, lecz poczułem uścisk na nadgarstku. Westchnąłem, gdy mąż przyciągnął mnie do siebie zmuszając bym stał obok niego.

-Pójdziemy już.- Oznajmił brat ubierając Soo.- Do zobaczenia.- Rzucił i szybko wyszli z domu.

-Kook....

-Nie wtrącaj się. To nasza sprawa.- Fuknąłem idąc do kuchni. Sięgając po szklankę, jedna z desek zjechała z jednego z czterech ząbków, które ją trzymały. To spowodowało, że szklanki poleciały na ziemię. Powstrzymałem szloch patrząc na potrzaskane naczynia.

-Jungkook. Nie ruszaj się. Stój tam.

Chłopak szybko wyciągnął miotłę sprzątając ten bałagan. Usiadłem na podłodze opierając się o szafki. Wybuchłem płaczem szarpiąc za swoje włosy.

-Guk, spokojnie. To tylko szklanki.- Ukucnął przede mną.- Cichutko...

-Jimin... Wracaj do Ameryki.- Szepnąłem.

-Co? Dlaczego? Nigdzie nie wracam. Zostaje z tobą.

-Przestań się męczyć ze mną. Wiem, że znowu masz dosyć mojego zachowania. Powiedz wprost co myślisz, błagam. Nie chcę by było tak jak dwa lata temu. Nie chcę. Powiedz co chcesz.

-Kook. Spójrz na mnie.- Poprosił co uczyniłem.

-Masz powiedzieć co ci leży na sercu. Nie kłam, że wszystko jest dobrze. Chcę prawdy. Nie obrażę się, nie będę krzyczał, nie ucieknę tylko powiedz.- Wyszlochałem opierając głowę na jego barku.

-Mimo, że chciałbym, nie potrafię. Miałem cię nie krzywić. Nie mogę Ci mówić takich rzeczy.

-Błagam powiedz. Nie udawaj, że jesteś robotem. Mów, proszę...

-Nie mogę...- Wstał. Obejrzałem się po podłodze i zauważyłem kawałek szkła. Sięgnąłem go przystawiając do ręki.- Jungkook, odłóż to.

-Jeśli nie powiesz, potnę się. Mów!- Krzyknąłem.- Chcę znać twoje zdanie. Chcę się poprawić. Chcę wyzdrowieć!

Starszy milczał tak jakby się zastanawiał. W końcu westchnął spuszczając głowę.

-Dobrze. Bardzo cię kocham, Jungkookie. Zrobię wszystko byś był szczęśliwy... Ale... To trudne, gdy każdy mały błąd sprawia, że się obwiniasz. Zamykasz się w pokoju, płaczesz w nim... Ja chce Ci pomóc, lecz odrzucasz moją pomoc. Nie wyrabiam, króliczku. Co mam zrobić, skoro sam uciekasz przede mną?

-Masz dosyć?

-Kookie...

-Przyznaj.- Poprosiłem bardziej wbijając szkło w skórę.

-Tak.- Westchnął.- Mam dosyć twoich łez. Chcę widzieć piękny, szczery uśmiech. Mam dosyć twojego cierpienia, bo chce byś był szczęśliwy, radosny.

Upuściłem szkiełko drżąc przez łzy. Niepewnie wstałem, a starszy od razu przytulił moją osobę. Oddałem gest chowając twarz w jego zagłębieniu szyi.

-Kocham cię, Jimin.- Wyznałem.

-Ja ciebie też kocham, Jungkookie. Gdybym miał taką moc, zabrał bym od ciebie całe to cierpienie. Ale nie potrafię.

-Nikt nie potrafi.- Szepnąłem.

-Ale się nie poddam, kochanie.

Spojrzałem mu w oczy, a ten położył dłonie na mym policzku i starł me łzy. Uśmiechnął się głaszcząc kciukiem moją skórę. Z powrotem go przytuliłem nie chcąc, aby ta czynność szybko się skończyła.

-Chcesz deser? Kupiłem lody, owoce..

-Może być.

-Kookie, nigdy nie każ mi wracać do Ameryki. Jestem twoim mężem, mam poczucie obowiązku opiekowania tobą. Jestem odpowiedzialny za ciebie, bo cię kocham.

Nie musisz.

Tylko na niego spojrzałem, skinąłem głową i poszedłem do salonu. Wolałem przemilczeć jego słowa niż znowu zacząć od moich fantazji. W czasie, gdy starszy robił desery, włączyłem YouTube włączając jakąś spokojną piosenkę. Wstałem z miejsca kołysząc się na boki w rytm muzyki. Będąc zatracony w melodii nie poczułem oplatających mnie ramion.
Dopiero, gdy poczułem czuły pocałunek na szyi odwróciłem się widząc starszego.

-Zatańczymy?- Spytał.

-Możemy.- Uśmiechnąłem się. Przytuliłem go i razem zaczęliśmy tańczyć do spokojnej piosenki. Czułem się spokojny i zrelaksowowany. Jednak muzyka potrafi uspokoić. Po kilku minutach nastała cisza. Nie chciałem puścić chłopaka, który głaskał mnie po głowie.

-Lody się roztopią. Chodź.- Poprosił. Niechętnie usiadłem na kanapie, a starszy podał mi pucharek. Wyglądało apetycznie, lecz straciłem apetyt, jednakże by nie było przykro chłopakowi zjadłem.- Smakuje?

-Tak. Jest pyszne.

-Jungkookie co się dzieje?

-Co ma się dziać? Wszystko jest dobrze.

-A ja widzę, że coś się dzieje. Jesteś mało rozmowny. To przez to co powiedziałem? Przepraszam...

-Nie musisz. Kazałem Ci powiedzieć prawdę. Nie pownieniem być zły na ciebie. Po prostu jestem zmęczony... Chcę być sam.. Pójdę do pokoju.- Wstałem.

-Kochanie. Nie radzisz sobie. Chcesz być sam, rozumiem. Ale to nie jest Twoje wołanie o pomoc?

-Radzę sobie znakomicie.

-Niektórych rzeczy nie można znieść samemu.. To ciężkie dla człowieka. Dla ciebie. Dlatego pójdę z tobą.

-Nie. Zostań tutaj. Mówię, że chce być sam.

-A "sam" nie znaczy "nie zostawiaj mnie"?

-Nie. To... To co innego... Oh daj spokój. Chcę być sam.- Pobiegłem na górę zamykając się w pokoju. Oparłem się o drzwi zjeżdżając na ziemię.- Potrzebuje cię... Lecz nie chcę cię obarczać swoimi problemami.- Szepnąłem do siebie.

Wiem, że Jimin chce mi pomóc z całego serca, ale też powinien mieć swoje życie, a nie tylko pilnowanie mojej osoby. Daje sobie radę. Może czasami mi nie idzie, ale wychodzę na prostą po jakimś czasie.

Po policzku zaczęły spływać łzy. Nie płakałem. Pozwoliłem wypuścić je na powierznie. Położyłem się na podłodze podkurczając nogi do swojej klatki.

-Ogarnij się, Jungkook. Byłeś szczęśliwy, teraz też musisz.... Nie rycz.- Mówiłem do siebie wycierając policzki.- Przestań cierpieć!- Zasłoniłem sobie uszy. Serce bolało, jak i dusza. Miałem dosyć, a nie mogłem się pozbyć wspomnień, bólu.- Weź się w garść.- Zamknąłem oczy uderzając głową w podłoże nie tak lekko. Po jakimś czasie do środka wszedł starszy.

-Kookie.- Powiedział przytrzymując moją głowę, która bolała, lecz nie obchodziło mnie to. Pomógł wstać, przez co zakręcił się świat.- Spokojnie. Muszę opatrzyć Ci ranę. Dlaczego tak robiłeś?- Spytał, lecz nie odpowiedziałem. Zaprowadził nas do łazienki, gdzie usiadłem na muszli klozetowej. Odkaził, a także przyłożył plaster do rany, by następnie musnąć ją czule ustami.- Boję się o ciebie, Gukie. Pozwól, że zapisze cie...

-Nie. Miałeś nie zmuszać mnie do psychologa. Obiecałeś. Chcesz kolejną złamać obietnice?

-Skarbie wiem, ale...

-Dotrzymaj jej.

-Mam pozwolić byś robił sobie krzywdę? To boli również mnie.

-Ciebie tylko odrobinę!- Uniosłem się.- Zmień się choć na jeden dzień. Będziesz wiedział co to prawdziwy ból. Twój, a mój ból to dwie różne rzeczy. Nie zrozumiesz.- Wstałem wychodząc z pomieszczenia.

***********************

03.05.21

Hejka
Jak wam się podoba?

Miłego dnia kochani

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz