64.

1K 58 16
                                    

Chłopak pędził jak wariat. Nie rozumiem, dlaczego robił takie zamieszanie. Przecież nie umieram, a skaleczyłem sobie tylko rękę.

Gdy zaparkował przed białym jak śnieg budynkiem, wyszedł z prędkością światła, a ja byłem tuż za nim.
Lekarze od razu mnie przyjęli zajmując się moją dłonią.

-Kookie, dlaczego to zrobiłeś?- spytał przejęty brunet. Unikałem jego wzroku patrząc na pustą ścianę- Zadzwonię do Jimina- oznajmił wychodząc ze sali. Nie zdążyłem go zatrzymać, a chłopak zniknął z mojego pola widzenia. Zacząłem się bać. Co będzie, jak przyjedzie? Będzie krzyczał? Uderzy mnie? Chociaż nigdy by tego nie zrobił.

-Gotowe- oznajmił lekarz, gdy skończył bandażować moją rękę- Na szczęście odłamki szkła nie wbiły się głęboko- dodał z lekkim uśmiechem. Ukłoniłem się dziękując- Zostaniesz na obserwacji do jutra- stwierdził. Skinąłem głową rozumiejąc. Siwowłosy wyszedł zostawiając mnie samego z własnymi myślami.

Po długim minionym czasie do środka wszedł sam blondyn. Patrzyłem na niego skulając się i zaciskając oczy przygotowując się na cokolwiek.

-Jungkook- odezwał się starszy. Jego ton głosu był bardzo poważny, dlatego po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz. Schowałem twarz między nogami, a głowę zakryłem dłońmi- Kookie- znowu się odezwał z tą samą powagą co kilka sekund temu. Nie zareagowałem, a w oczach miałem łzy. Po chwili poczułem jak materac się ugina, a później ramiona, które mnie przytuliły- Kochanie- szepnął patrząc mi w oczy- Dlaczego..?

-Jim...- wtuliłem się w niego wybuchając płaczem.

-Cichutko... Przepraszam, że tak się zachowałem- powiedział. Pokręciłem przecząco głową wskazując na siebie. W tej sytuacji to ja powinienem był przepraszać nie on, bo nic nie zrobił. To ja go zaniedbałem i unikałem. To wszystko było i jest moją winą- Skarbie...

-Ja...

-Dasz radę. Uwierz w siebie...- mówił spokojnie i delikatnie

-Prze...- wziąłem głęboki wdech- Przepraszam- wypowiedziałem w końcu te słowa. Udało się.

-Brawo, kochanie- uśmiechnął się szeroko- Jestem z ciebie dumny- pocałował mnie w czoło, a potem w usta- W końcu usłyszałem twój głos, za którym się stęskniłem.

-Przepraszam- powtórzyłem. W duchu poczułem radość, że w końcu odzyskałem głos.

-Już dobrze, ciasteczko. Nic się nie dzieje.

-Nie..- szepnąłem spuszczając głowę- To..moja wina. M-miałeś rację...- wyłkałem

-Kookie...

-To moja wina!- krzyknąłem zalewając się łzami uderzając go lekko w klatkę zapominając chwilowo o poranionej ręce. Syknąłem odsuwając się.

-Nic ci nie jest?- spytał- Dlaczego uderzyłeś w lustro?

-Bo...nie mogłem na siebie patrzeć. Jestem brzydki.

-Nie prawda- przytulił mnie- Jesteś najpiękniejszy i co prawda uroczy.

Już się nie odezwałem. Po prostu mu nie wierzyłem twierdząc iż kłamie, aby podnieść mnie na duchu. Niestety ja wiedziałem swoje, a w zdanie innych nawet jeśli było szczere to i tak nie wierzyłem.

-Chodźmy jutro do kina- zaproponowałem cicho zmieniając temat.

-Dobrze, króliczku- zarzucił mi włosy za ucho- Kocham cię.

-Ja ciebie też kocham, Jiminnie- odpowiedziałem chowając twarz w jego zagłębieniu szyi.

***

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz