2.24

349 32 6
                                    

Wieczorem mężczyzna w końcu zdecydował się opuścić dom, dlatego mogłem spokojnie się wykąpać, ubrać i jechać taksówką do Jimina ignorując fakt, że bolało całe moje ciało.

-Gdzie byłeś?- Spytał brat, lecz ominąłem go wchodząc do sali męża. Usiadłem przy jego łóżku łapiąc jego dłoń.

-P-przepraszam...- Wyszlochałem.- Jiminnie kocham cię. Jestem śmieciem i...

-Braciszku.- Usłyszałem za sobą.- Co się stało?- Spytał. Wstałem z krzesła nie mogąc powstrzymać syku, podchodząc do brata.

-Zawieź mnie do Pana Kanga. Błagam... Dłużej nie wytrzymam. Mam dosyć.- Mówiłem ściskając jego koszulkę patrząc mu błagalnie w oczy.

-Czego?

Podniosłem swoją bluzkę pokazując mu skrawek własnego ciała.  Brzydziłem się samym sobą.

-Guk. Co... Co ci się... Poszedłeś do niego? Mówiłem byś tego nie robił.

-O-on sam przyszedł. Groził, że zabije Jimina. Musiałem się zgodzić! Hyung, jestem jego dziwką.- Rozpłakałem się jeszcze bardziej.- J-ja... Ja musze się zabić... To boli.

-Ćśś... Kookie nie możesz.- Przytulił mnie delikatnie.- Nie ochroniłem cię drugi raz. Mogłem przyjechać po ciebie. Przepraszam.

-To boli. Boli...

-Wiem. Pomogę Ci, Gukie. Zacznijmy od początku. Najpierw pojedźmy do Pana Kanga. Chciałeś, prawda?

-T-tak.

-To chodźmy.

-Ale Jimin...

-Jest bezpieczny tutaj.

-Nie.- Pokręciłem przecząco głową.- Lekarz jest kolegą ojca. Może mu kazać co mu podać. Nie mogę go tutaj zostawić.

-W takim razie zostań tutaj. Ja pójdę po Pana Kanga, hm?

Zgodziłem się na to. Starszy wyszedł, dlatego usiadłem pod ścianą wybuchając płaczem. Po kilku minutach, wstałem podchodząc do starszego. Obserwowałem jego spokojną twarz. Położyłem dłoń na jego policzku całując w czoło.

-Musisz być bezpieczny. Nie dam ci się krzywdzić. Będę cię chronić jak ty mnie.- Mówiłem głaszcząc kciukiem mu policzek. Zdziwiłem się widząc jak uchyla powoli powieki.- Jimin? Widzisz mnie? Słyszysz?- Pytałem. Starszy chwilę patrzył na moją osobę, a następnie rozglądnął się po pomieszczeniu.- Chim...- Szepnąłem sprawiając, że znowu uraczył mnie wzrokiem.

-Dlaczego moje kochanie płacze?- Spytał szorstkim głosem unosząc dłoń i ścierając moje łzy. Uśmiechnąłem się lekko, lecz zaraz rozpłakałem się przytulając go.

-Tęskniłem.- Wyszlochałem.

-Już jestem, kochanie. Nie płacz.- Poprosił głaszcząc mnie po głowie. Odsunąłem się chcąc coś powiedzieć, lecz wyprzedził mnie.- Co to?- Spytał wskazując na moją szyję. Natychmiast zakryłem ją dłońmi.

-T-to nic. Odpoczywaj, Chim.

-Jungkook...- Zaczął, lecz wstałem i uciekłem z sali. Usiadłem na krześle pod ścianą patrząc w podłogę nawet na sekundę nie odkrywając swojej szyi.

Uniosłem głowę czując dotyk na głowie. Przede mną stał pan Kang, a brat wszedł do sali męża.

-Chciałeś mnie widzieć...- Powiedział zmartwionym głosem.

-Przepraszam, że ściągam Pana tak późno, ponieważ chcę... Znaczy... Wiem, że krótko się znamy, ale chcę prosić o pomoc.

-Pomogę. Czy to chodzi o twojego ojca?

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz