2.15

458 39 18
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Jimin ponownie wrócił do Ameryki zarządzać swoją firmą. Żeś jego nie nudzi takie przylatywanie i odlatywanie co chwilę, ale to jego sprawa. Nich robi co chce. Od jego wyjazdu minęło kilka dni, gdzie nie za bardzo chciałem odzywać się do kogokolwiek. Cieszyłem się wtedy, że miałem urlop.

Stałem właśnie przed wielkim drapaczem chmur, czekając na mężczyznę, który wyszedł z budynku po kilku minutach. Przywitałem się z nim lekkim ukłonem, a potem wsiedliśmy do czarnego samochodu i pojechaliśmy w stronę laboratorium.

-Tak jak obiecałem.- Powiedziałem podając mu wszystkie koperty, które od razu przyjął.

-Tak. To moje pismo.- Odparł patrząc zaskoczony na moją osobę.

-Bardzo Pan kochał moją mamę?

-Nie widziałem nic innego poza nią. Po kilku spotkaniach nagle zerwała kontakt.

-Wiedziałeś, że miała męża?

-Owszem. Obiecywała go rzucić dla mnie, ale nie zrobiła tego. Nie jestem na nią zły. Kilka razy opowiadała jaki on jest. Chciałem pomóc, lecz zabroniła. Błagała bym się nie wtrącał. Teraz żałuję, że nic nie zrobiłem. Słuchaj.... Czy on was krzywdził?

Milczałem patrząc na krajobraz za oknem nie wiedząc co powiedzieć.

-Jungkook?

-Zostawmy ten temat na kiedy indziej.- Szepnąłem, lecz mężczyzna chwycił mnie za nadgarstek patrząc na niego. Dlaczego nie założyłem bluzy?- Proszę mnie puścić.- Poprosiłem wyrywając się.

-Ciąłeś się.- Zauważył.

-Wielkie mi halo.- Fuknąłem chcąc zakryć swoje ręce.

-Więc jednak was krzywdził.- Dodał wzdychając. Nie odezwałem się już. W ciszy dojechaliśmy na miejsce, gdzie szybko i sprawnie pobrali od nas badania DNA. Zgodziłem się by wyniki przyszły pod adres mężczyzny, jako iż domyślałem się, że mi nie do końca wierzy i mógłbym podrobić wyniki.- Zadzwonię do ciebie za kilka dni. I przepraszam za to.- Wskazał na nadgarstek, który ukrywałem pod pachą, byle nie zobaczył tego drugi raz.

-W porządku. Do widzenia.- Powiedziałem kłaniając się i czym prędzej pobiegłem w stronę klubu, do którego dobiegłem po kilkunastu minutach.

Wszedłem do środka szukając wzrokiem trenera i dostrzegłem go jak trzymał worek treningowy, a inny chłopak uderzał w niego.

-Dzień dobry.- Podszedłem niepewnie.

-O? Jungkook. Przerwa Song.- Powiedział do bruneta, a ten odszedł zostawiając nas samych. Poszliśmy do gabinetu mężczyzny.- Wyglądasz odrobinę lepiej. Co się dzieje, Jungkook?

-Wiele się dzieje, trenerze.

-Czyli?

-Przepraszam za swoje ostatnie zachowanie. Nie chciałem Pana wygonić. Chodzi o to...

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz