2.49

320 27 6
                                    

Po wizycie u lekarza, gdzie na szczęście nie wykrył złamania czy czegoś innego. Zapisał tylko maści. Po tym wróciliśmy do domu. Przez ten cały czas Jungkook rzadko się do mnie odzywał. Nie dziwię się. Gdy tylko zaparkowałem przed domem zablokowałem szybko drzwi, by mi nie uciekł.

-Możemy... Porozmawiać?- Spytałem patrząc na młodszego, który siedział plecami zwróconymi w moją stronę. Jak bardzo musiało być mu niewygodnie?- Kochanie przepraszam.- Zacząłem odwracając go w swoją stronę.- Zachowałem się jak dupek. Przepraszam. Przepraszam, że ci nie pomogłem. Proszę powiedz coś. Skarbie...

-Mam wiele do powiedzenia, ale nie chce cię tymi słowami zranić. Wypuść mnie.

-Nie. Chcę byś powiedział teraz co chcesz. Nieważne czy będzie to boleć.

-Jimin...

-Proszę cię Gukie. Nic się nie stanie.

-Jestem tobą rozczarowany, Chim. Bo ciągle powtarzasz, że się zmienisz, a ciągle robisz te same błędy. Nie kontrolujesz tego. Taki już jesteś i tego nie da się zmienić.- Spojrzał na mnie.

-Wiem i...

-Nie, nie wiesz. Bo już dawno byś się poprawił. Już dawno straciłem nadzieję, że będzie lepiej.- Szepnął.- Otwórz drzwi.- Poprosił. Patrzyłem na niego mając wiele myśli w głowie. Aż tak było źle? Ponownie odpaliłem silnik odjeżdżając z posesji.- Jimin? Gdzie ty jedziesz?

-Spokojnie.- Chwyciłem jego dłoń całując jej wierzch.- Zobaczysz.- Dodałem. Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce.- Poznajesz?

-Przecież to twój domek letniskowy. To tutaj pierwszy raz się pocałowaliśmy.- Zarumienił się.

-Tak. I to tutaj rozwaliłeś głowę krasnalowi.- Zaśmiałem się lekko.- Wejdźmy.

-Chim?- Zatrzymał mnie łapiąc za dłoń.- Czy... Czy cię zraniłem?

-Nie tak wiele razy jak ja ciebie, kochanie.- Posmutniałem wychodząc z auta. Znalazłem zapasowe klucze otwierając drzwi i wchodząc do środka. Było tu jak dawniej. Jak za czasów szkolnych. Na szczęście ojciec odwiedzał to miejsce raz po raz, gdy chciał się wyciszyć i sprzątał. Po chwili poczułem oplatające mnie ramiona wokół talii. Położyłem dłonie na te młodszego.

-Wszystko na spokojnie Chimmy.

-Przepraszam cię z całego serca.- Szepnąłem zaczynając płakać. Serce rozrywało się na kawałki. Czułem ogromny ból.

-Jiminnie...- Odparł kładąc dłonie na mych policzkach.- Cichutko.

-Nie zasługuje na ciebie. Zasługujesz na wszytko co najlepsze.

-Nie mów tak. Kocham cię.

-Też cię bardzo mocno kocham Jungkookie.- Przytuliłem go. Oddał gest, następnie podskakując i oplatając mnie nogami w pasie.

-Spokojnje Jiminnie. Jestem przy tobie.- Powtarzał głaszcząc mnie po głowie.- Może porobimy coś? Jak za dawnych czasów?

-A co chciałbyś?

-Zagrajmy w piłkę.- Uśmiechnął się wyciągając łzy z moich policzków. Skinąłem lekko głową wychodząc na zewnątrz i idąc za domek. Odstawiłem go dopiero na zielonej trawie.- Idziesz na bramkę?

-Przecież ty nie pójdziesz.

-Dlaczego?- Oburzył się.

-Bo jak kopnę to nie chcę ci zrobić krzywdy.

-Obronie.- Mruknął ustawiając się na bramce. Wywróciłem oczyma wzdychając. Odnalazłem piłkę, która leżała pod krzakami, a następnie odpowiednio ją ustawiłem.

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz