44.

1.3K 81 42
                                    

-Chim? Wstawaj- usłyszałem przy uchu, a później dotyk palca na policzku- Jimin!

-Jeszcze pięć minut- wymamrotałem chowając twarz w zagłębieniu łokcia.

-Kolacja przyszła. Musisz zjeść. No Chimmy....- zaczął mnie szturchać- Jak nie wstaniesz to cię sam wykopię- oburzył się

-No już już- westchnąłem otwierając powieki i podnosząc się do pozycji siedzącej

-Masz- podał mi kubek z herbatą, a w drugiej ręce trzymał talerz z daniem.

-A ty?- spytałem rozglądając się za drugim talerzem

-Jadłem.

-Zjedz moją porcję- rozkazałem nie wierząc mu- Bo wystarczająco mało jadłeś...

-Nie jestem głodny- mruknął- Mówię, że zjadłem swoją.

-Jeśli nie zjesz to ja też nie- obraziłem się

-Jimin...nie zmuszaj mnie- szepnął- Musisz mieć siłę.

-Ty również. Przecież wiem, że nie jadłeś, kochanie. Nie okłamuj mnie...

-Co?

-To, że nie widzę drugiego talerza.

-Bo oddałem już pielęgniarce....

-Kookie...

-Jiminnie...koniec tematu, okej?- wyszeptał- Skoro mówię, że jadłem to jadłem- dodał odstawiając moją kolację na szafkę.

-Eh...no dobrze. Załużmy, że ci wierzę- poddałem się uśmiechając się lekko. Wstałem z łóżka próbując wyplątać się z kołdry, która jak na złość zaplątała mi się w nogi, ale moje starania szły tak, że spadłem z łóżka z głośnym hukiem- Aish...- masowałem ramię- Pieprzona kołdra- warknąłem rzucając ją na bok.

-Nic ci nie jest?- spytał pomagając mi się podnieść

-W porządku...- odpowiedziałem wstając z podłogi, a następnie patrząc na młodszego, który nie powstrzymywał śmiechu- Takie to śmieszne? Twój chłopak mógł zginąć...- powiedziałem z udawaną złością i oburzeniem, ale po chwili sam zacząłem się śmiać.

-Okej, zjedz szybko kolację, a ja pójdę do toalety- przetarł kąciki oczu uśmiechając się szeroko. Kochałem, gdy taki był. Uśmiechnięty i radosny. No ludzie! Kto śmiałby skrzywdzić taką istotkę? Ah... zapomniałem, że ja już to zrobiłem kilka razy, ale nie zamierzam już nigdy więcej!

Zgodziłem się ze skinięciem głowy. Wyszedł zostawiając mnie samego. Zrobiłem tak jak kazał chłopak.
Już po kilku minutach kolorowy talerz został opróżniony. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego czerwonowłosy nie wracał. Postanowiłem to sprawdzić.

Opuściłem naszą sale kierując się do łazienki, a gdy wszedłem do pomieszczenia zauważyłem chłopaka przy umywalkach.

-Kookie...- podszedłem do niego przytulając go od tyłu- Co robisz?- spytałem słodko

-Patrzę na siebie, a co?- spytał kładąc swoje dłonie na te moje, które miałem objęte wokół jego pasa.

-Yhm. To ja też będę patrzył na cud natury- uśmiechnąłem się lekko- Jest co podziwiać- zaśmiałem się

-Masz rację, hyung- uśmiechnął się- Jesteś przystojny, więc ma się co.

-Ale ja nie mówię tu o sobie, skarbie- cmoknąłem go w policzek

-Co?- zarumienił się- Nie prawda...

-Prawda i nie drocz się ze mną- szepnąłem mu na ucho. Skinął ledwo widocznie głową rumieniąc się jeszcze bardziej- Spójrz na nasze odbicie, słonko- powiedziałem patrząc na lustro na przeciwko nas- Ludzie mają rację. Tworzymy idealną parę- dałem mu drugiego buziaka w policzek na co mój chłopiec się uśmiechnął- Będziemy razem na zawsze.

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz