35.

1.4K 86 13
                                    

Wbiegłem do środka jak wiatr nie będąc zauważonym przez sekretarkę. Schodami (ponieważ winda nie działała) wszedłem na odpowiednie piętro idąc pod dobrze znane mi drzwi.

Co jeśli ma pacjenta?

No nic. Trudno najwyższej dostanę opieprz. Zapukałem do dębowych drzwi, a kiedy usłyszałem słowo 'proszę' otworzyłem lekko drzwi wychylając jedynie głowę. Był sam.

-Jungkook? Nie spodziewałem się ciebie- powiedział zaskoczony- Wchodź, akurat mam wolny czas- uśmiechnął się zapraszając gestem ręki.

-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale..- urwałem siadając na krześle i jakby wszystkie emocje w końcu puściły. Rozpłakałem się jak dziecko.

-O co chodzi, Kookie?- spytał stojąc koło mnie- O Jimina?- nie odpowiedziałem- Trafiłem? Powiedz, a spróbuje pomóc.

-N-no bo....- uciąłem próbując jakoś to zebrać w słowa- Ja...Jemu No wiesz...

-Rozumiem- skinął głową- I co dalej?

-Niby mam się cieszyć, czy choćby czuć jakąś satysfakcję, ale... czuję tylko obrzydzenie. Obrzydzenie do siebie. Czuję się jakbym został wykorzystany.....ale nie powiem mu tego. Nie chcę go zranić, bo nie zrobił tego umyślnie. Nie powstrzymałem go, więc pewnie myślał, że chciałbym spróbować. Boję się wrócić do domu. Jak spojrzę mu w oczy? Co ja mu powiem?

-Kookie....Wiesz, że Jimin by cię nie skrzywdził z czego twierdzę po twoich wypowiedziach.

-Wiem o tym. Ufam mu bez granicznie jak nikomu innemu. Tylko, że zrobił to tak niespodziewanie...

-Ale wiesz, że mogłeś się wtedy wycofać jeśli tego nie chciałeś? A tego nie zrobiłeś i teraz tak się czujesz. Wina jest po obu stronach, Kook.

-Rozumiem to hyung, ale zawładnął nade mną strach. Do tego słowa Jimina, który mówił że będzie dobrze. Aish jestem beznadziejny- schowałem twarz między nogami.

-Nie prawda...- położył dłoń na moich plecach dla otuchy. Kiedy chciał coś dodać do środka weszła jakaś dziewczyna.

-Widzę, że będę przeszkadzał. Pójdę już...- szepnąłem wstając przy okazji wycierając policzki.

-Jungkook czekaj...

-Nie, jesteś w pracy, Jin. Pójdę już i dziękuję za pomoc, do zobaczenia- pożegnałem się i wyszedłem ze spuszczoną głową.

Po godzinie moje nogi zaprowadziły mnie na nie wielkie wzgórze skąd widziałem prawie cały Seul. Oparłem się o drewniany płot podziwiając widoki wraz z naturą.
Było już dawno ciemno, ale mało mnie to obchodziło. Może mnie ktoś zabić najlepiej...wtedy na grobie będzie napisane tu spoczywa nasza kochana dziwka....
Świetne porównanie Jungkook!

Zacząłem nucić piosenkę mamy, bo byłem smutny, ale to dzięki niej trochę się uspokoiłem. Zacząłem się zastanawiać co robi Jimin. Szuka mnie? Może siedzi przed telewizorem i czeka na mnie? Kto go tam wie...ale tak szczerze to trzeba będzie wracać. Odwróciłem się na pięcie zauważając za sobą ciemny las. Trochę się przestraszyłem, bo dużo czytałem o tych potworach i tak dalej. Usłyszałem szelest i łamane gałązki. Serce podskoczyło mi do gardła. Odwróciłem się na pięcie i pobiegłem prosto przed siebie.

Po jakimś czasie zauważyłem drzwi mojego domu. Nareszcie. Szczęśliwy przekroczyłem próg, ale moje szczęście nie trwało zbyt długo. Na podłodze leżało pełno porozwalanych rzeczy, które swoje miejsce powinny mieć na półkach.

-Chim?- zawołałem idąc w głąb mieszkania

Przeczesałem kuchnie oraz salon, ale go nie było. Stanąłem przed schodami. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem się wspinać na górę.
Wszedłem do naszej sypialni, gdzie było ciemno.

-Jimin?- zawołałem cicho zapalając światło. Cały pokój również był zdemolowany, ale to mniej ważne. Chłopaka znalazłem w kącie, gdzie głowę miał schowaną pomiędzy nogami- Chim?- podszedłem do niego bliżej

-Przepraszam- szepnął- Znowu cię zraniłem- mówił nie racząc na mnie spojrzeć- A o-obiecałem, że tego już nie zrobię- podniósł głowę patrząc w moje tęczówki dopiero wtedy zauważyłem łzy w jego oczach.

-Jimin nie płacz. Nie..zraniłeś mnie

-Kłamiesz- odwrócił wzrok- Nie wychodził byś z domu...

-Nie kłamię- a jednak skłamałem, ale tak trochę. Uklęknąłem koło niego przytulając do siebie tak mocno jak potrafiłem- Po prostu...to był dla mnie duży szok. Zaskoczyłeś mnie.

-Mogłeś powiedzieć, że nie chcesz. Nie brnął bym w to dalej.

-Jimin...- spojrzałem w jego oczy

-Daj już spokój- westchnął- Jestem egoistą. Nie pomyślałem nawet jak mógłbyś się wtedy czuć, przepraszam.

-O-okej- skinąłem głową nie wiedząc co powiedzieć. Wtedy do pokoju wbiegła Mochi i wskoczyła mi na ręce. Głaskałem ją za uszkiem po czym spojrzałem na starszego, który nadal był smutny i nie patrzył się na mnie. Wtedy wpadłem na pomysł. Podniosłem dłoń i również zacząłem głaskać starszego za uchem.

-Uśmiechnij się już, Chim- poprosiłem- Ja i Mochi nie lubimy, gdy jesteś smutny- podniosłem kotkę wyżej i oparłem na jej główce moją wysuwając dolną wargę.

-Myślę, że będę taki przez jakiś czas- westchnął ciężko- Nie przejmuj się tym...

-Muszę- mruknąłem kładąc głowę na jego ramieniu- Też muszę cię pocieszać tak jak ty to robisz- szepnąłem- Bo jesteś moim Aniołkiem, czy może Słoneczkiem? Wprowadziłeś do mojego życia jak i serca odrobinę światła. Jesteś wyjątkowy, Jimin-ssi-  uśmiechnąłem się- Mimo iż jest wiele osób, które mogły by się zabić, aby z tobą być to ty wybrałeś mnie chociaż nie musiałeś.

-Jungkookie...- spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem- To kochane...

-Ty jesteś kochany, Chimmy- odwzajemniłem uśmiech- A teraz idziemy spać. Jest już pierwsza w nocy...- zauważyłem przecierając piąstką oczy dopiero teraz czując zmęczenie.

-Faktycznie- poparł. Wstał biorąc mnie w stylu panny młodej i położył na łóżku.

-Nie przebrałem się...

-Nie masz na to siły ja zresztą też. Więc idź spać- szepnął wstając i zgaszając światło, żeby chwilę później położyć się koło mnie przytulając do siebie- Dobranoc, kotku- pocałował mnie w głowę

-Mówisz to do Mochi?- spytałem trochę rozbawiony

-Jeśli ci się to określenie nie podoba to wrócimy do skarba- mruknął wzdychając

-Nie obrażaj się, Chim- odparłem łapiąc jego twarz w dłonie- Podobają mi się wszystko jak mnie nazywasz. Począwszy od kochanie, skarbie czy właśnie kotku... kiedy tak mówisz robi mi się cieplutko na sercu- pogłaskałem kciukiem policzek blondyna

-Nie obrażam się- zaśmiał się cicho- Jeśli tak to lubisz to będę cię tak nazywać cały czas....mój króliczku- dodał, a na moje policzki wkradł się soczysty rumieniec, którego nie mógł zobaczyć- Idź już spać, a nie zagadujesz, bo nie wstaniemy do szkoły.

-Dobrze, Jimin- powiedziałem całując go przeciągle w usta- Kocham cię z całego serduszka i dobranoc- szepnąłem przymykając oczy

-Wzajemnie, Kookie- usłyszałem zanim zasnąłem.

************************

Krótki wybaczcie, ale ten rozdział miał być zupełnie inny, ale stwierdziłam, że to nie pasuje i głupio się czyta, więc usunęłam i napisałam tak jak jest.

~Pozdrawiam !!

17.04.2019r.

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz