75.

833 45 33
                                    

Wróciłem dopiero wieczorem. Musiałem to wszystko przemyśleć i odetchnąć świeżym powietrzem, a także uspokoić się. Naprawdę nie chciałem mieć z ojcem nic doczynienia... Nie istnieje dla mnie, a głupie "przepraszam" tutaj nie wystarczy. Niech nie myśli, że wybaczę mu, gdy tylko zacznie mówić jak żałuję tego co mi zrobił. Nienawidzę go i nienawidzić będę do końca życia.

Przekroczywszy próg mieszkania przybiegła do mnie Mochi aż się prosząc bym ją pieścił. Uśmiechałem się lekko podnosząc zwierzaka na swoje ręce ściągając przy tym buty.
Powolnym krokiem zmierzałem do gościnnego zastając tam starszego, który spał na kanapie mając na nosie okulary, a na swojej klatce położoną książkę.
Rozczulony tym widokiem podszedłem bliżej kucając przed nim, obserwując jego spokojną twarz. Odstawiłem kotkę na podłogę, następnie delikatnie zdjąłem szkła, a potem zabrałem grubą książkę. Wszystkie te rzeczy położyłem na stoliku.
Podniosłem się na równe nogi kładąc swoje ciało na blondynie. Poruszył się uchylając powieki patrząc na mnie zaspanym wzrokiem.

-Śpij, Chimmy...- szepnąłem chowając twarz w jego zagłębieniu szyi. Objął mnie w talii z powrotem udając się do krainy snów. To samo zrobiłem kilka minut później.

***

Obudziłem się jako pierwszy. Spojrzałem na pogrążoną w śnie twarz chłopaka całując w policzek, a kiedy to nie pomagało cmoknąłem go kilka razy w usta.
Uśmiechnąłem się, gdy narzeczony otworzył oczy.

-Cześć..- wyszeptałem kładąc głowę na jego klatce słysząc spokojne bicie serca.

-Dzień dobry, kochanie...- powiedział z poranną chrypką, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.- Wyspany?

-Jesteś wygodny, więc tak. Ty zapewnie nie...

-Również jestem, króliczku. Naprawdę.- posłał lekki uśmiech jeżdżąc swoimi dłońmi po mojej talii.- Chodź na śniadanie.- rzekł.

-A nie możemy jeszcze tak poleżeć?- spytałem zamykając powieki.

-Możemy, księciu.- parsknął muskając swoimi wargami moje czoło.

-Chim?- zagadałem po krótkim czasie.

-Hm?- spytał kreśląc jakieś wzorki na moich plecach.

-Kiedy... idę do szpitala?- szepnąłem spojrzawszy mu w brązowe tęczówki. Uśmiechnął się głaszcząc mnie po włosach.

-Nie myśl o tym, dobrze? Na razie korzystaj z tego, że jesteś wolny.

-Ale...

-Spędźmy ten czas razem jak najlepiej możemy.

-Czyli?

-Pojedziemy na kilka dni w góry. Chyba, że wolisz morze, albo za granicę. Wybór należy do ciebie.

-Mam rozumieć, że to ty płacisz?

-Kochanie...- wywrócił oczami.- Nie zwracaj na to uwagi.

-Jimin..

-Ja proponuje, ja płacę koniec kropka. Ciesz się kolejną przygodą, a o pieniądze się nie martw, okej?

-W porządku...- skinąłem głową, a następnie szeroko się uśmiechając.- Dziękuję, Jimin-ssi. Jesteś kochany.- wtuliłem się w jego tors.

"Zawsze Przy Tobie..." /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz